Najpierw ukradli samochód, później mieli wypadek - twierdzi policja. Po zderzeniu kierowca był zakleszczony w aucie, a jego kolega uciekł. Gdy odnaleźli go policjanci, okazało się, że potrzebował pomocy. - Gdyby nie otrzymał jej w ciągu godziny, ta historia mogła skończyć się tragicznie - informują funkcjonariusze.
- Funkcjonariusze zostali poinformowani o poważnym zdarzeniu drogowym. Niezwłocznie pojechali na miejsce, gdzie zastali nietrzeźwego kierowcę w samochodzie dostawczym - relacjonuje aspirant sztabowy Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.
Zostawił kolegę i uciekł...
Okazało się, że chwilę wcześniej kierowca stracił panowanie nad pojazdem i uderzył nim w drzewo. Mężczyzna był zakleszczony w samochodzie. Dlatego na miejsce wezwano strażaków. 36-latek, po udzieleniu mu pierwszej pomocy, został przetransportowany do szpitala.
- Wyjaśniając okoliczności zdarzenia funkcjonariusze ustalili, że przed ich przyjazdem z miejsca wypadku oddalił się pasażer tego pojazdu. Tym samym zostawił rannego kolegę w aucie - informuje policjant. I dodaje: w trakcie wyjaśniania okoliczności zdarzenia na jaw wyszło, że mężczyźni wcześniej skradli samochód z jednej z prywatnych posesji.
...sam potrzebował pomocy
W końcu policjantom udało się odnaleźć pasażera uciekiniera. 24-latek, z poważnymi obrażeniami wewnętrznymi, trafił do szpitala. - Zdaniem lekarzy, gdyby w ciągu godziny nie znalazł się pod opieką medyków, ta historia mogła skończyć się dla niego tragicznie - przekazuje Petrykowski.
Do zdarzenia doszło na terenie wrocławskiej Leśnicy:
Autor: tam/mś
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock