Na Cmentarzu Głównym w Przemyślu odbył się pogrzeb Damiana Sobola, polskiego wolontariusza, który zginął pierwszego kwietnia w Strefie Gazy po ataku rakietowym izraelskiego wojska na konwój humanitarny. - Zapłacił najwyższą cenę za to, że niósł pomoc innym. Od zawsze chciał pomagać - mówili po uroczystości jego bliscy.
Uroczystości pogrzebowe Damiana Sobola rozpoczęły się w sobotę różańcem w kościele pod wezwaniem św. Józefa przy ul. św. Jana Nepomucena w Przemyślu. Następnie, tuż przed mszą św. Dariusz Dudek, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, odczytał list do uczestników uroczystości i wręczył, na ręce rodziny zmarłego, przyznany pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Pożegnać 35-letniego wolontariusza przyszli jego najbliżsi i mieszkańcy miasta, którzy go nie znali, ale chcieli okazać mu szacunek. - To był taki dobry chłopak. Zawsze zabiegany, zawsze chciał coś zrobić dla innych. Nie wiem nawet, skąd się to u niego wzięło, co w nim tkwiło takiego, że wszędzie go było pełno. Za swoją chęć niesienia pomocy zapłacił najwyższą cenę, cenę życia - mówiła po uroczystości Lucyna Szczurowska, ciocia Damiana Sobola.
Na uroczystości pogrzebowej obecni byli też inni wolontariusze. Wśród nich była Lucyna Drymajło, która Damiana poznała przy okazji organizowania pomocy dla uchodźców z Ukrainy.
- Taki anioł jak Damian powinien zostać z nami na ziemi. Nie potrzebują tam w niebie kolejnych. Był przyjazny, wesoły i odważny mówiła. - Moje ostatnie z nim wspomnienie jest takie, że przyszedł do nas i powiedział, że jedzie na Ukrainę, bo tam jest potrzebny. Zapytałam, czy się nie boi, a on, że nie. Bo gdzie jest miłość i empatia nie ma miejsca na strach - wspominała.
Coś, z czego nie można zrezygnować
Pani Lucyna dodała, że Damian Soból pomagał, bo nie wyobrażał sobie, żeby być obojętnym na zło.
- Kiedy raz człowiek przytuli zagubione, przerażone dziecko uciekające przed wojną, kiedy nakarmi je, da zabawkę i nadzieję, bo już nigdy więcej nie będzie potrafił się zdystansować - mówiła. Czytaj też: Zginął w izraelskim ataku. Ostatnie nagranie z udziałem Polaka
Zaznaczyła przy tym, że nie może pogodzić się z tym, co spotkało polskiego wolontariusza w Strefie Gazy.
- Chłopak pełen energii i miłości do drugiego człowieka stał się celem. Oni tam praktycznie urządzili sobie na nich polowanie. To jest po prostu szokujące - powiedziała.
Atak rakietowy
Damian Soból był jednym z siedmiorga wolontariuszy organizacji World Central Kitchen, która niosła pomoc mieszkańcom Strefy Gazy. Wolontariusze jechali trzema oznakowanymi samochodami. Przejazd był wcześniej zgłoszony do izraelskiej armii. Mimo to pojazdy zostały zaatakowane. Izraelski dziennik "Haaretz" przekazał, że konwój humanitarny został zaatakowany za pomocą trzech rakiet.
Niedługo po ataku szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski przekazał, że strona izraelska wzięła na siebie odpowiedzialność za atak.
Pracownicy organizacji humanitarnej zginęli, gdy ich konwój został trafiony wkrótce po tym, jak nadzorowali oni rozładunek 100 ton żywności przywiezionej drogą morskiej do Strefy Gazy. Izraelska armia wyraziła "smutek" z powodu tego incydentu, a premier Benjamin Netanjahu nazwał zdarzenie niezamierzonym. Kondolencje popłynęły m.in. od prezydenta Izraela, a armia zapowiedziała dokładne śledztwo.
Damian Soból - kim był
Damian Soból związał się z organizacją World Central Kitchen (WCK) w 2022 roku, tuż po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę - wskazuje jego życiorys na stronie fundacji World for Ukraine, dla której przemawiał podczas ubiegłorocznego Szczytu W4UA. Początkowo został przez WCK zatrudniony w roli tłumacza, w późniejszym czasie "ze względu na swoje zaangażowanie" objął stanowisko koordynatora ds. pomocy doraźnej.
- (Damian) był świetny do wszystkiego. To był człowiek do każdego zadania. Rozwiązywał każdą trudność, jaka się nadarzała. WCK to dostrzegło i błyskawicznie go awansowało - wspominał w rozmowie z tvn24.pl prezes Fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski, który w ostatnich latach wielokrotnie współpracował z Polakiem
W ramach pracy dla WCK Damian Soból nie tylko angażował się w pomoc na granicy polsko-ukraińskiej, ale też wyjeżdżał na akcje do Kijowa, Lwowa, Buczy czy Charkowa. W lutym ubiegłego roku, kiedy trzęsienie ziemi nawiedziło Turcję, udał się do Elbistanu, by tam pomagać poszkodowanym przez żywioł. Na miejscu ponownie "wziął członków Fundacji Wolne Miejsce pod swoje skrzydła".
- W Turcji gotowaliśmy po 10 tysięcy ciepłych posiłków dziennie, mimo że nie mieliśmy dostępu do sklepów. Damian organizował nam bardzo dużo produktów. Dzięki niemu mieliśmy jak gotować, jak karmić ludzi. Kiedykolwiek mieliśmy jakiś problem, czy to z produktami, czy to z zimową pogodą, wystarczył jeden telefon, a Damian błyskawicznie się pojawiał. Wiedział, jak wszystko naprawić, jak wszystko zorganizować - mówił Rykowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24