General Motors nie wyklucza zwolnień w Oplu i rozważa sprzedaż części jego udziałów, także firmom z Azji - zapowiada podczas Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie Bob Lutz, wiceprezes General Motors, właściciela marki Opel. GM potwierdza politykę oszczędności w fabrykach tej marki, w tym plan zamykania niektórych zakładów w Europie. Liczy także na pomoc europejskich rządów.
Europejski oddział General Motors, którego symbolem jest Opel, potrzebuje około 7 miliardów dolarów.
- Mamy nadzieję, że GM może zapewnić około 3 miliardów dolarów, Niemcy lub inne europejskie kraje mogłyby zagwarantować kolejne 3 miliardy. Jeden miliard może uda się zgromadzić dzięki oszczędnościom i poświęceniu części miejsc pracy. Możliwe, że podejmiemy rozmowy z innymi partnerami, na przykład z producentami aut z Europy lub Azji, którzy zechcą przejąć część Opla - mówił Bob Lutz.
Lutz nie ukrywał jednak, że 2009 r. nie będzie łatwy dla Opla i całego sektora motoryzacyjnego. - Zakładamy, że będzie wyglądał jak 2008. Pod koniec roku sytuacja może nieco się poprawić, ale na to nie liczymy. Dużo zależy od tego, jak efektywny będzie ożywiający gospodarkę pakiet Obamy i do jakiego stopnia uda się poprawić zaufanie konsumentów. Na pewno nie jesteśmy optymistyczni patrząc na rok 2009 - przyznał.
Deimler ostrożny
Z dużą rezerwą o ew. rządowej pomocy dla Opla wypowiada się szef konkurencyjnego Daimlera Dieter Zetsche. - Rola rządu w pomocy dla Opla może polegać na krótkoterminowym wsparciu pomostowym, które ma pomoc przetrwać obecne załamanie rynku. Jeżeli koncern zmaga się jednak z długoterminowym deficytem strukturalnym, to nie jest rolą rządu, by to zrównoważyć. Taka pomoc naruszałaby zasady konkurencji - mówił w Genewie.
Związkowcy z polskiej fabryki Opla w Gliwicach zwrócili się do rządu o gwarancje finansowe w wysokości 0,5 miliarda euro. Dzięki nim, miałaby ruszyć produkcja nowej generacji modelu Astra.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/EPA