Dwoje zatrzymanych w sprawie gróźb karalnych. Śmiercią grozili m.in. prezydentowi Białegostoku

Prezydent złożył w poniedziałek zawiadomienie do prokuratury. Teraz dziękuje policji za szybką reakcję
Prezydent Tadeusz Truskolaski: Te groźby wydają się bardzo realne (materiał z 17.01.2021)
Źródło: TVN24

Policja zatrzymała dwie osoby podejrzane o kierowane gróźb karalnych wobec osób publicznych. Wśród pokrzywdzonych jest prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, wobec którego wystawiony został "wyrok śmierci". Zatrzymani usłyszeli już zarzuty. Grozi im do trzech lat więzienia. 

- Dziękuję policji za szybką reakcję, mam nadzieję, że osoby stanowiące zagrożenie dla innych będą ukarane przez sąd - napisał w środę (19 stycznia) na Twitterze Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

To jego reakcja na doniesienia lokalnych mediów o zatrzymaniu w Goniądzu dwóch osób, które miały wydać "wyrok śmierci" na prezydenta. "Wyrok", jak czytamy na stronie białostockiego magistratu, został ogłoszony podczas sobotniej (15 stycznia) manifestacji antyszczepionkowców na Rynku Kościuszki.

Prezydent złożył w poniedziałek zawiadomienie do prokuratury. Teraz dziękuje policji za szybką reakcję
Prezydent złożył w poniedziałek zawiadomienie do prokuratury. Teraz dziękuje policji za szybką reakcję
Źródło: UM w Białymstoku

Prezydent Białegostoku: poziom debaty publicznej stał się skandaliczny

Jej uczestnicy protestowali - jak mówili - przeciwko "segregacji sanitarnej" w związku z pandemią COVID-19.

W poniedziałek prezydent Tadeusz Truskolaski poinformował, że złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, bo według niego stał się ofiarą gróźb karalnych.

- Poziom debaty publicznej stał się skandaliczny. Te groźby - w obliczu tego, co stało się w Gdańsku z Pawłem Adamowiczem - wydają się bardzo realne. Ten jad, ta trucizna wlewana jest w serca Polaków bez żadnych obaw o konsekwencje. Mało tego, uczestnicy manifestacji zrobili to jawnie, w biały dzień, w obecności mediów, nie kryjąc twarzy ani personaliów. To nie do pomyślenia w państwie prawa - mówił podczas konferencji prasowej.

"To zaczyna przypominać karty z najczarniejszej historii ludzkości"

Sprawą poruszony był, również biorący udział w konferencji, prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

- To zaczyna przypominać karty z najczarniejszej historii ludzkości. Obserwujemy eskalację takich brutalnych zdarzeń przy braku reakcji ze strony rządzących. Do czego to doprowadzi? Oczekuję zdecydowanych działań policji, bo może dojść do tragedii - powiedział profesor.

Mężczyzna usłyszał sześć zarzutów

Dwie osoby zatrzymane przez policję zostały przewiezione do Prokuratury Okręgowej w Łomży.

Jak informuje w komunikacie rzecznik tej prokuratury Anna Bałazy, zatrzymane osoby to Robert P. i Marzanna G. Mężczyzna usłyszał zarzuty gróźb karanych na szkodę sześciu ustalonych osób pełniących funkcje publiczne.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

"Przestępstwa te polegają na udostępnianiu na publicznych kontach portalu internetowego Facebook.com "wyroków" dotyczących osób pełniących funkcje publiczne, grożąc im konfiskatą mienia, zakazem pełnienia tych funkcji, zakazem pracy w urzędach państwowych i dożywotnim pozbawieniem praw publicznych, a niektóre z tych "wyroków" dotyczyły również pozbawienia życia poprzez wykonanie kary śmierci, przy czym groźby te wzbudziły u pokrzywdzonych uzasadnioną obawę, iż zostaną spełnione" – czytamy w komunikacie.

Jak zaznacza rzeczniczka, jeden z tych czynów zabronionych dotyczy, oprócz gróźb karalnych, również publicznego nawoływania do popełnienia zbrodni poprzez udanie się do miejsca zamieszkania pokrzywdzonego, by tam wykonać taki "wyrok".

Taki sam zarzut usłyszała również Marzanna G. Tyle że w jej przypadku groźba dotyczyła jednej osoby.

Nie przyznają się do winy

Oboje nie przyznają się do winy. Prokuratura zastosowała wobec nich tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze - dozór policji i zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi, zakaz intencjonalnego zbliżania się do pokrzywdzonych oraz miejsc ich zamieszkania na odległość mniejszą niż 100 metrów.

- Grozi im nawet do trzech lat pozbawienia wolności – zaznacza Anna Bałazy w rozmowie z tvn24.pl.

Czytaj także: