Coraz silniejsze euro spędza sen z oczu rządzącym. Jeśli pod koniec roku za jedno będzie trzeba płacić powyżej 4,70 zł, nasz dług publiczny prawdopodobnie przekroczy konstytucyjną granicę 55 proc. PKB. Dlatego resort chce od przyszłego roku zmienić sposób liczenia zagranicznej części zadłużenia. Podstawą ma być średni kurs w ciągu roku, a nie kurs z 31 grudnia.
Polski dług publiczny składa się z części krajowej i zagranicznej. Ta druga wyrażona jest w walutach obcych, ale pod koniec roku przeliczana na złotówki - po kursie z 31 grudnia. W przeszłości NBP i BGK kilkakrotnie interweniowały pod koniec roku na rynku, tak by zbić kurs 31 grudnia i w rezultacie zmniejszyć zadłużenie w złotówkach.
Wszystko po to, by dług nie przekraczał kolejnych konstytucyjnych progów. Obecnie nasz dług znajduje się tuż pod drugim progiem, wynoszącym 55 proc. PKB. Jeśli zostanie on przebity, w przyszłym roku rząd będzie zobowiązany do przeprowadzenia bolesnych cięć i zrównoważenia budżetu.
Według ekspertów granica 55 proc. PKB zostanie przekroczona, jeśli euro podrożeje do 4,70 zł, a zatem do poziomu niewiele wyższego niż dziś (ok. 4,52 zł). Dlatego analitycy rynkowi są niemal pewni, że do końca roku NBP lub BGK przynajmniej raz zainterweniuje na rynku, sprzedając swoje rezerwy walutowe i umacniając złotego.
Nowy pomysł
Aby w przyszłości uniknąć konieczności walki o kurs złotego pod koniec roku i zmniejszyć zagrożenie ew. ataku spekulacyjnego na naszą walutę, MF chce by zagraniczny dług liczony był inaczej - nie na podstawie kursu z 31 grudnia, ale średniego kursu z całego roku.
Taką zmianę zapowiedział wiceminister finansów Dominik Radziwiłł w wywiadzie dla "Parkietu" i "Rzeczpospolitej". Resort planuje jej wprowadzenie dopiero w przyszłym roku.
Z wyliczeń "Rz" wynika, że gdyby pomysł MF obowiązywał już w 2011 r., ogólne zadłużenie naszego kraju byłoby niższe na papierze o ponad 23 mld zł.
Resort chce też, aby pożyczone, a jeszcze nie wydane pieniądze, były odliczane od ogólnej kwoty zadłużenia.
Plusy i minusy
Zdaniem Ignacego Morawskiego z Polskiego Banku Przedsiębiorczości, liczenie długu na podstawie średniego kursu, jest nieco kontrowersyjnym pomysłem. - 31 grudnia my chcemy wiedzieć, jaki jest dług publiczny na ten dzień, nie jaki był średnio w styczniu, lutym, marcu, tylko jaki jest na koniec roku. Propozycja, ma pewne zalety, ponieważ ogranicza możliwość gry spekulacyjnej pod poziom długu, ale wydaje mi się, że można byłoby próbować ograniczyć ryzyko takiej gry w inny sposób - ocenił Morawski w rozmowie z TVN CNBC.
Jednak ekonomiści, z którymi rozmawiała "Rz", oceniają propozycję pozytywnie. – Od dawna proponowaliśmy, aby przy przeliczaniu zadłużenia brać pod uwagę średnioroczny kurs. To wykluczy wszelkie spekulacje i manipulacje kursem złotego - powiedział Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. - Jeśli zaczniemy brać pod uwagę kurs średnioroczny, ryzyko ataków spekulacyjnych się zmniejszy - przyznał Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
Źródło: tvn24.pl, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC, fot. sxc.hu