Prokuratura Okręgowa w Legnicy umorzyła postępowanie w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki - poinformował pełnomocnik rodziny zmarłego 29-latka Wojciech Kasprzyk. Jako przyczynę zgonu wskazano przedawkowanie kokainy. Młody mężczyzna zmarł w szpitalu kilka godzin po interwencji policji w jego mieszkaniu, gdzie został drastycznie spacyfikowany.
Mecenas Kasprzyk przekazał nam, że śledztwo zostało umorzone 30 grudnia 2022 roku, a jako przyczynę wskazano przedawkowanie kokainy. Według ustaleń śledczych - mówi pełnomocnik rodziny - policjanci nie przyczynili się do zgonu Łukasza, a interwencja przebiegała poprawnie, środki przymusu bezpośredniego wykorzystano zgodnie z procedurą.
- Nie zgadzamy się z tym, że przedawkowanie kokainy było przyczyną śmierci Łukasza. Mamy opinię biegłego, profesjonalisty pracującego w instytucie medycyny sądowej w Łodzi, który to wyklucza i pisze wprost, że dawka kokainy nie była śmiertelna. Ten wniosek dowodowy prokuratura odrzuciła, wzięła natomiast pod uwagę opinię farmaceuty - mówi Wojciech Kasprzyk.
- Złożyliśmy wniosek o rekonstrukcję zdarzeń, która się nie odbyła. Naszym zdaniem policjanci przekroczyli uprawnienia, podobnie jak przy sprawie Igora Stachowiaka. Będziemy składać zażalenie na to umorzenie - dodaje Kasprzyk.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Lidia Tkaczyszyn przebywa na urlopie. W czwartek ma wrócić do pracy i przekazać nam więcej szczegółów.
Interwencja zarejestrowana kamerą
29-letni Łukasz Łągiewka w nocy z 1 na 2 sierpnia 2021 roku zamknął się w swoim mieszkaniu na wrocławskim Psim Polu. Nie wpuszczał krewnych do środka. Rodzina obawiała się, że mężczyzna może popełnić samobójstwo, dlatego ojciec wezwał na miejsce policję. Funkcjonariusze siłą weszli do mieszkania i obezwładnili 29-latka. Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Zmarł kilka godzin później.
Wrocławska policja bezpośrednio po zdarzeniu informowała, że mężczyzna "zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym". A interwencję - jak przekazywano - zarejestrowała kamera na mundurze jednego z funkcjonariuszy.
Rozbieżności w relacjach
Siostra zmarłego 29-latka przedstawiała odrębne zdanie od tego policyjnego. Twierdziła, że w trakcie interwencji sześciu policjantów użyło wobec Łukasza gazu, pałek teleskopowych oraz chwytów obezwładniających. Rodzina skarżyła się na sposób przeprowadzenia działań. - Na moich, na oczach mojego ojca, zamordowali mojego brata - mówiła Wiktoria Łągiewka na konferencji prasowej.
W odpowiedzi na te zarzuty kilka dni później policja - na spotkaniu z dziennikarzami - zaprezentowała nagranie, które jest dowodem w sprawie. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka tłumaczył, że na publikację zdecydowano się "z uwagi na ważny interes społeczny i policji".
Na ponad czterominutowym nagraniu widać policjantów usiłujących sforsować drzwi do mieszkania, blokowane przez 29-latka od wewnątrz. W ruch idzie gaz i pałka teleskopowa. Co jakiś czas w wyniku kopnięć drzwi uchylają się. W ręce mężczyzny widać nóż. W końcu policjantom udaje się wejść do mieszkania. W tym momencie zaprezentowane przez policję nagranie urywa się. Nie pokazano, jak przebiegał dalszy ciąg interwencji, a to właśnie do tej części rodzina zmarłego 29-latka miała największe zastrzeżenia.
Jesienią 2021 roku w Sejmie odbywały się posiedzenia Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, w których uczestniczyli m.in. członkowie rodziny Łukasza razem ze swoimi pełnomocnikami. Na pierwszej nie pojawił się żaden przedstawiciel policji i MSWiA. Kolejne posiedzenie odbyło się już z udziałem wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Wąsika, pierwszego zastępcy komendanta głównego policji Dariusza Augustyniaka i rzecznika KGP Mariusza Ciarki. Pokazano wówczas dokładnie to samo nagranie, jakie zobaczyliśmy na konferencji policji miesiąc wcześniej. Kilkoro posłów domagało się projekcji całego zapisu z kamery nasobnej funkcjonariusza. Jednak tak się nie stało. Ciarka tłumaczył, że nie opublikowano tylko ostatnich kilku sekund nagrania, a wiceminister Wąsik dodawał, że na publikację całości materiału zgody nie wydała prokuratura.
Niepublikowany fragment nagrania
"Gazeta Wyborcza Wrocław" dotarła do całego nagrania z interwencji w mieszkaniu Łukasza. To 80 sekund niepublikowanego wcześniej fragmentu filmu, już po siłowym wejściu do mieszkania. Widać na nim m.in. bicie pałką czy przydeptywanie części ciała 29-latka do podłogi.
W niepublikowanej wcześniej części widzimy policjanta zamachującego się pałką teleskopową i rzucającego się na nogi mężczyzny. W ciągu kolejnych kilku sekund doskakują do niego pozostali. Padają przekleństwa, słychać krzyki, jęki 29-latka i wołanie o pomoc. Widać, jak jeden z funkcjonariuszy staje butem na ręce 29-latka i przydeptuje ją do podłogi. Chwilę później któryś z policjantów chwyta mężczyznę za głowę, inny wykręca mu prawą rękę, kolejny zaś uderza 29-latka pałką w lewą rękę.
Zapytana o komentarz policja osobą podkomisarza Antoniego Rzeczkowskiego z biura prasowego Komendy Głównej Policji podkreślała, że końcówka nagrania nie została opublikowana "tylko i wyłącznie z uwagi na szacunek do zmarłego i jego bliskich".
W mailu napisano: "(...) zaprezentowanie niemal gołego mężczyzny, zachowującego się irracjonalnie, nie tylko mogłoby zostać odebrane przez rodzinę jako poniżenie zmarłego i członków rodziny, ale i wiązać się ze skierowaniem pozwu z tym związanym". Rzeczkowski podkreśla też, że "policja nie ma nic do ukrycia i jak dobrze wiadomo każdemu posiadającemu podstawową wiedzę, film dostępny jest dla rodziny, pełnomocników i zapewne może być prezentowany przez uprawnione organy na zasadach określonych w kodeksie postępowania karnego".
Prokuratura: nie ujawniono żadnych urazów, które pozostawałyby w związku ze zgonem
Aby uniknąć oskarżeń o stronniczość śledztwo w tej sprawie przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Już w listopadzie 2021 roku rzeczniczka jednostki Lidia Tkaczyszyn informowała, że na podstawie sekcji zwłok "można powiedzieć, że u pokrzywdzonego mężczyzny nie ujawniono żadnych urazów, które pozostawałyby w związku przyczynowo-skutkowym z jego zgonem".
W toku śledztwa przesłuchano m.in. członków rodziny Łukasza, jego sąsiadów, policjantów i strażaków biorących udział w interwencji, ratowników medycznych obecnych na miejscu zdarzenia oraz lekarzy i ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy medycznej 29-latkowi w szpitalu. Nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Główna Policji