Wyjście Skarbu Państwa z sektora energetycznego i sprzedaż części udziałów państwa w kilku największych firmach zmniejszyłyby potrzeby pożyczkowe Polski o ok. 70 mld zł, co odpowiada ok. 5 proc. PKB - oceniają eksperci z Fundacji FOR.
- Mamy nadmierną, czyli szkodliwą obecność państwa w gospodarce, z punktu widzenia naszego rozwoju" - stwierdza przewodniczący FOR prof. Leszek Balcerowicz.
Twórca polskich reform gospodarczych wskazał, że udział państwa polskiego w gospodarce wciąż jest wyższy niż średnio na Zachodzie. - Odpolitycznienie gospodarki przez prywatyzację jest zasadniczą reformą. To reforma ustrojowa - dodał.
Prywatne lepsze
Według niego prywatne firmy działają lepiej, poza tym politykom trzeba odebrać możliwość rozdawania stanowisk w firmach. Balcerowicz zaznaczył, że przyspieszenie prywatyzacji byłoby buforem, który wzmocniłby gospodarkę oraz zmniejszył przyrost długu publicznego, zanim zostaną przeprowadzone zasadnicze reformy m.in. finansów publicznych.
- Jeżeli ktoś myśli o rozwoju naszej gospodarki, to musi myśleć o prywatyzacji jako o fundamentalnej reformie - powiedział Balcerowicz. Wskazał, że zgodnie z raportem OECD, informującym o odsetku dochodów z prywatyzacji do PKB w latach 2000-2007, Polska jest na końcu listy.
Polska jak Turcja i Grecja
Wiktor Wojciechowski z FOR powiedział, że według OECD Polska należy do państw, obok Turcji i Grecji, które mają największy wpływ na działalność przedsiębiorstw. Mamy też rekordowy w UE odsetek osób zatrudnionych w spółkach, na który wpływ mają politycy: ponad 16 proc.
Wojciechowski podsumował 2,5 roku rządów obecnej ekipy PO-PSL z punktu widzenia prywatyzacji. Według niego pierwsze dwa lata (2008-2009) "nie zachwycają". - Kadry, które zostały odziedziczone po poprzedniej ekipie rządowej bały się prywatyzacji. Trzeba było ten aparat przestawić na nowy tor - powiedział.
"Pseudoprywatyzacja"
Jako drugą przyczynę wskazał kryzys finansowy i związany z tym spadek zainteresowania inwestorów. Podkreślił jeszcze jeden element - istotny udział w przychodach z prywatyzacji, przychodów z tzw. pseudoprywatyzacji. Wytłumaczył, że chodzi o sprzedaż udziałów Skarbu Państwa innym spółkom z udziałem Skarbu Państwa. - To nie jest prywatyzacja, bo ostateczną władzę w tych przedsiębiorstwach sprawują ci sami politycy, tylko struktura właścicielska jest bardziej skomplikowana - powiedział.
Dodał, że z analizy FOR wynika, że w 2008 r. dwie trzecie przychodów z prywatyzacji pochodziło właśnie z "pseudoprywatyzacji", a w 2009 r. odsetek ten obniżył się do ok. 20 proc. Zdaniem Wojciechowskiego w tym roku tego typu transakcji jest niewiele.
Ekspert ostrzegł jednak, że jest ryzyko, iż dojdzie do nich w drugiej połowie roku. Wskazał na możliwość zakupu kontrolnego pakietu Energi przez PGE i większościowego pakietu akcji Lotosu przez Orlen lub PGNiG. Jeżeli umowy doszłyby do skutku to przychody z "pseudoprywatyzacji" stanowiłyby 1/3 realizacji planu prywatyzacyjnego opiewającego na kwotę 25 mld zł.
Sprzedać najwieksze firmy?
Wojciechowski powiedział, że aby zwiększyć przychody z prywatyzacji Skarb Państwa musi skupić się na sprzedaży udziałów w największych podmiotach z sektora elektroenergetycznego, ale także wycofać się w dużym stopniu z udziałów w Lotosie, PGE, PGNiG, Orlenie, PKO BP, KGHM i PZU.
Według niego, jeżeli SP całkowicie wycofałby się z udziałów w Tauronie, Enerdze, i Enei, to uzyskałby ok. 33-37 mld zł. Drugie tyle mógłby uzyskać z obniżenia zaangażowania w pozostałych firmach. - Gdyby takie transakcje udało się przeprowadzić, to potrzeby pożyczkowe państwa zmniejszyłyby się o ok. 70 mld zł, co odpowiada ok. 5 proc. PKB. To bufor, który zmniejszyłby tempo narastania długu publicznego w Polsce - oświadczył Wojciechowski.
Nacjonalizacja?
Leszek Balcerowicz odniósł się natomiast do informacji o możliwości przejęcia BZ WBK przez PKO BP. Jego zdaniem byłby to przykład nacjonalizacji. - Doświadczenie i badania naukowe są jednoznaczne. Im większy jest udział własności państwowej, czyli polityki w bankach, tym większe ryzyko kryzysu - powiedział profesor. Jego zdaniem największy odsetek banków, które wpadały w tarapaty, to banki państwowe.
- Pomijanie tych doświadczeń jest wyrazem ślepoty na rzeczywistość, albo wyrazem aroganckiego przekonania, że u nas będzie inaczej, czyli nieuczenia się na cudzych błędach - ocenił.
Rząd BZ WBK chce kupić
Szef rady gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku, Jan Krzysztof Bielecki powiedział w wywiadzie udzielonym PAP przed dwoma tygodniami, że nie widzi powodu, dla którego PKO BP miałoby nie przejąć BZ WBK, jeśli tylko transakcja ta miałaby sens biznesowy. Według Bieleckiego zwiększenie udziału Skarbu Państwa w sektorze bankowym - w efekcie takiej transakcji - nie powinno być problemem.
Były premier zwrócił uwagę, że udział Skarbu Państwa w polskim sektorze bankowym oraz udział krajowych podmiotów w nim jest bardzo mały, zdecydowanie mniejszy niż w innych państwach UE. Nie przekracza on 25 proc., resztę mają międzynarodowe podmioty zagraniczne. "Nie widzę problemu, gdyby ta relacja zmieniła się o kilka procent" - oświadczył wtedy Bielecki.
W połowie lipca minister skarbu Aleksander Grad podkreślił, że Skarb Państwa zdecydowanie popiera projekt dotyczący przejęcia BZ WBK przez PKO BP. "To jest dobry projekt biznesowy dla spółki" - zaznaczył.
Właściciel 70,4 proc. udziałów BZ WBK, irlandzki bank AIB zmuszony jest sprzedać polski bank, ponieważ musi się rekapitalizować i zwiększyć rezerwy o 7,4 mld euro do końca 2010 r. Sprzedaż BZ WBK - według niektórych ocen - przyniosłaby mu ok. 2,4 mld euro. Zainteresowanie przejęciem BZ WBK wyraziło kilka grup bankowych, w tym PKO BP.
Źródło: PAP, TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES