Wrocławski sąd częściowo oddalił postanowienie prokuratury o umorzeniu postępowania dotyczącego śmierci Łukasza Łągiewki. Mężczyzna zmarł latem 2021 roku, wcześniej w jego mieszkaniu interweniowała policja. Śledczy będą teraz musieli przyjrzeć się ponownie zachowaniu policjantów. Zdaniem biegłych przyczyną śmierci 29-latka było przedawkowanie kokainy. Nie daje temu wiary pełnomocnik rodziny zmarłego.
Śledczy będą musieli zająć się sprawą śmierci Łukasza Łągiewki - to decyzja wrocławskiego sądu, który oddalił postanowienie prokuratury okręgowej o umorzeniu postępowania.
W postępowaniu śledczy oceniali dwa wątki: zachowanie interweniujących policjantów oraz zachowanie ratownikow medycznych i pracowników pogotowia. Jak przekazała dziennikarzom TVN24 w czwartek Patrycja Chojnacka-Zakrzewska z Prokuratury Okręgowej w Legnicy, sąd nie podzielił oceny prokuratora w zakresie pierwszego czynu i uchylił postanowienie, w związku z czym dalej będzie prowadzone śledztwo. Sąd wskazał dalsze czynności do wykonania, które są wiążące dla prokuratora.
W zakresie zachowania ratowników sąd zgodził się jednak z prokuraturą, że w tym zakresie "brak jest oznak czynu zabronionego".
- Już od początku tego postępowania Prokuratura Okręgowa w Legnicy prowadziła je bardzo niechlujnie. Podnosiliśmy kwestie dotyczące tego, że Łukasz Łągiewka nie zmarł na skutek przedawkowania kokainy. Tutejszy sąd również stwierdził, że należy to zbadać. Materiał dowodowy, na którym zostało oparte postanowienie (o umorzeniu - red.), jest po prostu nierzetelny. Opinie, które były wydawane przez biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, same się wykluczały - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu decyzji wrocławskiego sądu pełnomocnik rodziny Łukasza Łągiewki mecenas Wojciech Kasprzyk.
Kasprzyk zapowiedział złożenie wniosku o przeniesienie postępowania do innej prokuratury i o wydanie ekspertyzy przez biegłych z innego Zakładu Medycyny Sądowej. - Liczymy na nowego ministra sprawiedliwości, który również włączy się w to postępowanie i stworzy specjalną komisję, która zajmie się badaniem przyczyn i skutków działań policji - dodał mecenas.
Prokuratura Okręgowa w Legnicy śledztwo umorzyła pod koniec 2022 roku. Według ustaleń śledczych - informował Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziny - policjanci nie przyczynili się do zgonu Łukasza, a interwencja przebiegała poprawnie, środki przymusu bezpośredniego wykorzystano zgodnie z procedurą. Jako przyczynę śmierci 29-letniego Łukasza Łągiewki podano przedawkowanie kokainy.
- Nie zgadzamy się z tym, że przedawkowanie kokainy było przyczyną śmierci Łukasza. Mamy opinię biegłego, profesjonalisty pracującego w instytucie medycyny sądowej w Łodzi, który to wyklucza i pisze wprost, że dawka kokainy nie była śmiertelna. Ten wniosek dowodowy prokuratura odrzuciła, wzięła natomiast pod uwagę opinię farmaceuty - twierdził mecenas Kasprzyk. I dodawał: - Złożyliśmy wniosek o rekonstrukcję zdarzeń, która się nie odbyła. Naszym zdaniem policjanci przekroczyli uprawnienia, podobnie jak przy sprawie Igora Stachowiaka. Będziemy składać zażalenie na to umorzenie.
Interwencja zarejestrowana kamerą
29-letni Łukasz Łągiewka w nocy z 1 na 2 sierpnia 2021 roku zamknął się w swoim mieszkaniu na wrocławskim Psim Polu. Nie wpuszczał krewnych do środka. Rodzina obawiała się, że mężczyzna może popełnić samobójstwo, dlatego ojciec wezwał na miejsce policję. Funkcjonariusze siłą weszli do mieszkania i obezwładnili 29-latka. Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Zmarł kilka godzin później.
Wrocławska policja bezpośrednio po zdarzeniu informowała, że mężczyzna "zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym". A interwencję - jak przekazywano - zarejestrowała kamera na mundurze jednego z funkcjonariuszy.
