We wsi Augustynka (woj. podlaskie) podczas spotkania kilku osób przy alkoholu doszło do szarpaniny. 52-latek zdenerwował się na znajomego, że ten ma pieniądze na alkohol, a od kilku miesięcy nie może mu naprawić wybitej szyby. Mężczyźni wyszli na zewnątrz, gdzie 52-latek pobił znajomego i go tam zostawił. Mężczyzna zmarł. Sąd skazał 52-latka na 12 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura chciała 15 lat więzienia stawiając zarzut zabójstwa. Sąd zmienił kwalifikację prawną na pobicie skutkujące śmiercią (spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czego następstwem jest śmierć człowieka). O karę, ale w wysokości pięciu lat pozbawienia wolności, właśnie za takie przestępstwo wnosiła obrona.
Do zbrodni doszło we wsi Augustynka w kwietniu 2022 roku. 52-latek zdenerwował się, że jego znajomy ma pieniądze na alkohol, a od kilku miesięcy nie może mu naprawić wybitej szyby. Doszło do szarpaniny. Obaj mężczyźni wyszli na zewnątrz ze spotkania przy alkoholu kilku osób.
Powiedział, że nie miał zamiaru go zabić
Po pobiciu oskarżony zostawił pokrzywdzonego (biegły ocenił, że samych ciosów w głowę było nie mniej niż dziesięć, ale o zgonie mógł zdecydować jeden, który doprowadził do poważnego krwawienia z wewnętrznej strony policzka) bez pomocy i poszedł do siebie. Tam niedługo potem zatrzymała go policja.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, sprawca działał z ewentualnym zamiarem zabójstwa. W śledztwie i przed sądem oskarżony przyznał się, ale "częściowo". Mówił, że zadał tylko dwa, trzy ciosy, chciał tylko znajomego "wystraszyć" i nie miał zamiaru zabijać.
40 tys. zł częściowego zadośćuczynienia dla konkubiny
Po przeanalizowaniu dowodów Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał 52-latka na 12 lat więzienia. Natomiast konkubinie zmarłego zasądził 40 tys. zł w formie częściowego zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj też: Uznali, że ich znajomemu należy się "nauczka". Ciągnęli go za autem i bili, 35-latek zmarł
Sąd ocenił, że sprawca miał świadomość wysokiego prawdopodobieństwa skutków swojego zachowania - spowodowania takich obrażeń, które mogły realnie zagrażać życiu.
- Zdawał on sobie sprawę, że zadanie dość silnych ciosów w głowę może wywołać taki efekt zdrowotny, który zagraża nie tylko zdrowiu, ale i życiu - uzasadniał sędzia Sławomir Cilulko.
Sąd: zaatakował z błahego powodu
Mówił też, że oskarżony nie udzielił ofierze pomocy, ale - biorąc pod uwagę wypity alkohol i fakt, że wszystko działo się po zmroku - mógł mieć problemy z właściwą oceną skutków swego działania.
Sąd ocenił też, że zbrodnia nie była planowana, a sprawca zareagował impulsywnie, nie działał metodycznie i brutalnie. Brak było złamań.
Sędzia Cilulko podkreślał jednak, że- o ile można przyjąć na podstawie zebranych dowodów, iż sprawca nie chciał zabić - to jednak taki śmiertelny skutek mógł przewidzieć. Jak mówił sędzia, każdy doświadczony człowiek ma świadomość, że wielokrotne uderzenia i kopnięcia w głowę mogą spowodować ciężkie uszkodzenie ciała, a nawet zgon.
Sąd zwrócił też uwagę, że do ataku doszło w sytuacji, gdy późniejsza ofiara w żaden sposób nie zagrażała sprawcy. Jak mówił sędzia Cilulko, 52-latek zaatakował z błahego powodu, bo "był wzburzony tym, że pokrzywdzony ma środki na spożywanie alkoholu ze znajomymi, a od kilku miesięcy nie jest w stanie naprawić szkody związanej z wybitą szybą".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24