Kampania wyborcza, incydent na lotnisku z udziałem szefa dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej, wyjazd Bogdana Zdrojewskiego do Brukseli, powrót Grzegorza Schetyny do rządu, historyczny gol zawodnika Śląska Wrocław w meczu z Niemcami i otwarcie pierwszego w Polsce oceanarium - to m.in. tymi wydarzeniami żyła w tym roku stolica Dolnego Śląska.
10. Wrocławski akcent historycznego zwycięstwa nad Niemcami
Na dziesiątym miejscu wydarzeń, które w 2014 roku "zatrzęsły" stolicą Dolnego Śląska jest historyczny gol Sebastiana Mili, zawodnika Śląska Wrocław. To właśnie jego trafienie do siatki w 88. minucie meczu z reprezentacją Niemiec, w eliminacjach do Mistrzostw Europy w piłce nożnej, przypieczętowało pierwsze w dziejach polskiego futbolu zwycięstwo nad naszym zachodnim sąsiadem. Mila na boisko wszedł kilka minut przed strzeleniem gola. Wrocław i Polacy oszaleli na punkcie pomocnika Śląska. Okrzyknięto go nawet "bohaterem narodowym". Chociaż przed meczem niewielu na niego stawiało, a wielu go skreśliło. - Czapki z głów przed Sebastianem. Wrocław jest z niego dumny – mówił po wiktorii nad Niemcami Tadeusz Pawłowski, trener Śląska Wrocław.
9. Europejska Stolica Kultury z problemami
W 2016 roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury. Dla władz miasta to jedno z najważniejszych wydarzeń i swego rodzaju wizytówka. Wizytówka, która jednak ma kłopoty i rodzi się w bólu. Wprawdzie władze próbują robić co się da, ale projekty podejmowane w ramach przygotowań do ESK nie wszystkim mieszkańcom miasta się podobają.
Przygotowania nie spodobały się też Komisji Europejskiej, która w styczniu 2014 roku w specjalnym raporcie zarzuciła Wrocławiowi niedociągnięcia w przygotowaniu do ESK. Co stwierdziła Komisja? M.in. brak głównego dyrektora artystycznego, niesprecyzowane plany artystyczne i brak odpowiedniego zabezpieczenia finansowego. Organizatorzy uspokajali jednak, że wszystko jest w porządku, a organizacja ESK nie jest zagrożona.
Kilka miesięcy później okazało się, że stolica Dolnego Śląska otrzyma z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego mniej pieniędzy niż chciała. Miały być 204 mln złotych, ale ostatecznie na imprezę przyznano "tylko" 119 mln złotych. Pierwsza transza pieniędzy wpłynie na konto miasta w tym roku. W międzyczasie falę komentarzy wzburzył spot promujący ESK. Zamiast informacji o kulturze dostarczył tych o urodzie kobiet zamieszkujących stolicę Dolnego Śląska. Reklamówką za niemal 90 tys. złotych oburzone były feministki, rozczarowani artyści i zdegustowani specjaliści od marketingu. - Kultury to tam w ogóle nie ma. Ten spot jest po prostu mocno łopatologiczny. Wątpię, aby te spoty miały kogokolwiek przekonać do przyjazdu do Wrocławia – komentował wrocławski artysta L.U.C.
8. Milionowe straty stadionu
Wrocławski Stadion Miejski wybudowany na EURO 2012 od początku ma kłopoty. Pierwsze pojawiły się przy budowie, później trudno było zorganizować wielkie imprezy przyciągające tłumy. Te nie pojawią się też na meczach rozgrywanych na obiekcie. W maju o kolejnych kłopotach poinformowali sami szefowie areny. Ujawnili wtedy negatywną ocenę kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli. Z częścią zarzutów się nie zgadzali i czekali na koniec kontroli. Ta zakończyła się dopiero w październiku, ale jej ostateczne wyniki również nie były dla miejskiej spółki korzystne. Z raportu NIK wynikało m.in., że gmina Wrocław zaniżyła o ponad 51 mln złotych wartość jednego z raportów, który wniosła do spółki nadzorującej budowę stadionu. Zdaniem kontrolerów spowodowało to zaniżenie, o ponad 11 mln złotych, podatku VAT. Do akcji wkroczył Urząd Skarbowy. Na jaw wyszło też to, że na obiekcie organizowano imprezy bez zgody na użytkowanie areny. Druzgocący raport był nie w smak urzędnikom. Nie spodobał się prezydentowi Wrocławia. Rafał Dutkiewicz na łamach "Gazety Wyborczej" mówił o "pretensjach do kontrolerów" za to, "że podnieśli larum". Jak podkreślał wnioski NIK "przyjmuje z pokorą", ale uważa, że w części raportu kontrolerzy się "zagalopowali" i "poszli za daleko".
7. Kontrowersyjny zakup Marilyn
Pod koniec czerwca Hala Stulecia wylicytowała ponad 3 tys. fotografii ikony Hollywood Marilyn Monroe. Początkowo w mieście zapanowała euforia, później przyszła refleksja. Za kolekcję zapłacono ponad 6,4 mln złotych. Fundusze na zakup pochodziły z miejskiej kasy. Władze spółki przekonywały: w ciągu 3-4 lat inwestycja się zwróci. Wszystko dzięki wystawie, a w przyszłości może i muzeum. Zakup krytykowali mieszkańcy według których stolica Dolnego Śląska ma ważniejsze wydatki i inne bolączki. W internecie pojawiły się prześmiewcze memy pokazujące prezydenta miasta w towarzystwie blond aktorki. Na wyborach zakupowych suchej nitki nie zostawiła opozycja, która również wskazywała na pilniejsze potrzeby stojące przed Wrocławiem. - Miasto i jego mieszkańcy to nie firma – mówili niektórzy radni. Bogdan Zdrojewski, były minister kultury i dziedzictwa narodowego przyznawał, że "wystawy fotografii nie zarabiają". Jesienią zdjęcia miały stworzyć spektakularną wystawę, która do Wrocławia miała przyciągać rzesze turystów. Miała, bo zamiast sukcesu była klapa. Na ekspozycję kolekcja nie trafiła, bo wcześniej muszą przyjrzeć się jej konserwatorzy. Wszystko dlatego, że podczas zakupu nikt nie sprawdził w jakim stanie są fotografie. Tym samym okazało się, że ponad 6 mln złotych, które wydano na Monroe to dopiero początek kosztów jakie czekają Wrocław.
6. Otwarcie Afrykarium
26 października, po ponad dwóch latach budowy, otwarto pierwsze w Polsce Afrykarium. Od tego momentu obiekt jest największą atrakcją wrocławskiego ogrodu zoologicznego. Co w nim wyjątkowego? - To jedna z największych ekspozycji zoologicznych w Europie. Jest to rodzaj oceanarium, ale koncentruje się na faunie Afryki wodnej i okołowodnej – tłumaczył podczas otwarcia Radosław Ratajszczak, dyrektor wrocławskiego zoo.
Największym zainteresowaniem małych i dużych, którzy odwiedzają "kawałek Afryki" w stolicy Dolnego Śląska, cieszy się tzw. Kanał Mozambicki. To właśnie tam w podwodnym tunelu ze szkła akrylowego można obserwować harce płaszczek, rekinów i żółwia. Już w trzy tygodnie po otwarciu Afrykarium doczekało się swojego 100 tys. gościa. I mimo że budowa obiektu kosztowała 220 mln złotych to wydaje się, że nie są to stracone pieniądze. Potwierdzają to "płynące" tu od kilku miesięcy tłumy odwiedzających. Budynek ma 3 kondygnacje i zajmuje powierzchnię 1,5 hektara. Znajduje się w nim 7 wielkich basenów wypełnionych 15 mln litrów wody. W Afrykarium wciąż przybywa mieszkańców.
5. Europejskie problemy byłego europosła
W lutym kraj i Wrocław zelektryzowało zachowanie ówczesnego europosła Platformy Obywatelskiej na lotnisku we Frankfurcie. Lotniskowy incydent z udziałem Jacka Protasiewicza, szefa dolnośląskich struktur PO, po raz pierwszy opisała niemiecka gazeta "Bild". Polityk miał być pod wpływem alkoholu, miał zachowywać się agresywnie i wyzywać służby lotniskowe od nazistów. Celnicy mieli powiedzieć do Protasiewicza "raus", z kolei z jego ust miały paść słowa "Heil Hitler". Jak tłumaczył "zagrała w nim polska dusza". - Myślę, że byłem prowokowany – mówił i dodawał, że nie był ani agresywny ani pijany. Przyznał się natomiast to wypicia wina na pokładzie samolotu.
Wyjaśnienia polityka nie przekonały niemieckich służb. Doniesienie do prokuratury złożyli niemieccy policjanci i celnik, który zarzucił Protasiewiczowi, że "jego wypowiedzi szkodzą pokojowi". Polityk przepraszał, ale znalazł się w ogniu krytyki. Donald Tusk, ówczesny premier, ocenił jego zachowanie jako "niestosowne". - Sytuacja rzutuje nie tylko na obraz Dolnoślązaków, ale też wszystkich Polaków – mówił z kolei Marek Laryś, ówczesny radny sejmiku województwa z Obywatelskiego Dolnego Śląska, ugrupowania które na krótko przed incydentem zawarło koalicję z kierowaną przez Protasiewicza dolnośląską Platformą.
Pokłosiem frankfurckiego zdarzenia było wycofanie się polityka ze startu w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wcześniej zrezygnował z szefowania kampanii wyborczej PO do europarlamentu oraz funkcji szefa klubu PO-PSL w PE. W sierpniu okazało się, że sprawa lotniskowego zachowania byłego europosła zostanie umorzona. W zamian polityk musiał zapłacić 5 tys. euro na cele społeczne.
4. Wrocław stracił jednego ministra, zyskał kolejnego
W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego wystartował natomiast Bogdan Zdrojewski, były prezydent Wrocławia i ówczesny minister kultury i dziedzictwa narodowego. Startował z pierwszego miejsca na liście PO i zostawił w tyle pozostałych kandydatów z okręgu dolnośląsko-opolskiego. Tym samym stolica regionu straciła obsadę w rządowych resortach. Jednak nie na długo. Sytuacja zmieniła się już we wrześniu, gdy premierem została Ewa Kopacz i ogłosiła skład nowego rządu. Znalazło się w nim miejsce dla wrocławianina – Grzegorza Schetyny, który otrzymał tekę ministra spraw zagranicznych. Niektórzy politycy powrót, po kilkuletniej przerwie, Schetyny na szczyty władzy określali wprost "policzkiem dla premiera Tuska".
3. Prezydencka kraksa
Na podium znalazło się miejsce dla kwietniowej kolizji włodarza stolicy Dolnego Śląska. - Jadący do pracy prezydent nie ustąpił pierwszeństwa – informował tuż po wypadku rzecznik magistratu. Nie ustąpił i zderzył się z tramwajem. Dutkiewicz służbowym autem wyjeżdżał z miejsca objętego zakazem ruchu w obu kierunkach. Co więcej, nie posiadał przepustki uprawniającej go do poruszania się w tamtym rejonie Ostrowa Tumskiego. Co robił tam o poranku? Jak tłumaczono chciał złożyć niespodziewaną wizytę kardynałowi Henrykowi Gulbinowiczowi. Jednak ze spotkania w ostatniej chwili zrezygnował ze względu na zbyt wczesną porę.
W wyniku zdarzenia prezydent trafił do szpitala. Musiał przejść długotrwałą rehabilitację. Policja uznała, że to on jest sprawcą zamieszania i ukarała go mandatem w wysokości 500 złotych. Na konto Dutkiewicza powędrowało też 11 punktów karnych.
Kraksą, na wniosek jednego z mieszkańców, zainteresowała się wrocławska prokuratura. Kilka miesięcy później dochodzenie w sprawie wypadku zostało przeniesione na Opolszczyznę. Ostatecznie prokuratorzy z Kluczborka umorzyli śledztwo.
Do tej pory nie opublikowano monitoringu z kolizji. Jak tłumaczyli urzędnicy moment zdarzenia nie został zarejestrowany przez miejskie kamery. Od tej pory nagrania z miejskiego monitoringu nie są udostępniane mediom, a urzędnicy zasłaniają się ustawą o ochronie danych osobowych.
2. Romans Dutkiewicza z Platformą
Zacieśnianie więzi między obozem prezydenta Wrocławia, a miejscową Platformą Obywatelską to efekt zwycięstwa Jacka Protasiewicza w wyborach na przewodniczącego dolnośląskiej PO. To właśnie ten polityk, pokonał w październiku 2013 roku, Grzegorza Schetynę, który z Dutkiewiczem współpracować nie chciał.
Pod koniec stycznia 2014 roku padły pierwsze realne propozycje dotyczące współpracy prezydenta stolicy Dolnego Śląska z PO. Wtedy chodziło o zawarcie koalicji w sejmiku województwa dolnośląskiego. Ta zakończyła się zmianą na stanowisku marszałka województwa. Rafała Jurkowlańca zastąpił Cezary Przybylski, który wcześniej był bolesławieckim starostą. Tym samym w lutym w sejmiku województwa dolnośląskiego rządziła koalicja PO-SLD-PSL-Obywatelski Dolny Śląsk (firmowany przez Dutkiewicza).
