W połowie 2000 roku martwiliśmy się, czy trzeba będzie za niego płacić 5 złotych. Teraz dolar kosztuje niemal o połowę taniej - zaledwie 2 złote 71 groszy.
Dolar permanentnie traci też w stosunku do euro - 1.3920 dolara kosztuje jedno euro. Jest to najniższy w historii kurs w stosunku do unijnej waluty.
Główna przyczyna to spodziewane przez rynek przeciwdziałanie spadkowi kursu przez banki centralne po obu stronach Atlantyku i ostrzeżenia o możliwości dalszych turbulencji na rynkach finansowych ze strony ministra skarbu USA.
Nagły spadek dolara wobec euro nastąpił po wypowiedzi ministra skarbu USA Henry Paulsona na spotkaniu z szefami kilku największych firm finansowych USA. Powiedział on, że niestabilność rynków finansowych potrwa jeszcze jakiś czas, zwłaszcza w sferze kredytów hipotecznych zwiększonego ryzyka.
Istotnym czynnikiem oddziałującym na wzajemny kurs obu głównych walut światowych są prognozy przyszłych decyzji zawiadujących nimi banków centralnych. Rynki finansowe spodziewają się, że na najbliższym posiedzeniu 18 wrześnie amerykańska Rezerwa Federalna (Fed), czyli bank centralny USA, obniży i to aż o pół punktu stopę procentową. To z kolei zmniejszy dochodowość lokat w amerykańskiej walucie. Natomiast Europejski Bank Centralny nie wyklucza, że w związku zagrożeniem inflacyjnym będzie zmuszony podnieść własną stopę procentową.
Odmienność prognozowanych kierunków działań obu banków centralnych powoduje, że inwestorzy zamieniają swoje aktywa dolarowe na euro, co powoduje wzrost kursu waluty europejskiej, która już wkrótce może przekroczyć psychologiczną granicę 1,40 dol.
Na tanim dolarze zarobią ci wszyscy, którzy chcą sprowadzać towary z Azji czy ze Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że już teraz np. samochody sprowadzane właśnie stamtąd, mimo wyższych kosztów transportu i ceł, kosztują prawie tyle samo co sprowadzone z innych krajów Unii Europejskiej.
Tańsze są też wyjazdy zagraniczne i to nie tylko za ocean, ale wszędzie tam, gdzie za dolary można załatwić prawie wszystko. Tani dolar to przede wszystkim niższe ceny paliw. Szczególnie jest to ważne w chwili, gdy na światowych giełdach cena ropy przekroczyła historyczną granicę rekordu - 80 dolarów.
Polska gospodarka jednak nie reaguje na osłabienie amerykańskiej waluty. Jest coraz mniej od niego zależna, bo większość operacji rozliczanych jest już w euro. Podobnie konsumenci – osłabienie dolara powinno im przynieść same korzyści. Narzekać za to mogą firmy, które swój eksport rozliczają właśnie w dolarach.
Jednak słaby dolar ratuje polskich kierowców przed drastycznymi cenami paliw. Polscy producenci ustalają cenniki i zmieniają je w zależności od notowań giełdowych. Mocny złoty powoduje, że w naszych rafineriach ceny hurtowe rosną wolniej.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24