Choć ustawa antynikotynowa obowiązuje już blisko dwa lata, to w wielu wrocławskich pubach zakaz palenia jest fikcją. Straż Miejska co prawda przestała dostawać zgłoszenia o jego łamaniu, ale nietrudno o lokal w którym unoszą się chmury dymu: - Sam policji nie wezwę - śmieję się barman i mrugnięciem oka zachęca do zapalenia papierosa.
Część barów we Wrocławiu dawno już wprowadziła u siebie zakaza palenia. Inne, zgodnie z przepisami ustawy antynikotynowej, zorganizowały dla palczy odrębne sale, w którym nie przeszkadzają innym gościom.
Fikcyjny zakaz
Są jednak ciągle miejsca, gdzie można zaciągnąć się papierosem mimo zakazu i obsłudze to nie przeszkadza. W lokalu, w którym palić się nie powinno, bo nie ma tam wydzielonej sali, barman stawia jedynie formalne przeszkody:
- Popielniczki podać nie mogę – odpowiada barman. – Ale śmietniczka leży na stoliku, pod świeczką - odpowiada z uśmiechem stojąc obok tabliczki z „Zakazem palenia”.
Barman na policję nie zadzwoni
Nie ma również problemu z zapaleniem papierosa pod okiem obsługi lokalu.
- Niech ludzie palą, przecież ja policji nie wezwę – przyznaje inny z barmanów. – Mamy takie prawo, że się nie jara w knajpach, ale… - mruga z uśmiechem.
VIP-y nie zapalą
W kolejnym lokalu są już dwa odrębne pomieszczenia. Nie oznacza to, że niepalący mogą się tam czuć komfortowo. Bo zamiast odizolować ich od palaczy, zrobiono odwrotnie:
- Tak, oczywiście, już daję popielniczkę – informuje barman. – Tylko z papierosem nie można wejść do tej małej salki, bo to sala dla VIP-ów, a tam się nie pali – tłumaczy.
Ustawa antynikotynowa zakłada, że klient lokalu nie może być narażony na kontakt z dymem od razu po wejściu do środka. W tym przypadku ten przepis nie jest przestrzegany, a jeśli ktoś nie chce wdychać dymu musi być VIP-em.
Palacz dymu nie lubi?
Sposoby na palenie w lokalach nie do końca cieszą wrocławian. Nawet tych, którzy tytoń palą nałogowo. – Jeśli mam ochotę na papierosa, to wychodzę na chwilę do specjalnej sali, ale nie chcę siedzieć w dymie non stop – opowiada nam Kasia, studentka. - Odkąd w pubach są dwie sale skończył się problem przesiąkniętych dymem włosów i ubrań – przyznaje.
Palenie w salach ogólnodostępnych i niczym nie oddzielonych nie jest więc rozwiązaniem idealnym dla wszystkich.
Były mandaty, pozostała jedynie ustawa
Przepisy, która weszły w życie 15 listopada 2010 roku, wielu przyjęło z ulgą. Inni je przeklinali. Bo za złamanie zakazu palaczom groża mandaty do 500 zł. Strażnicy jednak nimi nie szastają:
- Jeszcze na samym początku mieliśmy sporo zgłoszeń o palenia w klubach i miejscach niedozwolonych, więc regularnie karaliśmy palaczy mandatami – informuje Sławomir Chełchowski z wrocławskiej straży miejskiej. – W przeciągu ostatnich kilku miesięcy nie mieliśmy jednak żadnych zgłoszeń o łamaniu tego przepisu – dodaje.
Z ilości wystawianych mandatów mogłoby więc wynikać, że ustawa antynikotynowa jest w pełni respektowana i problem nielegalnego palenia w lokalach nie istnieje. Z praktycznego punktu widzenia wielu wrocławian dobrze wie, gdzie można zapalić nawet mimo zakazu kłującego w oczy.
Autor: Marta Olejnik/balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu