Janusz G., właściciel nielegalnego składowiska odpadów w Jakubowie, które we wtorek doszczętnie spłonęły, usłyszał zarzut sprowadzenia zagrożenia w postaci pożaru oraz rozprzestrzenienia się substancji trujących. Według śledczych działał na szkodę wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach. Grozi mu do 10 lat więzienia
Mężczyzna w czwartek został doprowadzony na przesłuchanie do głogowskiej prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzut popełnienia przestępstwa polegającego na sprowadzeniu zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach w postaci pożaru oraz rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących.
- W zarzucie prokurator wskazał, że Janusz G. jak przedsiębiorca, postępując wbrew przepisom ustawy o odpadach, oraz nie stosując się do decyzji administracyjnej nakazującej usunięcie tych odpadów, gromadził je w taki sposób i w takich okolicznościach, że mogło to doprowadzić do rozprzestrzeniania się ognia i substancji duszących i trujących, do którego to zdarzenia doszło - mówi Lidia Tkaczyszyn, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Tkaczyszyn tłumaczy, że mężczyzna działał na szkodę wielu osób, w tym kilkuset górników, których trzeba było ewakuować z szybu znajdującego się obok płonącego składowiska. Działał na szkodę mienia w wielkich rozmiarach z uwagi na sąsiedztwo składowiska z szybem górniczym oraz lasem.
Pojemniki wybuchały
Nielegalne składowisko zaczęło palić się we wtorek około godziny 13.30. Ogień był ogromny (składowisko zajmuje dwa hektary), czarne chmury widoczne były z odległości kilku kilometrów. Na niemal całym terenie składowano plastikowe pojemniki o różnej pojemności. Największe miały po tysiąc litrów. Wypełnione były m.in. olejami i rozpuszczalnikami. Pod wpływem temperatury po prostu wybuchały.
W kulminacyjnym momencie pożaru na miejscu pracowało ponad 240 strażaków z różnych jednostek. W akcję gaśniczą zaangażowano łącznie 78 pojazdów. Z powietrza zrzucały wodę samoloty. Ogniem zajął się okoliczny las. W rejonie pożaru jest szyb Świętego Jakuba należący do koncernu KGHM. Z kopalni wywieziono 340 górników. Natomiast nie podjęto decyzji o ewakuacji pobliskiej wsi.
Pożar został opanowany jeszcze we wtorek, około godziny 23. Ogień przestał się rozprzestrzeniać, ale działania strażaków na tym się nie zakończyły. Od tamtej pory, przez całą środę i czwartek, strażacy dogaszają pogorzelisko. Ciężki sprzęt przerzuca spalone elementy, aby strażacy mogli dostać się do głębiej przykrytych warstw.
Nadal gaszą
Jak mówił w czwartek Sylwester Jatczak, komendant straży pożarnej w Polkowicach, na pogorzelisku nadal palą się tworzywa sztuczne, czyli plastikowe zbiorniki, w których przechowywane były ciecze.
Część pojemników nie uległa spaleniu. Zostały zabezpieczone przez strażaków. Te jednak są w zdecydowanej mniejszości, bo jak widać na zdjęciach z naszego drona, praktycznie cały teren był objęty ogniem.
Janusz G. już wcześniej miał postawione zarzuty za nielegalne składowanie odpadów w Jakubowie. Wobec niego prowadzone jest postępowanie administracyjne. Urzędnicy nakładali na niego kary. Nic nie skutkowało.
Pożar nielegalnego składowiska w Jakubowie:
Autor: ib/ao / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław