- W tłumie słychać było okrzyki przerażenia "zabili papieża" i "papież nie żyje". To były sekundy, a wydawało się, że trwa to całą wieczność - wspomina 34 lata po zamachu na Jana Pawła II Leonardo Barriga Lopez, który do Watykanu przyjechał z południowoamerykańskiego Ekwadoru. O tym, że strzały padły tuż zza jego pleców dowiedział się dopiero, gdy zobaczył okładki gazet.
Środa 13 maja 1981 roku. Leonardo Barriga Lopez do Włoch przyjechał, razem z innymi urzędnikami ekwadorskiego rządu, na kurs Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Swoje pierwsze kroki skierował do Watykanu na Plac Świętego Piotra. W ciepłe popołudnie tłumy zgromadziły się tu, by zobaczyć Jana Pawła II.
"Byłem zaledwie dwa metry od papieża"
Punktualnie o godzinie 17 odkryty samochód wjechał na plac. Mężczyzna stanął w sektorze E. Nie spodziewał się, że kilkanaście minut później stanie się świadkiem historii, a zdjęcia, na których wpatruje się w Jana Pawła II obiegną cały świat. Chciał po prostu stanąć jak najbliżej, by mieć dobry widok. Udało się. Przy drugim przejeździe przez plac papież zatrzymał się właśnie koło sektora, w którym stał Ekwadorczyk.
– Gdy nadjechał papamobile byłem zaledwie dwa metry od papieża. Były wiwaty, okrzyki i pozdrowienia. Nic nie zapowiadało nadchodzącego koszmaru. W pewnym momencie zabrzmiały strzały. Wybuchła panika, stojące obok kobiety nagle osunęły się na ziemie – wspomina Barriga Lopez.
Strzały, krzyki, płacz i ucieczka
Wydarzenia przypominały sceny z filmu sensacyjnego. – Słyszałem huk, widziałem powiększającą się plamę krwi na szatach Jana Pawła II, ale stałem jak wryty. Wszystko działo się bardzo szybko: strzały, gołębie, które nagle przerażone poderwały się do lotu, płacz, syreny karetek i policji. W tłumie słychać było przerażone okrzyki "zabili papieża" i "papież nie żyje". Było głośno, ale jednocześnie ogarnęła mnie głucha cisza. To były sekundy, a wydawało się, że trwa to całą wieczność – wspomina mężczyzna.
Czy widział wcześniej Ali Agcę? – Nie zauważyłem go. Gdy uciekał widziałem tylko zamazaną postać. Szukał przejścia między ludźmi, próbował utorować sobie drogę ucieczki i miotał się jak osaczone zwierzę – relacjonuje.
Wiele godzin przesłuchań i wizyta w szpitalu
Zamachowca zatrzymała zakonnica. Po chwili na miejsce dotarły służby. Agca trafił do aresztu, a Barriga Lopez z innymi osobami na wielogodzinne przesłuchanie. – Zostałem zarejestrowany jako naoczny świadek zdarzenia, by później ewentualnie zidentyfikować autora zamachu. Moje dane zapisano, ale nigdy nie zadzwoniono – przyznaje Barriga Lopez.
W tym czasie Jan Paweł II przechodził sześciogodzinną operację w poliklinice Gemelli. Następnego dnia gazety rozpisywały się o stanie zwierzchnika Kościoła, a Leonardo Barriga Lopez z okładek dowiedział się, że strzały padły tuż zza jego pleców. – Poszedłem do szpitala. Koniecznie chciałem dowiedzieć się, jaki jest stan rannego. Powiedziano mi tylko, że wciąż jest dość poważny – opowiada.
W Ekwadorze powstanie książka o zamachu
34 lata po zamachu w salonie Ekwadorczyka stoją oprawione w ramki zdjęcia z włoskich gazet, na których widać moment zamachu. Mężczyzna chce też napisać książkę, w której przedstawi wydarzenie z punktu widzenia naocznego świadka.
Do zamachu doszło 13 maja 1981 roku dokładnie o 17:19. Jan Paweł II został postrzelony przez Turka Mehmeta Ali Agcę. Zamachowiec miał celować w głowę papieża. Jednak ten niespodziewanie schylił się, żeby z tłumu wziąć na ręce małą dziewczynkę. Agca postrzelił papieża w brzuch i rękę. Jan Paweł II dochodził do zdrowia w szpitalu przez 22 dni. Nigdy jednak nie wrócił do pełnej formy i wielokrotnie cierpiał z powodu dolegliwości będących konsekwencją zamachu.
Mehmet Ali Agca został zatrzymany jeszcze na placu Św. Piotra przez przypadkową zakonnicę. Trafił do więzienia, w którym odwiedził go później papież. Jan Paweł II przebaczył zamachowcowi. Wystąpił o jego ułaskawienie. Turek opuścił więzienie w 2010 roku.
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław