Kiedy widzi jak piłkarze "tyrają" murawę, boli go serce. Każdego dnia przygląda się trawie na wrocławskim stadionie, pilnując by była w dobrym stanie. Oto greenkeeper - człowiek, który słucha trawy.
Dzień zaczyna - niczym lekarz - od obchodu. Przez 40 minut ogląda murawę badając wzrokiem prawie każde jej źdźbło. Przy ściąganiu porannej rosy sprawdza kolor trawy i jej gęstość. Przygląda się wszystkiemu, co mogłoby oznaczać początek choroby. Wszystko, co ważne, zapisuje w dzienniczku.
- Robimy to rano, bo wtedy jest cicho. Przyglądamy się i słuchamy jak trawka rośnie – mówi Andrzej Trojan, który dba o murawę na wrocławskim stadionie.
Jak się słucha trawy? - Tak się tylko mówi. Na mistrzostwach Europy mieliśmy taką przygodę, że znaczyliśmy antenkami miejsca, które były do wymiany. Przychodzili ludzie i pytali co te antenki oznaczają. Powiedzieliśmy, że mamy specjalne radio i nasłuchujemy trawę. I tak już zostało – opowiada.
Wyczesane napisy
Andrzej Trojan jest jednym z kilku greenkeeperów w Polsce. Wie jak pielęgnować murawę, by dobrze układała się pod korkami piłkarzy i cieszyła oko kibiców podczas meczu.
- Mamy dokładnie określoną szerokość pasów. Jej dwa kolory zależą od sposobu koszenia. Kosiarki mają walec, który może zaczesywać trawę w dowolny sposób. Można kosić więc w kratę, pasy, kółeczka, a nawet stworzyć napisy – wyjaśnia.
Po letnich problemach z grzybicą nie ma już śladu. – Nasza murawa jest w bardzo dobrej kondycji. Jeśli każdy stadion miałby taką, byłbym zadowolony – mówi Trojan.
Szybko rośnie, a pracy dużo
Latem trawę na wrocławskim stadionie kosi się codziennie. Przyrasta średnio 1-2 cm każdej doby. - Na mistrzostwach kosiliśmy ją o 6 rano na wysokość 2,3 cm, a do wieczora, kiedy był mecz, rosła już na 2,7 cm – wspomina greenkeeper.
Nie jest łatwo utrzymać ją w dobrym stanie, bo jest o wiele delikatniejsza od tej, która rośnie na przydomowych trawnikach. - Jest na zamkniętym obiekcie, gdzie nie wieje wietrzyk i nie świeci słoneczko. Trzeba ją sztucznie podganiać przez opryski i nawozy – wyjaśnia Trojan.
Serce boli jak tyrają trawę
Każde spotkanie oznacza wyrwy w murawie, które trzeba załatać. Do tego przygotowane jest boisko zapasowe, na którym rośnie... identyczna trawa. Kiedy jest dziura, wycinają kawałek dobrej trawy z boiska zapasowego i łatają. Trojan przyznaje, że gdy widzi jak piłkarze tną murawę korkami, boli go serce. – Po meczu Śląska Wrocław z Hannoverem 96 była mocno, piłkarsko mówiąc, styrana. Po meczach ligowych jakoś mniej – opowiada.
Autor: ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | M.Siemaszko