Podróżowanie samolotem zdrożało, a zanosi się też na to, że loty będą trwały dłużej. Brytyjskie linie lotnicze wzrost cen ropy starają się zrekompensować oszczędnościami paliwa. Dlatego nakazują swoim pilotom redukcję prędkości podczas lotu. Za ich przykładem pójdą najprawdopodobniej wszyscy tani przewoźnicy.
Nowe rozwiązanie wprowadziły na razie dwie brytyjskie kompanie - Easyjet i BMI. Ich piloci mają zmniejszyć prędkość o ok. 2 proc. To odpowiedź na wciąż drożejącą ropę - tłumaczy w "The Guardian" rzecznik Easyjet, drugiego największego po Ryanair taniego przewoźnika.
Dłużej na szynach
Jak podaje brytyjska gazeta, wzrost cen ropy, ostatnio do 142 dolarów za baryłkę, zaczyna oddziaływać na każdy niemal środek transportu w Wielkiej Brytanii. Wcześniej koleje First Group zorganizowały pilotaż dla maszynistów, by nauczyć ich równomiernej jazdy między stacjami. Gwałtowne przyspieszenia i zwalnianie powodują większe spalanie paliwa.
Dłużej na wodzie
Droższe paliwo wydłużyło także czas podróży pasażerom promów. Jeden z przewoźników, Stena Line zapowiedział już, że podróż z północnej Walii do południowo-zachodniej Szkocji wydłuży się o 20 minut. To dużo, zważywszy, że dotychczas rejs trwał 99 minut.
Analitycy rynku twierdzą, że zmiany wprowadzane przez brytyjskich przewoźników są najprawdopodobniej zwiastunem ogólnoeuropejskiej tendencji. Z czasem więc zaczniemy latać wolniej także nad Polską.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24