Urząd miasta Augustów (woj. podlaskie) złożył zażalenie na - zatwierdzoną przez prokuraturę - odmowę wszczęcia dochodzenia w sprawie wycinki niemal stuletnich sosen, które rosły przy drodze prowadzącej do sanktuarium w Studzienicznej. Wycinkę zlecił pracownik Lasów Państwowych. Leśnicy tłumaczyli, że dokonał błędnego pomiaru. Jednak podkreślali, że sosny zagrażały bezpieczeństwu.
- Nie ma naszej zgody na to, aby w państwie prawa ktoś wyciął komuś dorodne drzewa leżące na tak ważnym historycznie i społecznie obszarze i jeszcze nie poniósł za to konsekwencji. Bo się pomylił i nic się nie stało. A stała się rzecz niedopuszczalna - mówi Sławomir Sieczkowski, zastępca burmistrza Augustowa.
Zaczęło się od tego, że - jak pisaliśmy w listopadzie - mieszkańcy Studzienicznej (jednej z dzielnic Augustowa, która do 1973 roku była samodzielną wsią), zaalarmowali urząd miasta o wycinkach.
Na jednym z drzew umieszczony był krzyż
- Chodzi o cztery niemal stuletnie sosny rosnące przy drodze prowadzącej do sanktuarium maryjnego w Studzienicznej. To teren, który należy do nas. Wcześniej jego właścicielem były Lasy Państwowe, ale wszystko się zmieniło, gdy został przez nas przejęty w ramach specustawy przed tym jak w latach 2021-22 przebudowywaliśmy tu drogę, starając się zachować tyle drzew ile się da - wyjaśnia zastępca burmistrza.
Dodaje, że na najbardziej charakterystycznym drzewie - które było też punktem orientacyjnym - wiele lat temu umieszczony został krzyż.
- Przed wycinką został on zabrany i powieszony na sąsiedniej sośnie, na której widnieje też oznaczenie ścieżki rowerowej. To "totalna samowolka" - podkreśla samorządowiec.
Prokurator: nie doszło do popełnienia przestępstwa kradzieży leśnej
Drzewa zostały wycięte na zlecenie nadleśnictwa Augustów, które sąsiaduje z terenem miejskim.
Władze miasta powiadomiły policję. Ta, po zbadaniu sprawy, odmówiła jednak wszczęcia dochodzenia, co zaakceptowała prokuratura.
- Czynności prowadzone były w kierunku kradzieży leśnej, za co grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Tego przestępstwa może dopuścić się tylko ten kto ma świadomość, że je popełnia oraz chce je popełnić - wyjaśnia prokurator Michał Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Augustowie.
Natomiast - jak podkreśla - z ustaleń śledczych wynika, że w tym przypadku nie zaszły takie przesłanki, bo wycinki dokonano przez pomyłkę.
- Leśniczy, który podjął decyzję o wycinkach stwierdził, że był przekonany co do tego, iż drzewa rosły na terenie Lasów Państwowych. Tak wskazało mu bowiem urządzenie GPS. Jednak jak sam przyznał, mogło dojść do błędu pomiarowego tegoż urządzenia. Dajemy wiarę tym wyjaśnieniom - podkreśla prokurator.
Zastępca burmistrza: trudno było nie zauważyć, że to pas drogowy
Urząd miasta złożył, za pośrednictwem prokuratury, zażalenie do sądu rejonowego. Podnosi w nim m.in., że organy ścigania powinny wziąć też pod uwagę, że drzewa rosły w strefie ochronnej m.in. Obszaru Chronionego Krajobrazu Puszcza i Jeziora Augustowskie. Co według władz miasta oznacza, że doszło do zniszczenia wartości przyrodniczej prawnie chronionego terenu. To przestępstwo, które podlega grzywnie i karze do dwóch lat ograniczenia lub pozbawienia wolności.
- W naszej ocenie kwalifikacja prawna czynu została określona prawidłowo. Oczywiście rozstrzygnie to sąd - zaznacza prokurator Wojciechowski.
Prokuratura wkrótce prześle zażalenie do sądu.
- Miejmy nadzieję, że sąd uzna nasze racje. Tłumaczenie leśników jest nie do przyjęcia. Wiadomo, że urządzenia GPS są nieraz niedokładne. A po kim, jak nie po leśnikach powinniśmy się spodziewać, że znajdą granice swoich terenów. Tym bardziej, że to drzewo z krzyżem rosło tuż przy drodze, więc trudno było nie zauważyć, że to pas drogowy - podkreśla zastępca burmistrza.
Leśnicy twierdzili, że drzewa zagrażały bezpieczeństwu
Jarosław Krawczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku mówił w listopadzie przed kamerą TVN24, że wycięte drzewa zagrażały bezpieczeństwu i dlatego zostały usunięte.
- Takie drzewa stwarzające zagrożenie bezpieczeństwa są po prostu usuwane. Zwłaszcza wtedy, kiedy stoją, rosną, ale są już obumarłe, suche - wyjaśniał rzecznik.
Samorządowcy zastanawiają się, jak leśnicy mogli zlecić wycinkę na cudzym gruncie
Zdaniem zastępcy burmistrza Augustowa, drzewa nie były obumarłe.
- Ale nawet jeśli rację co do tego mieliby leśnicy, to i tak kluczowe w tej sprawie jest to, jak mogli zlecić wycinkę na gruncie, który nie należy do Lasów Państwowych? Gdyby złożyli do nas wniosek o wycinkę, to oczywiście zlecilibyśmy sprawdzenie stanu drzew, określili czy da się je uratować i tak dalej. A tak drzewa zostały wycięte bez żadnej konsultacji z naszym urzędem - wyjaśnia Sieczkowski.
Nie zgadza się też ze stanowiskiem Lasów Państwowych, które twierdzą że wycięły dwa drzewa na terenie urzędu miasta (w tym to z krzyżem), a dwa na granicy działki miejskiej i tej należącej do LP.
- Tak uznał geodeta, ale zgodnie z naszymi ustaleniami jedynie systemy korzeniowe tych dwóch drzew "na granicy" zlokalizowane były na terenie Lasów Państwowych, same drzewa leżały zaś w pasie drogowym - twierdzi samorządowiec.
Autorka/Autor: tm/ tam
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Miasta w Augustowie