Jeden z podejrzanych kotów podobno zaginął. Ale to jego właściciel zasiada na ławie oskarżonych. Sąsiad zarzucił mu, że jego pupile wyjadły mu rybki z oczka wodnego. Sąd odroczył wydanie wyroku w tej sprawie do 22 czerwca.
- Pokrzywdzeni wskazali kota tego pana jako sprawcę. Wielokrotnie na swojej posesji widzieli właśnie tego czworonoga, są pewni, że to on. Wielokrotnie też rozmawiali z mężczyzną, prosili, mediowali, ale to nie przynosiło skutków. Dlatego wezwano nas - tłumaczył Waldemar Forysiak, rzecznik wrocławskiej straży miejskiej.
Jednak strażnicy nie doszli do porozumienia z Patrykiem Hałaczkiewiczem, właścicielem dwóch miauczących czworonogów. I dlatego sprawa trafiła na wokandę wrocławskiego sądu. Mężczyznę pozwała straż miejska. Teraz musi tłumaczyć się z tego, że "nie zapewnił pełnego nadzoru nad zwierzęciem".
"To kuriozalne"
Wciąż jednak nie wiadomo na pewno, czy to koty Hałaczkiewicza polowały na ryby. - Sprawa jest kuriozalna. Do dzisiaj nie do końca wiem, o które koty chodzi i czy na pewno o moje - przyznał mężczyzna. Bo jak wyjaśniał kotów na Ołtaszynie jest mnóstwo.
Dziwi go, że pozywającym jest straż miejska i "wchodzi z butami w stosunki międzysąsiedzkie". - Rozumiem stosunek sąsiada, że koty mogą mu się nie podobać, ale mógłby wystąpić z powództwa cywilnego - uważa Hałaczkiewicz.
Sprawa w toku, a kota nie ma
W sprawie zeznawał już między innymi uboższy o rybki sąsiad, funkcjonariusze straży miejskiej i właściciel kotów. W piątek na pytania sądu odpowiadać będzie żona pana Patryka i jego teściowa. Niewykluczone, że właśnie dziś zapadnie wyrok.
Jeden z podejrzewanych kotów zaginął. Poszukują go właściciele.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść 22 czerwca.
Sprawę rozpatruje sąd we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock