W Wałbrzychu (Dolnośląskie) zaprezentowano artefakty znalezione w piwnicy jednej z tamtejszych kamienic. Jak się okazuje, oprócz kilku niemieckich rodzin, które najprawdopodobniej pod koniec II wojny zostawiły tam dobytek, swoje materiały zdeponowali również oficerowie SS.
O niezwykłym odkryciu w piwnicy kamienicy przy ulicy Kuracyjnej 1 pisaliśmy niespełna dwa tygodnie temu, chwilę po tym, jak wspólnota mieszkaniowa wezwała ekipę remontową do pękniętej rury. Robotnicy, chcąc dostać się do źródła awarii, przypadkowo odkryli zamurowane, tajne pomieszczenie, o którym nikt przedtem nie miał pojęcia. A w środku szkło, porcelana, naczynia, ubrania, obuwie, pamiątki rodzinne, albumy ze zdjęciami i wiele innych przedmiotów użytku codziennego, głównie z lat 40. XX wieku.
W rozmowie z tvn24.pl dyrektor Muzeum Porcelany w Wałbrzychu Jacek Drejer - którego pracownicy zostali poproszeni przez magistrat o zabezpieczenie i zewidencjonowanie przedmiotów - podzielił się swoimi obserwacjami i przypuszczeniami.
- Tam, gdzie znajdowały się przedmioty, nie było dostępu światła dziennego. To była piwnica bez okien, z drewnianymi półkami i regałami. Wszystko dobrze zabezpieczone, owinięte gazetami, włożone w słoiki albo otulone trocinami. Było tego naprawdę dużo, wywoziliśmy to sporych rozmiarów ciężarówką. Widzimy jak na dłoni to, co kilkadziesiąt, czy nawet sto lat temu towarzyszyło ludziom na co dzień, co było dla nich ważne. Wartość historyczna tego znaleziska jest ogromna - podkreślał.
W ocenie ekspertów dobytek należał do kilku rodzin, sąsiadów, mieszkańców kamienicy, którzy wiosną 1945 roku, pod koniec wojny, spodziewając się, że do Wałbrzycha może dojść front, zdecydowali się zostawić ważne rzeczy, których nie byliby w stanie ze sobą zabrać. Zrobili to z wyprzedzeniem i zadali sobie trud, żeby przedmioty dobrze się zachowały.
Dolny Śląsk ciągle do odkrycia
Rzecznik prasowy urzędu miasta w Wałbrzychu Edward Szewczak przyznał, że po naszej publikacji do wałbrzyskiego muzeum zaczęły przychodzić maile z Niemiec, tłumaczone niezgrabnie na język polski w translatorze. Autorzy wiadomości oświadczali, że ich rodziny mieszkały niegdyś w Wałbrzychu, chcieli dowiedzieć się, czyj dobytek został odnaleziony. Szewczak zapowiedział wówczas, że po dokonaniu przynajmniej częściowej ewidencji przedmioty zostaną zaprezentowane mediom. Tak też się stało.
W poniedziałek stoły w Centrum Nauki i Sztuki "Stara Kopalnia" zostały bogato zastawione przedmiotami znalezionymi w piwnicy. Wrażenie robi ilość naczyń ukrytych w podziemiach kamienicy. Uwagę szczęśliwców mogących oglądać skarby na żywo przykuły jeszcze zabawkowa, pięknie wykonana kolejka, czy też nadal pachnąca woda kolońska. Na konferencji prasowej głos zabrał prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
- To jest historyczny dowód, pokazujący życie w tamtych, zakładamy, wojennych czasach w Wałbrzychu. Wiemy doskonale, że akurat Dolny Śląsk i Wałbrzych, i Góry Wałbrzyskie, Góry Sowie są takim miejscem, które jest ciągle do odkrycia. Żeby dodać dodatkowej energii państwu, powiem, że czekamy na pirotechników, aby otworzyć kolejne, jeszcze nieotwarte skrzynie. Stanie się to wkrótce - powiedział prezydent.
- Te rzeczy na pewno posiadają wartość historyczną, część z nich wartość artystyczną i z całą pewnością naukową. Dużo bardzo ładnych przedmiotów, ale część z nich zachowało się w bardzo złym stanie, w najgorszym głównie tkaniny - mówiła Anna Nowakowska z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, delegatura w Wałbrzychu.
Dokumenty oficerów SS
Porcelana, pamiątki i pozostałe przedmioty to jedno. Nieco dokładniejsze zagłębienie się w znalezionych papierach przyniosło inne, kto wie, czy nie cenniejsze odkrycie. Przynajmniej z kronikarskiego punktu widzenia.
- Po wstępnych oględzinach znaleźliśmy parę istotnych, być może bardzo ważnych informacji dotyczących oficerów SS, którzy tutaj zdeponowali również swoje materiały. Są zapiski, dzienniki, rękopisy listów, czy dokumentów. Na razie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co dokładnie one zawierają, po odczytaniu będą miały być może większą wartość naukową - uważa dr Katarzyna Pawlak-Weiss z Instytutu Pamięci Narodowej.
- Nieczęsto się zdarza, że w jednym czasie, w jednym miejscu dokonuje się tak znakomitego odkrycia. Oprócz artefaktów, które wzbogacą muzea, dla nas jest kawał pracy do wykonania z dokumentami. Oczywiście z państwem z IPN-u podzielimy się tak, żeby według właściwości każdy przejął odpowiednie dokumenty, ale już ze wstępnych oględzin mamy przekonanie, że są to materiały ważne dla opisu tego najtrudniejszego okresu II wojny światowej, który ma duże luki dokumentowe w państwowych archiwach - przyznał Janusz Gołaszewski, dyrektor Archiwum Państwowego we Wrocławiu.
W dalszym ciągu nie wiadomo, co finalnie stanie się ze znalezionymi przedmiotami. Organem odpowiedzialnym za zabezpieczenie przedmiotów jest wałbrzyski magistrat. Niewykluczone, że po zakończonym ewidencjonowaniu przedmiotów rozpoczną się poszukiwania spadkobierców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław