Tej branży kryzys nie dotyka. Właściciele nocnych klubów kuszą studentki wysokimi zarobkami. Obiecują umowę o pracę i dobry wpis do CV. - Oficjalnie możesz być barmanką, a nawet pracownikiem biurowym - opowiadają dziewczyny, które zarabiają tańcem na rurze. -Zarabianie ciałem może okazać się niebezpieczne - przestrzega jednak La Strada.
- Rekordzistki to po 40 koła potrafią wyciągnąć - reklamuje swoją pracę tancerka z klubu działającego w centrum Wrocławia. - Wiadomo, że na początku jest stres, ale jak parę dolców wpadnie, to j...ć ten stres, nie? U nas tylko tańczysz, nic więcej - przekonuje.
"Kasa do ręki i prowizje"
O tym, jak wygląda "fajna praca przy rurze" opowiada Vanesa. Ochoczo i ze szczegółami. Kusi dużymi pieniędzmi. Dostrzegając zainteresowanie zaprasza do klubu, żebyśmy porozmawiały z menedżerką. Ta od razu przechodzi do konkretów: - To, co wyciągniesz od klienta, jest twoje. Nas nie interesuje to, ile zarabiacie - zapewnia na wstępnie Asia, kierowniczka klubu.
Każda z tancerek zobowiązuje się do występów na scenie. Jest ich kilka w ciągu całego wieczoru. Obowiązkiem jest taniec erotyczny "w całej okazałości". Oprócz tego, zadaniem dziewczyn jest zabawianie klientów. Pieniądze za "tańce prywatne" (minimum 50 złotych) trafiają do rąk tancerek, a te muszą jedynie namówić klienta na najdroższego drinka lub szampana.
Klient klasy premium
- Dostajecie prowizje z drinków, które stawiają goście. To się tak ładnie nazywa "specjalna karta dla hostess" - wyjaśnia menadżerka. Najtańszy drink z takiego menu kosztuje 40 złotych. - Z drinka za 60 zł dla was jest 20 zł, z szampana za 150 zł macie 40 zł, za 350 - 60 zł. Z butelki za 800 zł dostajecie 160 zł - wylicza.
Na tym jednak nie koniec. Jest jeszcze "karta premium" czyli ta z naprawdę drogimi szampanami. To na te, jak sugeruje, należy namawiać klientów. - Z najdroższego szampana za 20 tys. złotych dostajecie 4 tys. - podsumowuje.
W CV zostanie "pracownik biurowy"
System premii to nie koniec udogodnień, jakie dziewczyny obiecują nam w klubie. Tańcząc przy rurze możemy zapewnić sobie dobre... CV. Dostaniemy też do wyboru umowę zlecenie, a nawet umowę o pracę. - Możesz być kelnerką, barmanką, a nawet pracownikiem biurowym - mówi Vanesa. - Dziewczyny tylko same opłacają sobie składki - dodaje.
Tym sposobem ani przyszły pracodawca, ani rodzina nie dowie się o pochodzeniu zarobków i zdobywanym "doświadczeniu". Urząd skarbowy pozostaje zaś w nieświadomości realnych zarobków, bo pieniądze od klientów za tańce trafiają przecież z ręki do ręki.
Wyjście ewakuacyjne "gdy przyjdą teściowie"
W tej branży jest i ryzyko. Największe wtedy, gdy do lokalu trafi ktoś znajomy lub, co gorsza, rodzina. Ale klub dba o wizerunek swoich pracowników. - W Warszawie mieliśmy taką sytuację, że przyszli teściowie jednej z dziewczyn. Szybko przebraliśmy ją w krótkie spodenki, dostała tacę do ręki i stała się kelnerką - uspokaja menadżerka. - W ostateczności wyprowadzę was tylnymi drzwiami - zapewnia i pyta, kiedy chcemy zacząć.
Niebezpieczne przekraczanie granic
W rzeczywistości ryzyko w tym zawodzie jest jednak znacznie większe:
- Zarabianie ciałem może się okazać bardzo niebezpieczne - przekonuje Joanna Garnier z fundacji La Strada.
- Taka sytuacja zachęca do przekraczania granic. Jeśli dziewczynie oferuje się jedynie posadę tancerki, to często jej zachowanie jest odbierane jako komunikat "jestem dostępna". I nawet jeśli ona nie chce się posunąć dalej, to pokazuje swoim zachowaniem zupełnie coś innego. To bardzo niebezpieczne. Mężczyźni zaczynają poklepywać, dotykać, mimo że mieli oglądać jej taniec z odległości metra. Potem może dojść do gwałtu – tłumaczy Garnier.
Seksbiznes w centrum Wrocławia
Policja podkreśla, że z punktu widzenia prawa działalność klubów ze striptizem nie jest zabroniona.
- Zabronione jest czerpanie korzyści z prostytucji, nakłanianie do niej. Samo tańczenie na rurze jest w zupełności legalne - tłumaczy Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. - Ale cały czas monitorujemy miejsca, w których istnieje podejrzenia łamania prawa - zapewnia.
- Przedsiębiorcy, którzy w taki sposób chcą zarabiać, robią to bardzo mądrze - zwracają uwagę urzędnicy: - Oficjalnie zgłaszają swój lokal jako restaurację czy pub. To jest zgodne z prawem, jeżeli mają wszelkie pozwolenia, to my nie możemy się nie zgodzić na taką działalność - wyjaśniała przed kilkoma miesiącami Julia Wach z wrocławskiego magistratu.
Autor: Balukiewicz/Bierut/Wielogórska / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław