Osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, zapłata nawiązki dla rodziców zmarłego oraz pokrycie poniesionych przez nich kosztów procesowych - taki wyrok usłyszał dyrektor białostockiej firmy, na której terenie doszło do śmiertelnego wypadku w wysokim silosie. Zginął tam 34-latek, który usuwał ze ścian zbrylowane warstwy otrębów.
- Sąd podzielił stanowisko prokuratury i oskarżycieli posiłkowych. Kara jest nieco niższa niż ta, o którą wnioskowali, jednak wyrok jest sprawiedliwy. Sąd prawidłowo ustalił, kto ponosi odpowiedzialność za to zdarzenie - powiedział radca prawny Przemysław Radziwon, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli rodziców pokrzywdzonego.
We wtorek (4 kwietnia) przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zapadł wyrok wobec dyrektora białostockiej firmy, na której terenie doszło do śmiertelnego wypadku w wysokim silosie. Sąd skazał mężczyznę na osiem miesięcy więzienia, decydując się zawiesić wykonanie kary na dwa lata próby.
Sąd o winie oskarżonego i błędach pracownika
Mężczyzna ma też zapłacić po 10 tys. zł nawiązki ojcu i matce zmarłego i opłacić koszty procesowe.
Wyrok nie jest prawomocny. Podczas publikacji rozstrzygnięcia nie było oskarżonego i jego obrońcy, więc nie wiadomo, czy będzie składana apelacja. W mowie końcowej chcieli uniewinnienia.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Justyna Gosiewska mówiła, że dyrektor miał wiedzę i był przeszkolony co do zasad obowiązujących przy pracach w silosach na terenie tej firmy. Wyliczała, czego nie zrobił jako osoba odpowiedzialna za BHP.
W ocenie sądu, gdyby był zapewniony co najmniej pomost, oświetlenie i osoba nadzorująca, były szanse - gdy doszło do zasypania - by pokrzywdzony mógł zostać uratowany. A to - jak podkreślała sędzia - były działania związane z obowiązkami leżącymi po stronie oskarżonego.
Zwróciła przy tym uwagę, że sam pracownik również popełnił błędy, przyczyniając się do tragedii. Jak wyliczała sędzia, mężczyzna nie był wpięty do liny asekuracyjnej, a główna lina nie była naprężona. 34-latek schodził też poniżej nawisu otrębów, narażając się na możliwość przysypania nimi. Odnosząc się do faktu odpięcia liny asekuracyjnej, sędzia Gosiewska mówiła, że być może w tym wypadku pracownika zgubiła rutyna.
Warstwa otrębów oderwała się od ściany silosu. Ciało 34-latka wydobyto po dwóch dniach
Proces związany był z wypadkiem z czerwca 2020 roku. Na terenie firmy zajmującej się przetwórstwem zbożowym, której jeden z oddziałów mieści się w Białymstoku, w betonowym silosie o wysokości około dziewięciu pięter, prowadzone były prace polegające na usuwaniu zbrylonych, zbitych warstw otrębów, które zawisły na dużej wysokości.
Aby to zrobić, pracownicy wchodzili do środka od góry (tylko stamtąd jest dostęp) i pracowali zawieszeni na linach. W czasie tych prac doszło do oderwania się warstwy otrębów od którejś ze ścian silosu i przysypania nimi 34-letniego pracownika. Mężczyzna zmarł.
Akcja ratownicza trwała dwie doby. Mimo że ciało mężczyzny udało się odnaleźć w dniu wypadku wieczorem, to wydobyto je dopiero dwa dni później. Straż pożarna informowała wtedy, że ciało znajdowało się w wąskim leju między zbitą i twardą warstwą otrębów, dlatego było trzeba najpierw usunąć zbitą masę i dopiero wtedy było możliwe podniesienie i wydobycie ciała mężczyzny.
W sumie z silosu zabrano 20 ton otrębów, by dotrzeć do zmarłego.
Prokuratura oskarżyła o umyślne narażenie pracownika na niebezpieczeństwo
Okoliczności wypadku badała Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe. Ostatecznie zarzuty postawiła dyrektorowi firmy, na której terenie doszło do wypadku. Zarzuciła mu, że jako szef oddziału przedsiębiorstwa, odpowiedzialny za jego działalność, w tym za bezpieczeństwo i higienę pracy, umyślnie naraził pracownika (zewnętrznej, wynajętej do prac firmy) na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkich obrażeń.
W ocenie śledczych to do obowiązków oskarżonego należało dopilnowanie, by pracownik mógł pracować z pomostu, na którym mógłby stanąć wewnątrz silosu. Szefowi firmy zarzucono też, że nie dopilnował, by zostało wyłączone urządzenie elektryczne (tzw. ślimak), które wciąż pracowało na dole silosu (mogło to przyczynić się do oderwania się warstwy otrębów), nie było też oświetlenia.
Prokuratura zwracała też uwagę na dopuszczenie pracownika do pracy w przestrzeni ograniczonej niezgodnie z procedurą firmy, np. bez nadzoru innego pracownika nad pracami, bez ważnych badań lekarskich, ważnego szkolenia BHP i na brak opracowania stosownej instrukcji prowadzenia prac w silosie.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24