Myśliwy podczas polowania niedaleko miejscowości Grądy-Woniecko (woj. podlaskie) zastrzelił dwa łosie, myląc je z jeleniami i sarnami. 73-latek powiedział przed sądem, że "w najczarniejszych snach nie spodziewał się, że tak zakończy swoje długoletnie przygody myśliwskie". Przyznał, że bardzo żałuje tego, co się stało. Sąd warunkowo umorzył postępowanie. Wyrok nie jest prawomocny.
Strzały padły podczas zbiorowego polowania w listopadzie 2022 roku niedaleko podlaskiej miejscowości Grądy-Woniecko. 72-letni wówczas myśliwy zastrzelił dwa łosie - klępę oraz młodego łoszaka.
Pomylił je z innymi zwierzętami, na które prowadzone było polowanie. I choć łosie nie są w Polsce pod ochroną, to od 2001 roku obowiązuje moratorium, które wprowadza całkowity zakaz polowań na te zwierzęta.
Prokurator zmienił zdanie
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Zambrowie, która początkowo - biorąc pod uwagę m.in. fakt, że myśliwy nie był nigdy skazany - przesłała do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Później zmieniła jednak zdanie.
Jak w marcu, w rozmowie z tvn24.pl, stwierdził Marek Mioduszewski, szef Prokuratury Rejonowej w Zambrowie, po ponownym przeanalizowaniu materiału dowodowego stwierdził, że sprawę powinien rozstrzygnąć sąd. Wycofał więc swój poprzedni wniosek, a do sądu wpłynął akt oskarżenia.
Decyzja sądu w sprawie myśliwego
W poniedziałek (14 sierpnia) Sąd Rejonowy w Zambrowie warunkowo umorzył postępowanie karne wobec myśliwego. 73-letni obecnie mężczyzna ma zapłacić 5 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Sąd orzekł też przepadek broni myśliwskiej, z której padły strzały.
Wojewoda podlaski chciał, by oskarżony zapłacił również finansowy ekwiwalent za zabicie zwierząt, na których odstrzał od lat obowiązuje moratorium. Zambrowski sąd ocenił jednak, że przesłanki z przepisów mówiących o takim ekwiwalencie nie zostały w tej sprawie spełnione i odstąpił od zasądzenia takiego odszkodowania.
Pomylił łosie z jeleniami i sarnami
Tuż po polowaniu myśliwy mówił, że pomylił łosie z jeleniami i sarnami, na które odbywało się polowanie. Stwierdził też, że zwierzęta przebiegały przez drogę, a pod słońce nie widział dokładnie, że to nie jelenie, a łosie - klępa z łoszakiem. Oddał dwa szybkie strzały.
Przed sądem powtórzył te wyjaśnienia. Mówił, że w polowaniu brało udział kilkunastu myśliwych, a "w odstrzale była różna zwierzyna". W tym m.in. łania z młodym. Jak wyjaśniał, podczas trzech pierwszych pędzeń zwierzyny było widać m.in. jelenie i sarny, w ogóle nie było łosi.
W śledztwie myśliwy usłyszał zarzut polowania w czasie ochronnym - czyli w czasie obowiązywania moratorium na odstrzał łosi. Groziło mu do pięciu lat więzienia.
Tłumaczył, że na decyzję o oddaniu strzału miał niecałe pół sekundy
Przed sądem przyznał się. Mówił, że popełnił "fatalny błąd". Stwierdził, że strzela szybko i celnie, w kole łowieckim jest od 40 lat i nigdy nie był karany dyscyplinarnie.
- Bardzo żałuje tego czynu, w najczarniejszych snach nie myślałem, że tak zakończę swoje długoletnie przygody myśliwskie - powiedział w czasie procesu.
Zaznaczył, że - jak wyliczył, biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia - na decyzję miał niecałe pół sekundy, a między strzałami "góra dwie dziesiąte sekundy". - Ja się upewniłem, do jakiego zwierzęcia strzelam, ale popełniłem błąd - mówił.
Podkreślał, że gdyby prawidłowo rozpoznał cel, nie oddałby strzałów do łosi.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24