Sąd unieważnił przyjęty w ekspresowym tempie plan miejscowy. Wyrok nie jest jednak prawomocny, więc deweloper może starać się o pozwolenie na budowę bloku, który ma stanąć naprzeciwko zabytkowego domu przy ul. Grunwaldzkiej 20 w Białymstoku. Sprzeciwiają się temu okoliczni mieszkańcy, którzy obawiają się m.in., że inwestycja naruszy stosunki wodne i sprawi, że zwiększy się w tej okolicy ruch samochodów. Sprawa ma znaleźć swój finał w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
- Blok w najwyższym punkcie ma mieć 35 metrów wysokości i stanąć w narożniku dwóch arterii drogowych.
- Deweloper uspokaja, że nie ma zagrożenia, aby budowa podziemnych garaży sprawiła, że w piwnicy - stojącego naprzeciwko zabytkowego domu - zbierała się woda.
- Część radnych przyznała jednak, że głosowała za planem nie mając świadomości, że na osiedlu są protesty.
- Jak pisaliśmy w lipcu zeszłego roku, mieszkańcy prosili wojewodę o unieważnienie uchwały. Zrobił to jednak dopiero sąd.
- Jest to coś niesamowitego. Widzimy, że urzędnicy miejscy walczą o zagospodarowanie tego malutkiego kawałka, jakby walczyli o życie. Ciężko sobie wyobrazić, co ich do tego składnia i skąd w nich tyle determinacji – mówi Krzysztof Zdzitowiecki z zabytkowego domu przy ul. Grunwaldzkiej 20 w Białymstoku.
Budynek jest w jego rodzinie od lat. Zgodnie z uchwalonym przez radę miasta w maju zeszłego roku planem miejscowym po przeciwnej stronie wąskiej ulicy (w trójkącie między ulicami: Grunwaldzką, Wyszyńskiego i Sosnowskiego) ma stanąć blok, który w swoim najwyższym punkcie będzie mógł sięgać 35 metrów. Czyli 10, a nawet 11 kondygnacji (jedna kondygnacja to zazwyczaj 3,3 m - przyp. red.).
W zeszłym roku odbył się protest
Jak pisaliśmy w zeszłym roku, Zdzitowiecki razem z innymi mieszkańcami osiedla Przydworcowe jest przeciwny tej inwestycji.
Pod koniec czerwca obok domu przy Grunwaldzkiej 20 odbył się protest. Elżbieta Dworzańska (mieszkanka jednego z okolicznych wieżowców z lat 70. ubiegłego wieku) mówiła przed kamerą TVN24, że powstanie nowego bloku będzie oznaczało zwiększenie się liczby samochodów w tej okolicy. Jest też obawa o zaburzenie stosunków wodnych, które może zostać wywołane przez zbudowanie przez dewelopera garaży podziemnych.
- Już teraz późną zimą i wczesną wiosną mam w piwnicy wodę. Sięga do ud. Kiedy na początku kwietnia odbywały się konsultacje społeczne, połączyłem się z urzędnikami przez internet, stojąc w wodzie – mówił podczas zeszłorocznego protestu Krzysztof Zdzitowiecki.
Złożyli liczne uwagi do projektu planu
Mieszkańcy obawiają się też, jak zostanie rozwiązana kwestia komunikacyjna. Uliczka biegnąca obok domu przy Grunwaldzkiej 20 jest wąska, a obok jest skrzyżowanie dwóch ważnych ciągów komunikacyjnych. Może więc być problem z wjazdem i wyjazdem z podziemnych garaży pod przyszłym blokiem, a w czasie trwania budowy – z dojazdem chociażby ciężarówek transportujących materiały.
Mieszkańcy złożyli blisko 200 uwag do projektu planu miejscowego. Jak mówił nam w zeszłym roku Zdzitowiecki, zgłaszający nie dostali jeszcze pism z urzędu z odpowiedzią, czy prezydent przyjął czy odrzucił uwagi (wszystkie odrzucił lub uznał za bezprzedmiotowe - przyp. red.), gdy projekt planu niespodziewanie znalazł się w programie sesji 23 maja.
Prezydent skierował projekt na sesję rady miasta w ostatniej chwili
Prezydent - jak informowała nas w zeszłym roku radna KO Agnieszka Zabrocka, która jest przewodniczącą komisji zagospodarowania przestrzennego – skierował do rady miasta projekt uchwały dzień przed sesją, czyli 22 maja. W dniu sesji odbyło się posiedzenie komisji zagospodarowania przestrzennego, a potem plan miejscowy został uchwalony przez radnych.
- Prezydent może skierować projekt uchwały do rady miasta w każdej chwili. Tym razem zrobił to dzień przed sesją – mówiła Zabrocka.
Natomiast, dopytywana przez nas o tak ekspresowy tryb, rzeczniczka prezydenta Urszula Boublej, stwierdziła że oczywiście każdy może interpretować tę sytuację w taki sposób, w jaki sobie życzy, ale wszystkie wymogi formalne zostały spełnione.
- Władze miasta muszą dążyć do kompromisu między tymi, którzy nie chcą żadnych bloków, a tymi, którzy chcieliby budować jak najwyżej – mówiła w rozmowie z tvn24.pl.
Niektórzy radni nie wiedzieli, że są protesty
Rada miasta przyjęła plan miejscowy jednogłośnie (przy jednym głosie wstrzymującym). Część radnych, z którymi później rozmawialiśmy żałowała, że poparła projekt.
- Nie wiedziałem, że są niezadowoleni mieszkańcy. Jestem oburzony, że projekt został wprowadzony tak ekspresowo na sesję, że nie mogli oni przyjść i przedstawić swoich racji – mówił nam Henryk Dębowski, przewodniczący PiS w radzie miasta.
O protestach przeciwko budowie bloku nie wiedział też Gracjan Eshetu-Gabre, radny KO.
Sąd unieważnił uchwałę
- Była to tzw. wrzutka urzędnicza. Gdybyśmy wiedzieli, że projekt uchwały będzie procedowany na tej sesji, oczywiście przyszlibyśmy na obrady i przedstawili swoje racje. A wtedy myślę, że radni nie uchwaliliby tego planu – mówi nam teraz Krzysztof Zdzitowiecki.
Zaraz po sesji 263 mieszkańców podpisało się pod pismem do wojewody z prośbą o unieważnienie uchwały. Jako że wojewoda uznał, iż plan został uchwalony zgodnie z procedurami, mieszkańcy złożyli skargę do Wojewódzkiego Sądy Administracyjnego. Ten wyrokiem z 30 stycznia 2025 roku stwierdził nieważność uchwały. Ale nie ze względu na ekspresowe tempo, w który uchwała została przyjęta.
Cytowana przez Radio Białystok sędzia Marta Czubkowska powiedziała wprawdzie podczas rozprawy, że "sposób procedowania nad tą uchwałą poprzez wprowadzenie jej do porządku obrad z dnia na dzień, nie miało nic wspólnego z zasadami dobrej administracji", to przyznała, że mimo wszystko tryb procedowania uchwały był zgodny z procedurami.
Ekofizjografia oparta o badania poziomu wód gruntowych z 1976 roku
Sąd unieważnił plan, bo – jak stwierdził - oparto go na nieaktualnym opracowaniu ekofizjograficznym, tj. Ekofizjografii Białegostoku z 2011 roku.
"Nie trzeba posługiwać się mapami, żeby wiedzieć, że takie elementy środowiska jak szata roślinna, rzeźba terenu przez 13 lat bez wątpienia się zmieniły" - mówiła sędzia Czubkowska.
Dodatkowo sąd stwierdził też, że opracowanie ekofizjograficzne z 2011 roku powstało w oparciu o badanie poziomu wód gruntowych wykonanego w 1976 roku. Czyli blisko 50 lat temu.
"Od tego czasu, zdaniem sądu, nastąpiły zmiany w stanie faktycznym terenu, które skutkują utratą aktualności tego opracowania. Bez wątpienia nastąpiło zmniejszenie powierzchni wodochłonnych poprzez zabudowanie tego terenu, jak również poprzez usunięcie drzew" – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Wyrok nie jest prawomocny, deweloper może starać się o pozwolenie na budowę
Krzysztofa Zdzitowieckiego oczywiście ucieszył taki obrót sprawy, ale od początku nie łudził się, że władze miasta odpuszczą i nie będą odwoływać się od wyroku.
- Tak jak przypuszczałem, miasto złożyło do Naczelnego Sądu Administracyjnego skargę kasacyjną, a skoro tak to wyrok nie jest prawomocny, więc deweloper może budować blok w oparciu uchwalony w zeszłym roku plan – mówi.
Fakt, że unieważniony plan miejscowy jednak obowiązuje, potwierdza Magdalena Gajewska z departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie. Informuje też, że w skardze kasacyjnej władze miasta podnoszą, że sąd błędnie przyjął, iż doszło do dezaktualizacji opracowania ekofizjograficznego.
Urząd o badaniach z 1976 roku: eksperci nie uznali za zasadne ich aktualizowanie
Urzędniczka podkreśla, że plany miejscowe tworzone są nie tylko w oparciu o Ekofizjografię Białegostoku z 2011 roku (jako dokument o charakterze ogólnym, obejmujący całe miasto), ale też na podstawie opracowań ekofizjograficznych sporządzonych po 2011 roku.
Natomiast jeśli chodzi o 1976 jako rok przeprowadzenia badań poziomu wód gruntowych, to twierdzi, iż eksperci tworzący Ekofizjografię Białegostoku z 2011 roku nie uznali za zasadne aktualizowanie takich elementów jak stosunki wodne. Podkreśla też, że inwestor przedkładając miastu projekt architektoniczno-budowlany potrzebny do uzyskania pozwolenia na budowę bloku będzie miał obowiązek przedstawić m.in. opinię geotechniczną opartą o przeprowadzone wcześniej badania.
"Dzięki badaniom geotechnicznym gruntu ocenia się kondycję wodno-gruntową miejsca, na którym zaplanowano inwestycję budowlaną" – zaznacza Magdalena Gajewska.
Deweloper: nigdy nie zalaliśmy sąsiadom piwnicy
Robert Skrzypkowski, właściciel firmy R/S Budownictwo, która zamierza budować tu blok, mówi nam, że zrobił już takie badania i są one aktualne, a nie z 1976 roku.
- Wznosiliśmy tego typu budynki w różnych punktach miasta i nigdy nie było takiej sytuacji, że któremuś z sąsiadów zalana została przez to piwnica, bądź też wywołane zostały jakieś inne negatywne skutki. Od tego są odpowiednie technologie, które są dopasowane do warunków geotechnicznych, żeby do tego nie dopuścić – mówi.
Mówi, że rozmawiał ze Zdzitowieckim i zaproponował, że zaprojektuje i wykona mu drenaż wokół domu, czyli odwodni teren, tak żeby po większych opadach czy roztopach, w ziemi nie zbierała się woda.
- Woda, która pojawia się u niego w piwnicy, nie jest wodą gruntową, ale właśnie wodą z opadów czy roztopów. Zgodnie z badaniami, które otrzymałem, woda gruntowa jest na tym terenie na poziomie poniżej dziewięciu metrów – zaznacza.
Dziwi się protestom mieszkańców
Podkreśla też, że od strony sąsiada nie będzie podziemnych garaży tylko pas zieleni, a 35 metrów blok będzie miał tylko w jednym punkcie – od strony narożnika ul. Wyszyńskiego i Sosnowskiego (jak wynika z zapisów planu, od strony domu przy Grunwaldzkiej 20 ma mieć do 20 metrów, bliżej Wyszyńskiego – do 25 metrów – przyp. red.).
- Trzeba też wiedzieć, że gdy występowałem do miasta o zmianę planu miejscowego, to Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna (złożone z architektów i urbanistów, ciało doradcze prezydenta – przyp. red.) stwierdziła, że wysokość budynku należy podnieść - mówi.
- Wokół są bowiem inne wysokie bloki. Dziwię się protestom mieszkańców. Rozwiązania komunikacyjne zaprojektują wykwalifikowani specjaliści, a jeśli – tak jak zakładał poprzedni plan miejscowy – powstałby tu obiekt usługowy, ruch byłby większy. Mieszkańcy przyszłego bloku rano wyjadą, a wieczorem przyjadą. Natomiast w przypadku obiektu usługowego ruch byłby tu przez cały dzień. Pod budynkiem usługowym również powstałyby podziemne garaże – zaznacza deweloper.
Twierdzi, że jeśli blok powstanie, w piwnicy domu będzie woda
Krzysztof Zdzitowiecki komentuje, że budynek usługowy byłby niższy i – według niego – generowałby mniejszy ruch niż blok. - Pod budynkiem usługowym nie powstałoby też aż tyle garaży, ile buduje się pod blokami. Natomiast jeśli chodzi o ofertę dewelopera, który proponował, że zrobi mi drenaż, to nie skorzystałem z niej, bo byłem już w trakcie remontu fundamentów i wykonywania hydroizolacji. Niemniej mówił, że do nas jeszcze zadzwoni, ale już po uchwaleniu planu miejscowego się do nas nie odezwał. Trzeba zresztą wiedzieć, że żadna hydroizolacja – w przypadku gdy deweloper zbuduje podziemne parkingi – nie zabezpieczy mojego domu przed wodą. Tak zresztą wynika z badań, które na moje zlecenie wykonał specjalista – podkreśla.
Na razie nie jest pewne, kiedy blok będzie budowany. Deweloper nie wie jeszcze, w jakim terminie wystąpi do miasta o pozwolenie na budowę. Tymczasem protestujący mieszkańcy zwrócili się do rady miasta z prośbą o przyjrzenie się sprawie wspomnianej mapy z 1976 roku i podjęcie decyzji o jej aktualizacji. Biuro rady miasta przekazało sprawę prezydentowi. Na razie mieszkańcy nie dostali jeszcze odpowiedzi.
Autorka/Autor: Tomasz Mikulicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl