Straż przybrzeżna o uderzeniu promu w wyspę. Sternik miał sprawdzać wiadomości na telefonie

Południowokoreański prom Queen Jenuvia 2
Prom osiadł na mieliźnie w Korei Południowej. Wszyscy pasażerowie i członkowie załogi ewakuowani
Źródło: Reuters
Południowokoreańska straż przybrzeżna podzieliła się pierwszymi ustaleniami po tym, jak prom z 267 osobami na pokładzie uderzył w skalistą wyspę i osiadł na mieliźnie u południowo-zachodniego wybrzeża Półwyspu Koreańskiego.
Kluczowe fakty:
  • Zdarzenie miało miejsce w środę. Wszystkie osoby opuściły pokład w ciągu około dwóch godzin. U 27 stwierdzono lekkie obrażenia.
  • Dwóch członków załogi usłyszało zarzuty spowodowania obrażeń w wyniku rażącego zaniedbania. Nawigator odpowiedzialny za ster przyznał, że w chwili, gdy powinien był skręcić, używał telefonu.
  • Prom zacumował już w pobliskim porcie.

Prom o wyporności 26 tysięcy ton uderzył w skalistą wyspę w pobliżu Jindo i osiadł na mieliźnie w środę. Ewakuacja 267 osób, w tym 246 pasażerów i 21 członków załogi, zajęła około dwóch godzin. 27 osób odniosło lekkie obrażenia. Queen Jenuvia 2 płynęła z wyspy Czedżu do Mokpo na Morzu Żółtym. W czwartek prom powrócił do portu. Komisarz generalny straży przybrzeżnej Kim Yong-jin powiedział, że przyczyną incydentu mógł być błąd kapitana lub oficera nawigacyjnego, jednak straż przybrzeżna przeprowadzi szczegółowe dochodzenie - przekazała agencja Reutera.

Południowokoreański prom Queen Jenuvia 2
Południowokoreański prom Queen Jenuvia 2
Źródło: PAP/EPA/KOREA COAST GUARD / HANDOUT

Zamiast sterować miał używać telefonu

Tego samego dnia straż przybrzeżna w Mokpo poinformowała o zatrzymaniu nawigatora promu, który był odpowiedzialny za jednostkę w momencie zderzenia oraz sternika. Mężczyźni zostali "zatrzymani w trybie pilnym pod zarzutem zaniedbania zawodowego skutkującego obrażeniami ciała" - przekazał portal dziennika "Korea Herald". Grozi za to kara do pięciu lat więzienia - podał "The New York Times". Śledczy planują również przesłuchanie kapitana, który miał być nieobecny na mostku, gdy prom uderzył w skały. Straż przybrzeżna nie ujawniła tożsamości wymienionych osób. Ograniczyła się do przekazania, że kapitan ma około 60 lat, a pozostali dwaj członkowie załogi - po około 40 lat.

Nawigator, który kierował promem w chwili zdarzenia, początkowo mówił śledczym o "awarii" jednostki, później jednak przyznał, że sprawdzał wiadomości na swoim telefonie komórkowym w chwili, gdy powinien skręcić - powiedział dziennikarzom Kim Hwang-gyun. Główny śledczy straży przybrzeżnej w Mokpo dodał, że jednostka płynęła w tym rejonie na autopilocie, mimo że zazwyczaj statki sterowane są tam ręcznie ze względu na konieczność zachowania wzmożonej czujności na wąskich szlakach żeglugowych. Gdy rozpoczęto manwer było już za późno, by ominąć skaliste wybrzeże - zabrakło na to od około dwóch do trzech minut.

Koreańczycy w "szoku"

"The New York Times" pisze o "szoku" Koreańczyków po ostatnim zdarzeniu. Prom osiadł na mieliźnie w pobliżu miejsca zatonięcia promu Sewol w 2014 roku, śmierć poniosły wówczas 304 osoby, w tym 250 uczniów. Tamta tragedia "wywołała pytania o to, dlaczego tak bogaty kraj jest nękany przez tak wiele katastrof spowodowanych przez człowieka" - przypomniał dziennik.

Śledczy badają uszkodzony kadłub promu Queen Jenuvia 2 (20 listopada 2025 r.)
Śledczy badają uszkodzony kadłub promu Queen Jenuvia 2 (20 listopada 2025 r.)
Źródło: PAP/EPA/YONHAP

Na nagraniach z akcji ratunkowej na Queen Jenuvia 2 widać, że statek nie był znacząco przechylony, a pasażerowie zachowywali spokój. W relacjach pasażerów, które przytaczają media, nie brakuje jednak emocji. Niektórzy spośród obecnych na promie przyznali, że bali się o swoje życie, gdy usłyszeli gwałtowny huk.

- Wstrząs był tak gwałtowny, że ludzie się przewracali - przyznała jedna z pasażerek, którą cytuje portal Korea JoongAng Daily. - Naprawdę myślałem, że umrę. Szybko złapałam wszystkie kamizelki ratunkowe, założyłam jedną i wyszłam na górny pokład - powiedziała inna pasażerką, cytowana przez Reutera.

Czytaj także: