Prokuratura Okręgowa w Legnicy (woj. dolnośląskie) wciąż nie zna przyczyny zgonu 29-letniego Łukasza z Wrocławia. Jednak śledczy wykluczają, by do śmierci mężczyzny doprowadziły urazy zewnętrzne. Nikomu jak dotąd nie przedstawiono zarzutów. Łukasz Łągiewka zmarł kilka godzin po interwencji policji w jego mieszkaniu.
29-letni Łukasz w nocy z 1 na 2 sierpnia zamknął się w swoim mieszkaniu na wrocławskim Psim Polu. Nie wpuszczał krewnych do środka. Rodzina obawiała się, że mężczyzna może popełnić samobójstwo. Ojciec wezwał na miejsce policję. Funkcjonariusze siłą weszli do mieszkania i obezwładnili 29-latka. Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Zmarł kilka godzin później.
Oświadczenie w tej sprawie wydała wrocławska policja. Jej rzecznik Łukasz Dutkowiak informował, iż w związku z tym, że mężczyzna "zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym". A interwencję - jak przekazywano - zarejestrowała kamera nasobna na mundurze jednego z funkcjonariuszy.
Przyczyna zgonu wciąż nieznana
Sprawą początkowo zajmowała się wrocławska prokuratura, ale by uniknąć podejrzeń o stronniczość, śledztwo przeniesiono do Legnicy. 19 października przesłaliśmy do rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Legnicy szereg pytań dotyczących szczegółów sprawy. 9 listopada otrzymaliśmy odpowiedź.
Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka legnickiej prokuratury, przekazała, że nadal nieznana jest przyczyna zgonu Łukasza Łągiewki. Wydanie opinii przez biegłych lekarzy z zakresu medycyny sądowej będzie możliwe dopiero po uzyskaniu opinii toksykologicznych.
"W ostatnim czasie uzyskano pierwszą opinię toksykologiczną zawierającą wyniki badania materiału pobranego podczas sekcji zwłok w kierunku narkotyków i leków oraz dopalaczy. W oparciu o ustalenia tej opinii niezbędne stało się w śledztwie przeprowadzenie kolejnych badań toksykologicznych, których wyniki mogą mieć znaczenie dla ustalenia przyczyny zgonu Łukasza Ł. oraz ustalenia przebiegu zdarzenia" - informuje Tkaczyszyn.
Rzeczniczka przekazała również, że na podstawie sekcji zwłok "można już obecnie powiedzieć, że u pokrzywdzonego mężczyzny nie ujawniono żadnych urazów, które pozostawałyby w związku przyczynowo-skutkowym z jego zgonem".
W toku śledztwa przesłuchano m.in. członków rodziny Łukasza, jego sąsiadów, policjantów i strażaków biorących udział w interwencji, ratowników medycznych obecnych na miejscu zdarzenia oraz lekarzy i ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy medycznej 29-latkowi w szpitalu. Tkaczyszyn zaznacza, że śledztwo jest już na etapie zaawansowanym, jednakże nadal toczy się w sprawie i nikomu jak dotąd nie przedstawiono zarzutów.
Rozbieżności w relacjach
Siostra zmarłego 29-latka twierdzi, że w trakcie interwencji sześciu policjantów użyło wobec Łukasza gazu, pałek teleskopowych oraz chwytów obezwładniających. Rodzina skarżyła się na sposób przeprowadzenia działań. - Na moich, na oczach mojego ojca, zamordowali mojego brata - mówiła Wiktoria Łągiewka na konferencji prasowej.
W odpowiedzi na te zarzuty kilka dni później policja - na spotkaniu z dziennikarzami - zaprezentowała nagranie, które jest dowodem w sprawie. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka tłumaczył, że na publikację zdecydowano się "z uwagi na ważny interes społeczny i policji".
Na ponad czterominutowym nagraniu widać policjantów usiłujących sforsować drzwi do mieszkania, blokowane przez 29-latka od wewnątrz. W ruch idzie gaz i pałka teleskopowa. Co jakiś czas w wyniku kopnięć drzwi uchylają się. W ręce mężczyzny widać nóż. W końcu policjantom udaje się wejść do mieszkania. W tym momencie zaprezentowane przez policję nagranie urywa się. Nie pokazano, jak przebiegał dalszy ciąg interwencji, a to właśnie do tej części rodzina zmarłego 29-latka miała największe zastrzeżenia.
Posiedzenia komisji sejmowej
Pod koniec września w posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych uczestniczyli członkowie rodziny Łukasza i 34-letniego Bartosza z Lubina, razem ze swoimi pełnomocnikami. Komisja miała zaopiniować wniosek Koalicji Obywatelskiej o przedstawienie, na posiedzeniu Sejmu, informacji o toczących się postępowaniach w sprawach śmierci trzech młodych mężczyzn po interwencjach dolnośląskich policjantów. Nie pojawił się jednak żaden przedstawiciel policji i MSWiA.
12 października odbyło się kolejne posiedzenie komisji, tym razem z udziałem wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Wąsika, pierwszego zastępcy komendanta głównego policji Dariusza Augustyniaka i rzecznika KGP Mariusza Ciarki. Pokazano wówczas dokładnie to samo nagranie, jakie zobaczyliśmy na konferencji policji miesiąc wcześniej.
Kilkoro posłów domagało się projekcji całego zapisu z kamery nasobnej funkcjonariusza. Jednak tak się nie stało. Ciarka tłumaczył, że nie opublikowano tylko ostatnich kilku sekund nagrania, a wiceminister Wąsik dodawał, że na publikację całości materiału zgody nie wydała prokuratura.
Niepublikowany fragment nagrania
"Gazeta Wyborcza Wrocław" dotarła do całego nagrania z interwencji w mieszkaniu Łukasza. To 80 sekund niepublikowanego wcześniej fragmentu filmu, już po siłowym wejściu do mieszkania. Widać na nim m.in. bicie pałką czy przydeptywanie części ciała 29-latka do podłogi.
Przez kilka minut Łukasz blokował drzwi wejściowe, ale w pewnym momencie, po pchnięciu ich przez jednego z policjantów, 29-latek prawdopodobnie poślizgnął się i upadł, pozwalając funkcjonariuszom wejść do środka. W tym momencie nagranie prezentowane przez policję dziennikarzom i posłom się kończy.
W niepublikowanej wcześniej części widzimy policjanta zamachującego się pałką teleskopową i rzucającego się na nogi mężczyzny. W ciągu kolejnych kilku sekund doskakują do niego pozostali. Padają przekleństwa, słychać krzyki, jęki 29-latka i wołanie o pomoc. Widać, jak jeden z funkcjonariuszy staje butem na ręce 29-latka i przydeptuje ją do podłogi. Chwilę później któryś z policjantów chwyta mężczyznę za głowę, inny wykręca mu prawą rękę, kolejny zaś uderza 29-latka pałką w lewą rękę.
Zapytaliśmy policję o komentarz do opublikowanego, a nieznanego wcześniej fragmentu nagrania. W przesłanym do reportera TVN24 mailu podkomisarz Antoni Rzeczkowski z biura prasowego KGP podkreślał, że końcówka nagrania nie została opublikowana "tylko i wyłącznie z uwagi na szacunek do zmarłego i jego bliskich".
W mailu napisano: "(...) zaprezentowanie niemal gołego mężczyzny, zachowującego się irracjonalnie, nie tylko mogłoby zostać odebrane przez rodzinę jako poniżenie zmarłego i członków rodziny, ale i wiązać się ze skierowaniem pozwu z tym związanym". Rzeczkowski podkreśla też, że "policja nie ma nic do ukrycia i jak dobrze wiadomo każdemu posiadającemu podstawową wiedzę, film dostępny jest dla rodziny, pełnomocników i zapewne może być prezentowany przez uprawnione organy na zasadach określonych w Kodeksie postępowania karnego".
Postępowania dyscyplinarne
- Same działania i sposób podjęcia interwencji przez policjantów nie budzą wątpliwości - podkreślił Rynkiewicz, powołując się na przeprowadzone w tej sprawie czynności wyjaśniające.
Przekazał, że policjanci nie zostali zawieszeni. - Brak jest jakiegokolwiek sygnału, czy w tej, czy w innych sprawach, świadczącego o związku przyczynowym między przebiegiem interwencji, a śmiercią osoby na Psim Polu, bądź też w trakcie innych interwencji w Lubinie i WROPONie (chodzi kolejno o śmierć 34-letniego Bartosza i 25-letniego Dmytra - red.). Czekamy na ustalenia prokuratury w tym zakresie, które będą determinowały dalsze nasze działania - informował rzecznik dolnośląskiej policji.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Główna Policji