O naprawdę dużym szczęściu może mówić 30-letni kierowca, który stracił panowanie nad kierownicą i rozbił się na drzewie. Kompletnie zniszczony samochód opuścił o własnych siłach. Nie potrzebował nawet pomocy lekarskiej.
Mężczyzna w czwartek jechał sam, drogą wojewódzką nr 363, w kierunku Złotoryi na Dolnym Śląsku. W okolicach wsi Sichów wypadł z drogi i uderzył w drzewo.
- Kierowca w wyniku niedostosowania prędkości do panujących warunków zjechał z jezdni do rowu, następnie dachował, a na końcu uderzył w drzewo - mówi Ewa Kluczyńska, oficer prasowy policji w Jaworze.
Bez poważniejszych obrażeń
Siła uderzenia była ogromna, co widać po karoserii seata. Drzewo odcisnęło swój wyraźny ślad w poprzek auta, na wysokości przednich foteli. Patrząc na to, co zostało z samochodu, chyba cudem należy nazwać ciąg dalszy tej historii.
Zanim dotarły pierwsze służby ratunkowe, kierowca opuścił pojazd o własnych siłach. Na miejsce przyjechała m.in. karetka pogotowia, ratownicy opatrzyli powierzchowne rany 30-latka, ale nie wymagał on dalszej pomocy medycznej. Czuł się dobrze. Nie pojechał do szpitala.
Mężczyzna był trzeźwy, ale nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. - Policjanci nie mogli ukarać go mandatem, w związku z czym skierują do sądu wniosek o jego ukaranie - informuje Kluczyńska.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Jawor 998