Sąd Najwyższy uwzględnił kasację wniesioną przez prokuratora generalnego w sprawie brutalnego mordu dwóch kobiet w agencji towarzyskiej w 2015 roku. Kara 25 lat więzienia dla Artura K. została uznana jako "rażąco łagodna". Wrocławskie sądy ponownie będą musiały zająć się sprawą.
- Mamy do czynienia ze zbrodniami popełnionymi ze szczególnym okrucieństwem. Skazany dopuścił się zabójstw dwóch bezbronnych kobiet, działając w sposób szczególnie brutalny, bez żadnych skrupułów i bez żadnego powodu - mówił w uzasadnieniu wyroku SN sędzia Marek Motuk.
Jak wskazał, kara 25 lat więzienia wymierzona w tej sprawie "dla przeciętnego przedstawiciela społeczeństwa - przy wyjątkowym stopniu demoralizacji oskarżonego (...) - jest niezrozumiała, wręcz może być tym samym niesprawiedliwa i nieakceptowalna, może wywołać przekonanie o pobłażliwości wymiaru sprawiedliwości dla sprawców wyjątkowo groźnych przestępstw".
"Jeśli to jest norma, to jest to zatrważające"
O uchylenie wyroku w zakresie wymierzonej kary - popierając kasację - wnosiła wcześniej podczas rozprawy przed SN prokurator Bożena Górecka. Zaznaczała, że utrzymanie takiego wyroku byłoby "rażąco niesprawiedliwe". Wskazywała m.in. na wyjaśnienia skazanego, który odnosząc się do ofiar zbrodni mówił, że - jak cytowała - były to "kobiety bez zasad i jako takie nie miały prawa żyć na tym świecie".
- Jeśli to jest norma skazanego, to jest to zatrważające - dodawała prokurator.
Obrońca Artura K., mecenas Dominik Hunek wnosił o oddalenie kasacji. Jak mówił, to, czego sprawca dokonał, jest również efektem błędów całego środowiska, w jakim przyszło mu żyć. Przypominał, że K. jako dziecko został wyrzucony przez rodziców na ulicę, gdzie de facto "w warunkach urągających zupełnemu minimum" spędził dzieciństwo. Zaznaczył, że jego klient nie składał apelacji i kasacji od wyroku wymierzającego karę 25 lat więzienia, która i tak jest karą eliminującą ze społeczeństwa.
Skazany na 25 lat
Artur K. w listopadzie 2015 r., gdy brutalnie zabił dwie kobiety w agencji towarzyskiej prowadzonej w prywatnym mieszkaniu, miał zaledwie 18 lat i 4 miesiące. Mężczyzna jest wychowankiem domów dziecka i placówek opiekuńczo-wychowawczych. Ofiary zbrodni otrzymały po kilkadziesiąt ciosów ostrzem długości ponad 20 cm. Jak przekazywano, ciała odnaleziono w mieszkaniu po kilku dniach.
W październiku 2017 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał K. na 25 lat więzienia. Wówczas sąd uznał, że brutalnie zabijając dwie kobiety nożem, Artur K. dopuścił się tzw. zabójstw kwalifikowanych, czyli działał z zamiarem pozbawienia swych ofiar życia. Wyrok pierwszej instancji został utrzymany w mocy przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu.
Sądy wskazywały w swych uzasadnieniach m.in. na młody wiek sprawcy i "względy wychowawcze" kary. Zwracały uwagę m.in., że 25 lat więzienia to dłuższy czas, niż aktualny wiek sprawcy.
Sprawa wraca na wokandę
Jednak - jak we wtorek powiedział sędzia Motuk - "względy wychowawcze, to nie tylko łagodzenie kary, ale w niektórych okolicznościach, z uwagi na osobowość oskarżonego (...) czasami konieczność surowszego oddziaływania, w surowszych warunkach". Tymczasem - zdaniem SN - sądy w tej sprawie "dokonały subiektywnej i pobieżnej oceny okoliczności, które miały wpływ na wymiar kary".
SN nie zgodził się z argumentem obrony, według której, gdyby nie wyjaśnienia samego oskarżonego, to trudno byłoby mu dowieść winę. Jak zaznaczył SN, istniały także inne dowody wskazujące na sprawstwo K., w tym m.in. znaleziony na miejscu zbrodni odłamek noża.
- Wbrew temu, co się czasami podnosi, zarówno kara 25 lat pozbawienia, jak i dożywotniego pozbawienia wolności, nie są w istocie karami eliminacyjnymi w polskim systemie prawnym. (...) Nie jest to całkowite pozbawienie skazanego szansy powrotu do normalnego życia - mówił jednocześnie sędzia Motuk.
Przypomniał, że w przypadku dożywocia istnieje możliwość warunkowego zwolnienia po 25 latach i od skazanego zależy, czy "skorzysta z dobrodziejstwa tej instytucji".
Tym samym SN uchylił wyrok w zakresie wymierzonej K. za obie zbrodnie kary łącznej 25 lat więzienia i kwestią tą ponownie będą musiały zająć się wrocławskie sądy.
Źródło: PAP/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław