Brak atrakcyjnych działek budowlanych wywołał zainteresowanie terenami rolnymi. Zaciera się granica pomiędzy cenami gruntów budowlanych i rolnych, tam gdzie jest nadzieja uzyskania decyzji o warunkach zabudowy - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Zainteresowanie gruntami rolnymi jest ogromne. Działki rolne z linią brzegową w okolicach Wielkich Jezior Mazurskich kosztują nawet po 60 zł za metr kwadratowy. Ale nawet kilkaset metrów dalej ich cena wciąż przekracza 30 zł. W Wetlinie w Bieszczadach ceny gruntów rolnych sięgają 50-60 zł za metr.
Nie zraża to inwestorów. -Zakupy spekulacyjne gruntów rolnych są coraz częstsze. Inwestorzy nabywają całe połacie ziemi - mówi Jerzy Dobrowolski, ekspert z firmy doradczej Cushman & Wakefield Polska.
Nagły wzrost zainteresowania działkami rolnymi nie jest zaskakujący. Na rynku brakuje działek budowlanych. A te, które się pojawiają, często są przedmiotem licytacji między zainteresowanymi ich kupnem. Wiele osób nie traktuje ich nawet jako tereny pod przyszłą budowę, ale jako inwestycję.
Polacy od wielu miesięcy bombardowani byli informacjami, ile można było zarobić, kupując mieszkania czy apartamenty. Dla wielu drobnych inwestorów ich zakup, zwłaszcza w największych miastach, był poza zasięgiem. Podobnie z najatrakcyjniejszymi działkami budowlanymi. Stać ich natomiast na mniejsze grunty rolne. Głównie w miejscach, gdzie wciąż, mimo rosnących cen, metr kosztuje od kilkunastu do 20 - 30 zł.
- Niestety, część kupujących takie grunty kompletnie nie wie, co dalej z nimi robić. Myślą o przekwalifikowaniu, tymczasem okazuje się, że danej działki nie da się przekwalifikować. I inwestycja okazuje się zupełnie nietrafiona - ostrzega Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający firmy doradczej CEE Property Group.
Źródło: Rzeczpospolita