Policjanci zatrzymali w pobliżu miejscowości Poniatowicze (Podlaskie) 20-letnią wolontariuszkę Klubu Inteligencji Katolickiej, który prowadzi przy polsko-białoruskiej granicy punkt interwencji kryzysowej. Według policji jechała po czterech obywateli Kuby. Usłyszała zarzut usiłowania pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy. KIK uważa zarzut za absurdalny.
W piątek (25 marca) po południu, dyżurny komendy w Sokółce otrzymał zgłoszenie o podejrzanym samochodzie, który poruszał się w rejonie wsi Poniatowicze. Policjanci, dojeżdżając do miejscowości, zauważyli mitsubishi na warszawskich numerach rejestracyjnych.
"Za jego kierownicą siedziała 20-letnia mieszkanka Mazowsza. Najpierw kobieta twierdziła, że jedzie do sklepu, a następnie, że wiezie leki imigrantom. Jednak ani zakupów, ani leków nie miała" – czytamy w komunikacie Komendy Powiatowej Policji w Sokółce.
Sąd odrzucił wniosek o areszt
Według policji, kobieta jechała po czterech obywateli Kuby, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską. Po postawieniu jej zarzutów usiłowania pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy (grozi za to kara od ośmiu lat pozbawienia wolności) Prokuratura Rejonowa w Sokółce wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt, którego ten jednak nie uwzględnił.
Art. 264. § 1 Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. (uchylony). § 2. Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 3. Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Prokuratura potwierdza informacje o postanowieniu sądu, ale nie podaje szczegółów sprawy. Szef tej prokuratury Artur Kuberski powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że nie jest wykluczone zaskarżenie postanowienia o odmowie aresztu.
KIK: zarzuty pozbawione jakichkolwiek podstaw
Chodzi wolontariuszkę punktu interwencji kryzysowej prowadzonego przy granicy od pół roku przez Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie - o czym w oświadczeniu poinformowała sama organizacja.
KIK podkreśla, że wolontariuszka była sama w samochodzie, poza strefą objętą zakazem przebywania. Zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy określa mianem "absurdalnego".
"W ocenie Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie zarzuty postawione naszej wolontariuszce są pozbawione jakichkolwiek podstaw i wpisują się w politykę zastraszania osób i organizacji niosących pomoc uchodźcom i migrantom przy granicy polsko-białoruskiej" - głosi oświadczenie opublikowane na stronie internetowej i w mediach społecznościowych KIK.
Klub pisze o dwóch kategoriach uchodźców
W ocenie organizacji, przejawami polityki - tak to ujęto - utrudniania pracy, represji i zastraszania są - obok zatrzymania i postawienia zarzutów wolontariuszce KIK - również zatrzymania kilka dni temu aktywistów Grupy Granica (zatrzymane zostały cztery osoby, które usłyszały zarzuty pomocnictwa do nielegalnego przekraczania granicy) oraz śledztwo dotyczące działalności punktu interwencji kryzysowej prowadzonego przez KIK.
KIK pisze też w oświadczeniu o dwóch kategoriach uchodźców: tych z terytorium Ukrainy i z terytorium Białorusi, z których "jedna jest traktowana z życzliwością i empatią, a druga z wrogością".
"Podobnie na kategorie dzieli się pomagających. Wolontariusze i organizacje udzielające pomocy dla uchodźców z Ukrainy są przedmiotem dumy naszych władz i mogą korzystać ze wsparcia funkcjonariuszy państwa. Udziałem pomagających przy granicy polsko-białoruskiej są podejrzliwość i represje" - pisze organizacja.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP Sejny