Koniec tygodnia przyniósł spadki na światowych giełdach. Coraz więcej ekspertów jest zdania, że jeśli potrwa to dalej, to może zapoczątkować globalną recesję.
W piątek już na otwarciu londyńska i paryska giełda spadły o 3 proc., w Niemczech zanotowano półtoraprocentowy spadek. Miliardy dolarów są po prostu wymiatane z rynków.
Obecna sytuacja jest wynikiem kryzysu hipotecznego w USA. Amerykańskie banki pożyczyły pieniądze, których teraz nie mogą odzyskać. Bardzo niekorzystnie na amerykańskie, a w efekcie światowe giełdy wpłynęło też zamrożenie przez francuski bank BNP Paribas trzech funduszy inwestycyjnych, które swoje środki lokowały właśnie w rynku amerykańskich kredytów hipotecznych. Na taką decyzję banku wpływ miał przede wszystkim upadek American Home Mortgage - 10 pod względem wielkości firmy na amerykańskim rynku w tym sektorze. Wartość zamrożonych inwestycji sięga 2 mld euro.
Aby zaspokoić głód kapitału, który wystąpił wśród prawie wszystkich europejskich banków po gwałtownym wzroście stóp procentowych na rynku międzybankowym, Europejski Bank Centralny przeznaczył prawie 95 mld euro na nielimitowane pożyczki dla nich. Ma to pomóc ustabilizować wzrost stóp.
Wstrząsy na amerykańskich i europejskich rynkach przeniosły się również do Azji. Japońska Nikkei spadła prawie o 2,5 proc. Giełda w Hong Kongu straciła 2,88 proc. - na to wpływ miało również wstrzymanie obrotów z uwagi na zagrożenie cyklonem.
Wzorem EBC, wielkie pożyczki dla banków chce uruchomić również bank centralny Korei Południowej. Australijski Bank Rezerw przeznaczył na pożyczki dla australijskich banków prawie 5 mld dolarów. Banki centralne Malezji, Indonezji i Filipin wyprzedają posiadane przez nie dolary, aby nie dopuścić do spadku lokalnej waluty.
Źródło: bbc.co.uk, webhosting.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24