Po tym, jak w miejscowości Stare Masiewo (woj. podlaskie) żołnierz potrącił śmiertelnie żubra, towarzyszący zwierzęciu byk nie chciał odstąpić go na krok. Zachowanie to zarejestrował jeden z okolicznych mieszkańców. Sołtys wsi relacjonuje, że żubra trzeba było odganiać, żeby żandarmeria mogła przeprowadzić oględziny miejsca wypadku.
- Żubr jest zwierzęciem stadnym, a byki - szczególnie w okresie zimowym - przebywają razem, chociażby w miejscach dokarmiania. Na pewno więc między zwierzętami tworzy się więź. Zachowanie, które zostało zaobserwowane w Starym Masiewie, może świadczyć o pewnym odczuwaniu straty - komentuje prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.
W niedzielę (12 listopada) w miejscowości Stare Masiewo niedaleko granicy z Białorusią wojskowy samochód potrącił śmiertelnie żubra.
Profesor Kowalczyk: podobne zachowania też u słoni czy szympansów
Dawid Wierzbicki, sołtys Starego Masiewa, który w niedzielę ok. godz. 7.30 wyszedł z domu, gdy usłyszał, że na drodze coś się stało, relacjonuje, że żubra trzeba było odganiać, gdy przyjechała żandarmeria, która badała miejsce zdarzenia.
Jak widać na filmie nagranym przez jednego z okolicznych mieszkańców, byk, który towarzyszył potrąconemu zwierzęciu, na krok nie odstępował swojego kompana. Nawet gdy jego ciało zostało ściągnięte z drogi i przeniesione na przyczepę.
- Widziałem też takie zachowania podczas odstrzału żubrów. Członkowie stada podchodzili do martwego zwierzęcia i dotykali go pyskami. Niektórzy próbowali go nawet podnosić rogami. Takie zachowania jeszcze do niedawna przypisywane były wyłącznie istotom ludzkim. Obecnie obserwowane są też chociażby u słoni, szympansów czy też delfinów - opisuje prof. Kowalczyk.
Sołtys: żołnierze nagminnie jeżdżą z nadmierną prędkością
- Żołnierze mogą korzystać z drogi żwirowej prowadzącej do granicy. W przeciwieństwie do Straży Granicznej jeżdżą jednak asfaltówką po naszej wsi - mówi nam sołtys.
Według niego któregoś dnia może zginąć człowiek, bo żołnierze nagminnie jeżdżą z nadmierną prędkością.
- Jeszcze jakieś dwa miesiące temu przed wjazdem do wsi stał znak ograniczenia prędkości do 30 kilometrów na godzinę. Ustawiono go na wniosek mieszkańców, bo jeździły tędy pojazdy przywożące materiały do budowy ogrodzenia na granicy. Jednak i tak kierowcy nie zdejmują nogi z gazu, czy znak był, czy go nie ma - twierdzi.
Nie wierzy też, że - jak w niedzielę poinformował nas kapitan Iwo Sawa, rzecznik prasowy Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie - żołnierz jechał z prędkością około 40 kilometrów na godzinę, a zwierzę prawdopodobnie wyszło znienacka na drogę i kierowca nie zdążył wyhamować.
- Żubr, który został potrącony, był jeszcze większy niż ten, który przy nim stał. Kierowca, który jechałby około 40 kilometrów na godzinę, co najwyżej by go zranił, ale w żadnym razie nie zabił. Żubr to przecież nie jamnik – przekonuje sołtys.
Podobnego zdania jest Kowalczyk.
- Pojazdy wojskowe jeżdżą zbyt szybko. Również w Białowieży. Natomiast żubry to nie łosie. One nie wbiegają raptownie na jezdnię - podkreśla naukowiec.
Deklaracja żandarmerii i informacje policji
Kapitan Iwo Sawa podkreśla, że ustalenia na miejscu są jednak takie, że żubr wtargnął na jezdnię, a kierowca nie poruszał się z nadmierną prędkością, o czym ma świadczyć chociażby to, że pojazd ma jedynie niewielkie uszkodzenia.
- Natomiast jeśli chodzi o głosy mieszkańców, że żołnierze jeżdżą zbyt szybko, zobowiązuję się przekazać tę informację do wydziału prewencji. Jeżeli będzie taka możliwość, zwiększona zostanie liczba patroli - deklaruje.
Poproszona przez nas o sprawdzenie statystyk młodszy aspirant Paulina Pawluczuk-Kośko z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce informuje, że za pośrednictwem Krajowej Mapy Zagrożeń mundurowi otrzymali sporo zgłoszeń dotyczących przekraczania prędkości przez pojazdy wojskowe.
- W takich przypadkach, jeśli informacje zostaną przez nas zweryfikowane, na miejsce kierowane są dodatkowe patrole. Najczęściej zgłoszenia dotyczą Białowieży, okolic Białowieży oraz trasy Hajnówka - Białowieża - zaznacza.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Filinowicz