Przed listopadowymi wyborami samorządowymi współpraca była coraz ściślejsza. W sierpniu Protasiewicz nie szczędził włodarzowi miasta ciepłych słów. - Jestem przekonany, że Rafał Dutkiewicz wybory samorządowe wygra i to w pierwszej turze - mówił polityk. I dodał, że partia nie wystawi swojego kandydata w walce o fotel prezydenta Wrocławia. Zwolennicy PO mieli zapewnić Dutkiewiczowi pewniejsze zwycięstwo.
Taki obrót sprawy nie podobał się samorządowcom związanym z prezydentem. Działacze Obywatelskiego Dolnego Śląska postanowili utworzyć własny komitet wyborczy. Samorządowcy podkreślali, że "nie chcą być klientami partii politycznych".
We wrześniu zaprezentowano wspólny komitet wyborczy. Na połączonej liście znaleźli się działacze z ramienia prezydenta Wrocławia i samorządowcy PO. "Jedynki" dostali głównie stronnicy Dutkiewicza, dla polityków Platformy znalazło się na listach mniej miejsc niż tych reprezentujących prezydenta.
Wyborczy mariaż zakończył się sukcesem. Jednak już podczas pierwszego posiedzenia w sejmiku województwa pojawiły się problemy: przewodniczącą głosami ludzi Dutkiewicza, radnych PO i PSL miała zostać Barbara Zdrojewska z PO. Okazało się jednak, że ta nie uzyska wymaganego poparcia. Radny z Bezpartyjnych Samorządowców zaproponował więc kandydaturę człowieka Dutkiewicza. To zdenerwowało radnych PO i PSL, którzy opuścili salę. Lokalne media wieszczyły koniec koalicji. Ta jednak trwa do tej pory.
1. Wyborczy festiwal i kłopoty prezydenta
Do walki o fotel prezydenta Wrocławia stanęło 10 kandydatów. Najmłodszym z nich był 27-letni księgowy Tomasz Owczarek, najstarszym 72-letni Emil Antoniszyn z PSL. W szranki o prezydencki urząd stanęły też dwie kobiety: Aldona Wiktorska-Święcka z Bezpartyjnych Samorządowców i Mirosława Stachowiak-Różecka z Prawa i Sprawiedliwości.
Pierwsza tura wyborów samorządowych nie przyniosła we Wrocławiu ostatecznego rozstrzygnięcia. Wprawdzie Rafał Dutkiewicz, który walczył o wybór na czwartą kadencję, pierwszą turę wygrał, ale uzyskał 42,37 proc. głosów mieszkańców miasta i musiał stanąć do dogrywki. Jego rywalką była Mirosława Stachowiak-Różecka, radna PiS, która 16 listopada otrzymała 25,80 proc. poparcia. - Miło jest wygrywać dwa razy - twierdził szef Wrocławia.
Przed drugą turą wyborów Dutkiewicz był wzmocniony wygraną, wraz z PO, do rady miejskiej. W 37-osobowej radzie komitet Rafała Dutkiewicz z Platformą zdobył 21 mandatów. 14 uzyskało PiS, po jednym SLD Lewica Razem i Bezpartyjni Samorządowcy.
Do 30 listopada trwała walka o głosy potencjalnych wyborców. Kandydaci spotykali się na debatach, bili na słowa i argumenty. Do Wrocławia przyjechał Jarosław Kaczyński, prezes PiS, by osobiście wesprzeć Stachowiak-Różecką. Z kolei Dutkiewicza poparł Bogdan Zdrojewski, którzy przed kamerami nie szczędził mu ciepłych słów, chociaż wcześniej go krytykował. W dniu ostatecznego starcia kandydatka PiS deptała włodarzowi Wrocławia po piętach. Jednak ostatecznie przegrała wyborczy bój. Dutkiewicz z poparciem 54,72 proc. po raz kolejny został prezydentem. Wyścig o władzę we Wrocławiu, który trwał niemal do ostatniej chwili, skomentował także Grzegorz Schetyna, który entuzjastą samorządowca nie jest. Dla niego zwycięstwo prezydenta "to bardzo poważne ostrzeżenie". - Jeśli Dutkiewicz nie wyciągnie wniosków to będzie jego ostatnia kadencja - wieszczył minister spraw zagranicznych.
Komentatorzy oceniali "słaby" wynik włodarza miasta jako konsekwencję współpracy z Platformą. Ten jednak nie szczędził wspólnemu projektowi pochwał. - Czasem przychodzi zapłacić drobną, osobistą cenę za dobry projekt polityczny - mówił odnosząc się do spadku poparcia wśród wrocławian.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24