Trzeźwe imprezy w kraju, w którym - według danych OECD oraz analiz Narodowego Testu Zdrowia Polaków - statystyczny mieszkaniec wypija rocznie około 11 litrów czystego alkoholu, brzmią jak oksymoron. To w przybliżeniu ponad dwieście kufli piwa, kilka butelek wina i mocniejsze trunki w ciągu roku. Po alkohol sięga około 80 procent dorosłych, a blisko co piąty robi to kilka razy w tygodniu. Pijemy rzadziej niż południe Europy, ale gdy już pijemy, to często intensywnie. Mimo tego obraz powoli się zmienia.
Między kieliszkiem a trendem NoLo
W badaniu SW Research z 2024 roku około 40 procent ankietowanych przyznało, że ograniczyło alkohol, 9 procent zadeklarowało, że w ogóle przestało pić, a 36 procent miało pić tyle, ile do tej pory. Najczęściej mówili o tym ludzie młodsi, tzw. "zetki". To nie są dane, które odwracają statystyki z dnia na dzień - zwłaszcza, że badanie zlecała firma produkująca napoje bezalkoholowe, ale wystarczają, by zauważyć, że coraz więcej osób świadomie wybiera imprezy bez procentów albo z minimalną ich ilością.
Coraz częściej pojawia się też skrót NoLo - od no alcohol, low alcohol. Nie jako deklaracja "nigdy więcej", a raczej decyzja, by zobaczyć, jak wygląda życie bez kaca. Bez porannego wstydu po wiadomościach wysłanych o północy, bez poczucia, że trzeba "odkręcać wczoraj". Dla części osób to pierwszy eksperyment, dla innych - styl funkcjonowania. Popularne jest też określenie sober curious - ci, którzy z ciekawości sprawdzają, jak się czują bez alkoholu, bez presji zerwania z nim na zawsze.
Terapeuci zauważają, że to szczególnie widoczne wśród młodszych pokoleń. Tam decyzje o ograniczeniu picia zapadają częściej niż w grupie pięćdziesięciolatków. Nie jest to rewolucja z fajerwerkami, raczej powolne przesuwanie granic "normalności", które krok po kroku zmienia sposób spędzania wolnego czasu.
Dlatego obok klasycznego szampana coraz częściej pojawia się drugi wariant: wejście w nowy rok na trzeźwo. Nie jako plan awaryjny, ale równorzędna opcja. A sylwester to moment, w którym najlepiej to widać - jedni rutynowo kupują butelkę "żeby była", inni po raz pierwszy wpisują w wyszukiwarkę "sylwester bez alkoholu" i odkrywają, że taka impreza naprawdę istnieje. Co więcej - nie jest ani obciachem, ani totalną nudą.