Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 15 listopada na wrocławskim osiedlu Kowale. Owczarek niemiecki został pogryziony przez amstaffa w trakcie spaceru z opiekunami – kobietą i mężczyzną. Policja ustaliła personalia właściciela.
"Z uwagi na bardzo niebezpieczną sytuację oraz dużą agresję zwierzęcia, które zaatakowało zarówno owczarka niemieckiego należącego do spacerującej pary, jak i jego opiekunów, właściciel psa usłyszał zarzuty nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, to jest przestępstwa z artykułu 160 Kodeksu karnego" - informuje podkomisarz Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Zwierzę zostało odebrane właścicielowi i trafiło pod opiekę wrocławskiego TOZ schroniska dla bezdomnych zwierząt, gdzie pozostanie do czasu zakończenia obserwacji oraz wydania decyzji dotyczącej jego dalszych losów.
Pies wydostał się z posesji i zaatakował
Film ze zdarzenia opublikował portal "Gazety Wrocławskiej". Jak powiedział dziennikarzom opiekun zaatakowanego owczarka niemieckiego, agresywny pies biegał bez kagańca, bez obroży i smyczy. W pobliżu nie było też właściciela. - Pies leciał z nastawieniem na atak, wpadł na wały i od razu doszło do ataku. Gryzł naszego psa po gardle, uszach, po głowie. Próbowałem go odciągnąć, choć było ciężko cokolwiek zrobić. Trzymałem go za tylne łapy. Wymknął się i zaatakował drugi raz. Znowu złapałem go za łapy, żona uciekła w tym czasie z naszym psem do samochodu. Agresywny pies oddalił się dopiero po drugim ataku, podczas którego ugryzł mnie w stopę - relacjonował właściciel owczarka niemieckiego, pan Dariusz.
Na nagraniu słychać pisk owczarka. Widać, jak zwierzę leży na grzbiecie i próbuje się bronić przed agresywnym czworonogiem.
Jak zachować się w takiej sytuacji?
Na nagraniu widać, jak pies zachowujący się agresywnie podbiega i rzuca się na owczarka trzymanego na smyczy przez właścicielkę. Kobieta próbuje odciągnąć swojego czworonoga, odciągając na boki i podnosząc wyżej jego głowę. Po chwili włącza się mężczyzna, próbuje złapać atakującego psa za korpus i za tylne łapy. Ostatecznie udaje się rozdzielić zwierzęta.
O zdarzenie i o to, czy właściciele zaatakowanego owczarka niemieckiego zachowali się odpowiednio, zapytaliśmy Annę Gadomską, behawiorystkę i psycholożkę zwierzęcą.
- Uważam, że to jest po prostu instynkt, że reagujemy w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia naszego bądź naszych bliskich instynktownie. Ci państwo nie zachowali się źle, zrobili wszystko, żeby ratować swojego psa. Natomiast gdyby wtedy można było myśleć, a nie działać instynktownie, to najlepsze, co możemy zrobić, to po prostu odciąć temu drugiemu psu dopływ powietrza, żeby stracił przytomność - ja wiem, że brzmi to przerażająco, ale nie chodzi o to, żeby go zabić, tylko żeby on puścił drugiego psa - skomentowała.
I wyjaśniła: - Chodzi o zaciśnięcie obroży, bądź złapanie rękoma za szyję, za krtań od przodu i odcięcie mu dopływu powietrza, bo inaczej, jeśli pies rzeczywiście ma intencję uszkodzenia bądź zabicia, to my nie jesteśmy w stanie mu nic powiedzieć, uratować tego drugiego psa, przetłumaczyć jakimkolwiek innym działaniem - laniem wodą, chwytaniem za tylne łapy - nie jesteśmy w stanie czegokolwiek zmienić. Szczęka tego psa zaciska się tak mocno, że nie ma szans, żeby on puścił.
Autorka/Autor: SK
Źródło: tvn24.pl/ gazetawroclawska.pl
Źródło zdjęcia głównego: KMP we Wrocławiu