Wrocławscy policjanci podczas rutynowej kontroli znaleźli w jednym z aut pięć kilogramów amfetaminy. Kierowca tłumaczył się tym, że auto jest z wypożyczalni i nie sprawdzał, co jest w bagażniku.
Pod koniec kwietnia wrocławscy policjanci zatrzymali do kontroli trzeźwości kierowcę samochodu marki Dacia na autostradzie A4. Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna jest trzeźwy, jednak podejrzenia funkcjonariuszy wzbudziło nerwowe zachowanie 59-latka. Mundurowi postanowili przeszukać samochód.
"W bagażniku auta znaleźli narkotyki i nie mówimy tu o kilku czy nawet kilkunastu gramach. Policjanci znaleźli blisko pięć kilogramów amfetaminy, o których obecności wrocławianin rzekomo nie miał pojęcia" - czytamy w policyjnym komunikacie.
"Tłumaczenia osób złapanych na gorącym uczynku są różne"
W nagraniu udostępnionym przez policjantów widać, jak funkcjonariusz dokonujący przeszukania auta znajduje woreczek strunowy z białym proszkiem. W odpowiedzi na pytania mundurowych mężczyzna mówi, że znalezisko nie jest jego, a samochód jest z wypożyczalni i nawet nie zaglądał do bagażnika auta.
Młodszy aspirant Rafał Jastrząb z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu przekazał, że ze względu na sporą ilość narkotyku, 59-latek został zatrzymany, a auto zostało zabezpieczone. Decyzją wrocławskiego sądu 59-latek trafił na trzy miesiące do aresztu.
- Mężczyzna próbował się tłumaczyć, że auto nie jest jego i nie wiedział o narkotykach w bagażniku. Jednakże skoro sąd po zebraniu i przeanalizowaniu materiałów, zdecydował o tymczasowym areszcie, to raczej nie dał wiary w wyjaśnienia 59-latka - powiedział policjant. - Tłumaczenia osób złapanych na gorącym uczynku są naprawdę różne. Zazwyczaj mówią, że np. narkotyki nie należą do nich - dodał.
Źródło: tvn24.pl, KMP Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KMP Wrocław