Kolejna nieduża firma śmiało stawia kroki w produkcji samochodów elektrycznych i pokazuje, na co stać zbudowany przez nią prototyp. W wyścigu na prostej wzięły udział Ferrari California, Tesla Model S i Edna.
Nie ma chyba lepszego sposobu na pokazanie faktycznej potęgi elektronów jako źródła energii dla napędu samochodu niż tzw. drag race. Tym razem zrobił to start-up o nazwie Atieva, który ma ambitne plany produkcji samochodów elektrycznych. Firma z siedzibą w Dolinie Krzemowej zatrudnia rzesze byłych pracowników Tesli.
Niedawno umieścili oni w internecie film, w którym po raz pierwszy pokazują swój prototypowy samochód. To zmodyfikowany Mercedes Vito, który roboczo nazwano Edna. Auto ma mieć 900-konny silnik i napęd na 4 koła. Atieva zamierza zamontować ten napęd w sedanie, którego sprzedaż ma ruszyć w 2018 r.
Wciąż nie wiemy, jak będzie wyglądał samochód elektryczny z tej firmy i czy w ogóle uda się doprowadzić projekt do etapu produkcji seryjnej. I chociaż to jeszcze nie czas, żeby kupować akcje firmy, warto zobaczyć w pełni funkcjonalny prototyp.
Z taką mocą i wszystkimi kołami pędnymi łatwo się domyślić, co van na sterydach zrobi z tzw. „Bejbi Ferrari”, które pod maską kryje 560 KM w najmocniejszej wersji. Co na to Tesla? Nie wiemy, którą wersję modelu S wystawiono do walki. Po przyspieszeniu można jednak wnioskować, że może to być P90D, u której łączna moc wynosi 772 KM.
Na papierze zatem wynik pojedynku wydaje się być oczywisty. Ale co innego teoria, co innego praktyka.
Autor: jt//ms / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: atieva.com | Atieva