Europejski nadzór bankowy pozostanie bez większego wpływu na polskie banki, dopóki Polska jest poza strefą euro - uważa większość ekspertów. Nie można jednak wykluczyć, że nadzorowane przez Europejski Bank Centralny banki w eurolandzie mogą wpływać na politykę należących do nich banków polskich. Decyzja o wprowadzeniu wspólnego nadzoru bankowego w strefie euro zapadła podczas trwającego właśnie w Brukseli szczytu Unii Europejskiej.
Pytani przez tvn24.pl eksperci podkreślają, że europejski nadzór bankowy będzie w większym stopniu wpływał na banki w Polsce, kiedy nasz kraj wejdzie do strefy euro.
Jak wskazywał na antenie TVN24 Rafał Wojda z CNBC Biznes, analitycy są jednak podzieleni w opinii, w jakim stopniu właściciele polskich banków z eurolandu mogą wpłynąć na to, co będzie się działo z ich aktywami w naszym kraju.
- Z jednej strony, i to jest przeważająca opinia, nowy nadzór bankowy pozostanie bez wpływu na banki w Polsce, ale są też tacy, którzy twierdzą, że to, iż banki-matki będą pod nadzorem Europejskiego Banku Centralnego, może wpływać na politykę polskich banków - powiedział Wojda.
Na razie Polska, jak zasugerował premier Donald Tusk, nie przystąpi do tego systemu. M.in. dlatego, że nasz kraj, będący poza eurolandem, nie zasiada w radzie Europejskiego Banku Centralnego, który ma ów nadzór sprawować.
Jednak w opinii analityka finansowego Marka Zubera, jeśli Polsce zależy na wejściu do strefy euro, to powinniśmy powoli wdrażać zasady, które będą narzucane przez Europejski Bank Centralny bankom eurolandu.
"Ja bym się nie pchał"
Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, jest zdania, że Polska nie powinna podlegać europejskiemu nadzorowi bankowemu.
- Polski nadzór bankowy jest dobry, nie ma potrzeby, by go wzmacniać - ocenił w rozmowie z tvn24.pl Kuczyński. I dodał: - To rozwiązanie dobre tylko dla eurolandu, jeśli chodzi o Polskę, to bym się nie pchał.
Analityk zauważył także, że siłą rzeczy nowy nadzór bankowy będzie się skupiał na spółkach-matkach banków, które mają siedziby poza Polską, a których interesy nie muszą być zbieżne z polskimi filiami.
Nie ma innej drogi?
Na podobne niebezpieczeństwo wskazał Jacek Wiśniewski, były główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska. Zaznaczając jednocześnie, że istotne będzie dla Polski to, na czym konkretnie będzie polegał wspólny nadzór finansowy (na razie nie ma w tej sprawie konkretów, nie wiadomo, w jakiej formie miałby działać).
- Jeśli wspólny nadzór bankowy dotyczyłby reguł ostrożnościowych, norm kapitałowych i płynnościowych, to nie widzę problemu. Jednak w przypadku, gdyby wspólny nadzór bankowy dotyczył przepływu kapitału i depozytów między spółkami-matkami a spółkami-córkami, to istniałoby niebezpieczeństwo, że decyzje podjęte w ramach tego nadzoru byłyby korzystniejsze dla spółek-matek np. z francuskiego czy niemieckiego sektora bankowego - powiedział Wiśniewski.
I dodał: - A to mogłoby zmienić sytuację polskiego sektora bankowego, którego banki są spółkami-córkami banków zagranicznych. Według Zubera, kryzys finansowy oraz problemy z bankami hiszpańskimi i francuskimi pokazują, że ściślejszy nadzór bankowy jest potrzebny. - Nie ma innej drogi, i cieszę się, że UE nią poszła - zaznaczył analityk.
Decyzję o wspólnym nadzorze bankowym, jaka zapadła podczas trwającego szczytu UE, podjęto w efekcie kryzysu zadłużeniowego w krajach UE. Rozmowy, które odbyły się w czwartek wieczorem w Brukseli, w znacznej mierze dotyczyły harmonogramu i kształtu powstającego europejskiego nadzoru bankowego. Docelowo kontrolę nad działalnością około sześciu tysięcy banków eurolandu ma objąć Europejski Bank Centralny. Być może stanie się to w 2014 roku.
Autor: mac//gak/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24