Był 22 lipca 1973 roku, gdy w całkiem nowej Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej oficjalnie uruchomiono produkcję Fiata 126p. I choć bywał przez Polaków nazywany "kaszlakiem" i "toczydełkiem", to zmienił w ich życiu bardzo wiele.
Pierwsze maluchy zjechały z taśmy już na początku czerwca 1973 roku, ale ponieważ w Polsce Ludowej najważniejsze wydarzenia musiały mieć swój początek w rocznice ważnych wydarzeń, oficjalnie produkcję Fiata 126p rozpoczęto 22 lipca, czyli w dniu Narodowego Święta Odrodzenia Polski (obchodzonego do 1989 roku).
Ogromne zainteresowanie
Do końca 1973 roku w Bielsku-Białej wyprodukowano 1500 sztuk malucha, co rzecz jasna było kroplą w morzu potrzeb. Nic też dziwnego, że już we wrześniu 1975 roku uruchomiono drugą linię produkcyjną, tym razem w zakładzie w Tychach.
Przez cały okres produkcji maluch zachował swoją sylwetkę, ale pod maską i w kabinie zachodziły spore zmiany. Po 1978 roku jego silnik powiększył się z 600 do 652 cm kw., dzięki czemu uzyskano wzrost mocy do 17,7 kW. Stworzono też nowy design tablicy przyrządów i zderzaki z tworzywa sztucznego.
Mimo wysokiej ceny - 69 tys. zł (równowartość 30 średnich pensji miesięcznych z tamtego czasu) i 110 tys. zł w drugim obiegu - Fiat 126p cieszył się ogromnym wzięciem.
Wkrótce też zaprojektowano kilka jego wersji.
650 Special została wyposażona między innymi w regulowane siedzenia i ogrzewaną szybę tylną. 650 Lux miała bardziej komfortowy kształt siedzeń, znacznie lepsze hamulce, a także odchylane szyby tylnych, bocznych okien. Z kolei wersja 650 Komfort oprócz tego wszystkiego miała okrycia siedzeń z welutyny i powiększone zderzaki, co nieco wydłużyło sylwetkę pojazdu.
Malucha wykorzystywano także w niemal nieistniejącym do tamtej chwili w Polsce sporcie motorowym.
Drugie życie malucha
W latach 1999 i 2000 odnotowano jednak pięćdziesięcioprocentowy spadek sprzedaży auta przy równie gwałtownym wzroście sprzedaży samochodów konkurencyjnych - Fiata Seicento i Daewoo Matiza.
We wrześniu 2000 roku zdecydowano się przerwać produkcję, wypuszczając na rynek ostatnie 150 egzemplarzy. Przy dostępie do coraz tańszych marek zagranicznych, które zalały Polskę w latach dziewięćdziesiątych, to, że malucha produkowano tak długo, samo w sobie jest fenomenem. Ale maluch nie zniknął.
Jesienią 2000 roku rozpoczęło się jego drugie życie: jako legendy i kolekcjonerskiej gratki. Ale nie tylko. W chińskim mieście Wenzhou około 5 tys. jego egzemplarzy doskonale sprawdziło się w roli taksówek, niezwykłą popularnością cieszył się też na Kubie i nieco tylko mniejszą w Australii.
Ostatnio trafił nawet do Hollywood. A to za sprawą aktora Toma Hanksa, który zakochał się w polskim samochodzie najprawdopodobniej na planie filmu "Inferno", który kręcono w Budapeszcie.
W odpowiedzi na twitterowe deklaracje tej miłości ze strony Hanksa mieszkańcy Bielska-Białej ufundowali mu i przesłali w 2017 roku jeden egzemplarz.
Autor: mb/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Stiopa CC BY-SA 4.0 Wikipedia