Odmienne relacje
Siostra zmarłego 29-latka przedstawiała odrębne zdanie od tego policyjnego. Twierdziła, że w trakcie interwencji sześciu policjantów użyło wobec Łukasza gazu, pałek teleskopowych oraz chwytów obezwładniających. Rodzina skarżyła się na sposób przeprowadzenia działań. - Na moich, na oczach mojego ojca, zamordowali mojego brata - mówiła Wiktoria Łągiewka na konferencji prasowej.
W odpowiedzi na te zarzuty kilka dni później policja - na spotkaniu z dziennikarzami - zaprezentowała nagranie, które jest dowodem w sprawie. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka tłumaczył, że na publikację zdecydowano się "z uwagi na ważny interes społeczny i policji".
Na ponad czterominutowym nagraniu widać policjantów usiłujących sforsować drzwi do mieszkania, blokowane przez 29-latka od wewnątrz. Użyto gazu i pałki teleskopowej. Co jakiś czas w wyniku kopnięć drzwi uchylały się. W ręce mężczyzny widać było nóż. W końcu policjantom udało się wejść do mieszkania. W tym momencie zaprezentowane przez policję nagranie urywa się. Nie pokazano, jak przebiegał dalszy ciąg interwencji, a to właśnie do tej części rodzina zmarłego 29-latka miała największe zastrzeżenia.
Jesienią 2021 roku w Sejmie odbywały się posiedzenia komisji administracji i spraw wewnętrznych, w których uczestniczyli m.in. członkowie rodziny Łukasza razem ze swoimi pełnomocnikami. Na pierwszej nie pojawił się żaden przedstawiciel policji i MSWiA. Kolejne posiedzenie odbyło się już z udziałem wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Wąsika, pierwszego zastępcy komendanta głównego policji Dariusza Augustyniaka i rzecznika KGP Mariusza Ciarki. Pokazano wówczas dokładnie to samo nagranie, jakie zobaczyliśmy na konferencji policji miesiąc wcześniej. Kilkoro posłów domagało się projekcji całego zapisu z kamery nasobnej funkcjonariusza. Jednak tak się nie stało. Ciarka tłumaczył, że nie opublikowano tylko ostatnich kilku sekund nagrania, a wiceminister Wąsik dodawał, że na publikację całości materiału zgody nie wydała prokuratura.
Niepublikowany fragment nagrania
"Gazeta Wyborcza Wrocław" dotarła do całego nagrania z interwencji w mieszkaniu Łukasza. To 80 sekund niepublikowanego wcześniej fragmentu filmu, już po siłowym wejściu do mieszkania. Widać na nim m.in. bicie pałką czy przydeptywanie części ciała 29-latka do podłogi.
Zapytana o komentarz policja - osobą podkomisarza Antoniego Rzeczkowskiego z biura prasowego Komendy Głównej Policji -podkreślała, że końcówka nagrania nie została opublikowana "tylko i wyłącznie z uwagi na szacunek do zmarłego i jego bliskich".
W mailu napisano: "(...) zaprezentowanie niemal gołego mężczyzny, zachowującego się irracjonalnie, nie tylko mogłoby zostać odebrane przez rodzinę jako poniżenie zmarłego i członków rodziny, ale i wiązać się ze skierowaniem pozwu z tym związanym". Rzeczkowski przekazywał też, że "policja nie ma nic do ukrycia i jak dobrze wiadomo każdemu posiadającemu podstawową wiedzę, film dostępny jest dla rodziny, pełnomocników i zapewne może być prezentowany przez uprawnione organy na zasadach określonych w Kodeksie postępowania karnego".
Prokuratura: nie ujawniono żadnych urazów, które pozostawałyby w związku ze zgonem
Aby uniknąć oskarżeń o stronniczość, śledztwo w tej sprawie przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Już w listopadzie 2021 roku rzeczniczka jednostki Lidia Tkaczyszyn informowała, że na podstawie sekcji zwłok "można powiedzieć, że u pokrzywdzonego mężczyzny nie ujawniono żadnych urazów, które pozostawałyby w związku przyczynowo-skutkowym z jego zgonem".
W toku śledztwa przesłuchano m.in. członków rodziny Łukasza, jego sąsiadów, policjantów i strażaków biorących udział w interwencji, ratowników medycznych obecnych na miejscu zdarzenia oraz lekarzy i ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy medycznej 29-latkowi w szpitalu. Nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Główna Policji