Wrocławski sąd zdecydował o zmianie kar za przerwanie ubiegłorocznego wykładu prof. Zygmunta Baumana. 18 osób usłyszało ponownie wyrok za "zakłócanie ładu i porządku publicznego". Wcześniejsze kary aresztu zostały im zamienione na grzywny. Jedna osoba została uniewinniona.
We wtorek przed wrocławskim sądem ponownie stanęło 19 mężczyzn skazanych za przerwanie ubiegłorocznego wykładu prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. To efekt apelacji obrońców mężczyzn, którzy zapowiadali ją tuż po po majowym werdykcie. We wtorek wcześniejsze kary aresztu zostały zamienione na grzywny. Jeden z obwinionych musi zapłacić 500 złotych, kolejny 1300 złotych, dziewięciu po 1 tys. złotych, a siedmiu po 2 tys. złotych grzywny. Jeden z mężczyzn został uniewinniony. - Sąd uznał ich winnym zakłócania ładu i porządku publicznego poprzez buczenie, wykrzykiwanie wulgaryzmów i gwizdy - informuje reporterka TVN24, która była na miejscu.
Majowy wyrok bardziej surowy
W maju sąd zdecydował o ukaraniu grupy osób, która wykład przerwała. Przed wymiarem sprawiedliwości stanęły wtedy 23 osoby. Siedmiu z nich sąd wymierzył kary aresztu od 20 do 30 dni; pozostałym 12 - grzywny w wysokości do tysiąca do 5 tys. zł. Cztery osoby zostały uniewinnione.
- Ideowe wybory prof. Baumana nie dają nikomu argumentów do kreowania nienawiści. Te zachowania nie miały nic wspólnego z wyrażaniem poglądów, stanowią manifestację pogardy wobec prawa i innych ludzi. Obwinieni mieli za nic prezydenta i 500 osób na wykładzie - uzasadniał wtedy sędzia. I dodawał, że zachowanie podczas incydentu na wykładzie było "starannie przygotowaną agresją wobec 88-letniego profesora".
Policja za incydent na wykładzie żądała dla członków NOP kar 30 dni aresztu lub 500 złotych grzywny.
Przerwany wykład
W czerwcu 2013 roku podczas wystąpienia filozofa prof. Zygmunta Baumana grupa osób wykrzykiwała hasła "Przecz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" i "Żołnierze wyklęci-pamiętamy". Na sali zawrzało, a zamieszanie trwało kilkanaście minut. Na prośbę organizatorów interweniowała policja. Ci, którzy w wykładzie przeszkodzili, zostali wyprowadzeni z budynku.
Podczas procesu obwinieni domagali się uniewinnienia i przekonywali przed sądem, że protest był ich zobowiązaniem jako Polaków. - Musiałem wyrazić swoje oburzenie wobec zapraszania do Wrocławia stalinowskiego zbrodniarza - tak o prof. Baumanie powiedział jeden z nich. - To obywatelski obowiązek, a nie chuligański wybryk - dodawał. Ich zdaniem akcja mundurowych była "przypadkową łapanką". – Policja zatrzymała wszystkich, którzy mieli przy sobie dowody. Bez żadnych podstaw – twierdzili postawieni przed sądem. Z kolei obrona utrzymywała, że wejście policji na wykład było nielegalne.
Prezydent: zero tolerancji dla "nacjonalistycznej hołoty"
Po zajściu na wykładzie, przez stolicę Dolnego Śląska przelała się fala oburzenia. O przerwanym wystąpieniu Baumana i zachowaniu chuliganów było głośno w całej Polsce. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, zaapelował do ministra spraw wewnętrznych o pomoc w walce z grupami nacjonalistycznymi.
– Nic nie usprawiedliwia chamstwa nacjonalistycznego. Z hołotą i chuliganami trzeba uporać się całkowicie jednoznacznie. Nie będę tolerował nacjonalistycznej hołoty we Wrocławiu – mówił Dutkiewicz.
Z kolei w czerwcu tego roku Dutkiewicz zapowiedział, że zwróci się do sądu o zmianę kar za zakłócenie wykładu. "Chciałem powiedzieć, że co do zasady wciąż uważam zachowanie i formy protestu, z jakim mieliśmy do czynienia za nieodpowiednie. (…) postanowiłem zwrócić się do Sądu Okręgowego we Wrocławiu z prośbą o rozpatrzenie możliwości zmiany orzeczenia i kar w ewentualnym postępowaniu odwoławczym na prace społecznie użyteczne na rzecz miasta Wrocławia" – napisał w liście prezydent stolicy Dolnego Śląska.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław