Trawa z antenką nadaje, a greenkeeper nasłuchuje

Codziennie przyglądają się trawie
Codziennie przyglądają się trawie
Źródło: M.Siemaszko/ansa | TVN24 Wrocław

Kiedy widzi jak piłkarze "tyrają" murawę, boli go serce. Każdego dnia przygląda się trawie na wrocławskim stadionie, pilnując by była w dobrym stanie. Oto greenkeeper - człowiek, który słucha trawy.

Dzień zaczyna - niczym lekarz - od obchodu. Przez 40 minut ogląda murawę badając wzrokiem prawie każde jej źdźbło. Przy ściąganiu porannej rosy sprawdza kolor trawy i jej gęstość. Przygląda się wszystkiemu, co mogłoby oznaczać początek choroby. Wszystko, co ważne, zapisuje w dzienniczku.

- Robimy to rano, bo wtedy jest cicho. Przyglądamy się i słuchamy jak trawka rośnie – mówi Andrzej Trojan, który dba o murawę na wrocławskim stadionie.

Jak się słucha trawy? - Tak się tylko mówi. Na mistrzostwach Europy mieliśmy taką przygodę, że znaczyliśmy antenkami miejsca, które były do wymiany. Przychodzili ludzie i pytali co te antenki oznaczają. Powiedzieliśmy, że mamy specjalne radio i nasłuchujemy trawę. I tak już zostało – opowiada.

Wyczesane napisy

Andrzej Trojan jest jednym z kilku greenkeeperów w Polsce. Wie jak pielęgnować murawę, by dobrze układała się pod korkami piłkarzy i cieszyła oko kibiców podczas meczu.

- Mamy dokładnie określoną szerokość pasów. Jej dwa kolory zależą od sposobu koszenia. Kosiarki mają walec, który może zaczesywać trawę w dowolny sposób. Można kosić więc w kratę, pasy, kółeczka, a nawet stworzyć napisy – wyjaśnia.

Po letnich problemach z grzybicą nie ma już śladu. – Nasza murawa jest w bardzo dobrej kondycji. Jeśli każdy stadion miałby taką, byłbym zadowolony – mówi Trojan.

Szybko rośnie, a pracy dużo

Latem trawę na wrocławskim stadionie kosi się codziennie. Przyrasta średnio 1-2 cm każdej doby. - Na mistrzostwach kosiliśmy ją o 6 rano na wysokość 2,3 cm, a do wieczora, kiedy był mecz, rosła już na 2,7 cm – wspomina greenkeeper.

Nie jest łatwo utrzymać ją w dobrym stanie, bo jest o wiele delikatniejsza od tej, która rośnie na przydomowych trawnikach. - Jest na zamkniętym obiekcie, gdzie nie wieje wietrzyk i nie świeci słoneczko. Trzeba ją sztucznie podganiać przez opryski i nawozy – wyjaśnia Trojan.

Serce boli jak tyrają trawę

Każde spotkanie oznacza wyrwy w murawie, które trzeba załatać. Do tego przygotowane jest boisko zapasowe, na którym rośnie... identyczna trawa. Kiedy jest dziura, wycinają kawałek dobrej trawy z boiska zapasowego i łatają. Trojan przyznaje, że gdy widzi jak piłkarze tną murawę korkami, boli go serce. – Po meczu Śląska Wrocław z Hannoverem 96 była mocno, piłkarsko mówiąc, styrana. Po meczach ligowych jakoś mniej – opowiada.

Autor: ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: