Wrocławscy radni PiS chcą, by prezydent Jacek Sutryk podał się do dymisji. To pokłosie zarzutów, jakie samorządowiec usłyszał w związku z aferą Collegium Humanum. W czwartek głosowano nad apelem PiS w tej sprawie. Projekt przepadł, bo poparło go tylko 7 z 37 radnych. Co o zastrzeżeniach opozycji sądzi sam zainteresowany? Tego nie wiadomo, bo prezydent Wrocławia nie pojawił się na sesji budżetowej.
W czwartek radni we Wrocławiu przyjęli budżet na 2025 rok. Podczas tej najważniejszej w roku sesji głosowano również nad projektem apelu radnych PiS, którzy chcą, by Jacek Sutryk zrzekł się mandatu.
To echo sytuacji z ubiegłego miesiąca, gdy Sutryk został zatrzymany i usłyszał cztery zarzuty - m.in. dotyczący wręczenia korzyści majątkowej byłemu rektorowi uczelni Collegium Humanum w zamian za dyplom ukończenia studiów podyplomowych Executive Master of Business bez ich faktycznego odbycia.
"Uważamy, że obecna sytuacja, w której najwyższy przedstawiciel Miasta został zatrzymany, a następnie postawiono mu zarzuty popełnienia przestępstwa jest absolutnie niedopuszczalna i wymaga podjęcia odpowiednich kroków w celu przywrócenia spokoju i stabilności w funkcjonowaniu miasta" - napisano w uzasadnieniu projektu uchwały.
Mówimy "sprawdzam"
Apel miał zostać zgłoszony już podczas ubiegłej sesji, ale przeszkodziły procedury. Projekty uchwał należy bowiem składać w terminie 7 dni od sesji, co wówczas było niemożliwe. W tym czasie doszło bowiem do zatrzymania Sutryka.
- Na poprzedniej sesji radni nie wciągnęli tego punktu do porządku obrad. Wielu radnych koalicyjnych zagłosowało przeciw, ponieważ wniosek był spóźniony, natomiast nie wykluczają głosowania za tym apelem, jeżeli on byłby złożony w sposób prawidłowy. Teraz mówimy "sprawdzam". Niektórzy próbowali uniknąć oceny pana prezydenta właśnie z uwagi na przyczyny formalne, teraz umożliwiamy im oddanie głosu za lub przeciw panu prezydentowi - mówił Łukasz Kasztelowicz z klubu radnych PiS przed czwartkowej sesją.
Zarzuty opozycji, nieobecność prezydenta
Prezydent był nieobecny na sesji, mimo że to sesja budżetowa. Nieobecnego broniła wiceprezydentka Renata Granowska, która podkreślała, że miasto funkcjonuje normalnie. - Nie wyobrażam sobie, żeby tu, na tej sali, wydawać wyroki na któregoś z nas. Tak nie można. Niech sprawa toczy się zgodnie z tym, jak ma się toczyć - powiedziała Renata Granowska.
Radni opozycji zarzucali jednak Sutrykowi, że niedostatecznie wyjaśnił sprawę. Jakub Janas z klubu Naprawmy Przyszłość (NP), powstałym w dniu sesji w konsekwencji wyrzucenia trzech członków z klubu KO i ich głosami przeciwko ustawie budżetowej, pomimo zarządzonej dyscypliny, powiedział, że te wyjaśnienia się po prostu wrocławianom i wrocławiankom należą.
- Między innymi odpowiedź na pytania, czy rektor faktycznie był zatrudniony w miejskiej spółce, czy wykonywał obowiązki, które miał zapisane w umowie, co na to wszystko zarząd spółki, co na to biuro nadzoru właścicielskiego, no i finalnie - co na to wszystko prezydent Wrocławia - mówił Robert Janas z klubu Przyszłość Wrocławia.
W sprawie nie zapadł jeszcze żaden wyrok. Wiceprezydentka Renata Granowska oceniła, że Sutryk o niektórych sprawach mówić nie może. - Jeżeli pan prezydent nie może rozmawiać w trakcie procesu na ten temat, bo takie jest postanowienie, to po prostu o tym nie mówi. Jeżeli wszystko się wyjaśni i sprawa się zakończy, wszystko będzie wiadome - powiedziała Renata Granowska.
Radny Piotr Uhle (NP) ocenił, że treść zarzutów wobec Sutryka "wpisuje się w modus operandi funkcjonowania naszego miasta". - Modus operandi, które polega na budowaniu systemu zależności, na łamaniu kręgosłupów, które polega na kolesiostwie, na nepotyzmie i na budowaniu całego systemu zależności właśnie w spółkach komunalnych - powiedział Uhle.
Tylko siedmiu radnych próbowało odwołać Sutryka
Ostatecznie projekt apelu przepadł w głosowaniu. Za było 7 radnych, przy 20 głosach przeciw i 6 wstrzymujących się. Łukasz Kasztelowicz z PiS zapowiedział, że w przyszłym roku nadal będzie próbował odwołać Sutryka. Na następnej sesji zamierza złożyć wniosek o referendum w tej sprawie.
- A jeśli nie przejdzie? Już teraz obmyślamy, co dalej. Jest jeszcze kwestia referendum obywatelskiego, ale to też jest wyzwanie. Trzeba będzie zebrać 50 tysięcy głosów wrocławian w dwa miesiące, to nie jest takie proste wbrew pozorom - powiedział Kasztelowicz.
Jednak układ sił we Radzie Miejskiej Wrocławia wskazuje, że żaden wniosek PiS o odwołanie prezydenta nie ma szans. W radzie zasiada 37 radnych, 20-osobowy klub Koalicji Obywatelskiej współrządzi z 5-osobowym klubem Lewicy i jednym niezrzeszonym radnym. W opozycji jest ośmioosobowy klub PiS i 3 radnych z klubu Naprawmy Przyszłość.
"Dlaczego ma być rezygnacja?"
Inicjatywa polityków PiS to efekt zatrzymania i postawionych zarzutów dla prezydenta Wrocławia. Przypomnijmy, że 14 listopada Jacek Sutryk został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA i przewieziony do prokuratury w Katowicach.
Tam prezydent stolicy Dolnego Śląska usłyszał zarzuty, m.in. dotyczące oszustw i wręczenia korzyści majątkowej b. rektorowi uczelni Collegium Humanum w zamian za dyplom ukończenia studiów podyplomowych Executive Master of Business bez ich faktycznego odbycia.
Tuż po tym, jak Sutryk usłyszał zarzuty, wrócił do pracy. W rozmowie z reporterem TVN24, powiedział, że nie widzi powodu do tego, by podawać się do dymisji. - Dlaczego ma być rezygnacja? Mamy rekordowy budżet na 2025 rok - 8 mld zł, startowałem z 4 miliardami. Mamy mnóstwo projektów i to robimy - powiedział prezydent Wrocławia.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Waszczuk/PAP