Przed wrocławskim sądem rozpoczęła się w piątek rozprawa ws. eksmisji rumuńskich Romów z koczowiska przy ul. Kamieńskiego. Od kilku lat w barakach bez bieżącej wody mieszka tam ok. 60 osób, które do tej pory nie zalegalizowały pobytu w Polsce.
Pozew o eksmisję złożył w kwietniu wrocławski magistrat. Wcześniej miasto zawiadomiło policję o popełnieniu wykroczenia polegającego na nielegalnym zajmowaniu przez Romów terenu; grozi za to grzywna.
"Żyje z żebractwa"
W piątek przed sądem przesłuchiwani są Romowie zamieszkujący koczowisko. 40-letnia kobieta, która w barakach na Kamieńskiego mieszka od ponad trzech lat, zeznała, że trafiła tam po tym, jak zostało zniszczone obozowisko w innym miejscu Wrocławia.
- Ja i moja rodzina opuścilibyśmy baraki na Kamieńskiego, gdybyśmy mieli gdzie się podziać. Nie mamy jednak gdzie iść (…) W Rumunii mieszkaliśmy również w barakach i były tam gorsze warunki niż w Polsce - mówiła kobieta, która ma czwórkę dzieci. Pytana przez sąd, czy miasto oferowało jej inne miejsce zamieszkania, odpowiedziała, że nie było takiej propozycji.
Kobieta zeznała, że żyje z żebractwa, a jej mąż zbiera złom. - Nie umiem pisać, ani czytać, nie wiedziałam o obowiązku zalegalizowania w Polsce pobytu po trzech miesiącach - mówiła.
Na sali sądowej pojawił się również transparent przeciwko eksmisji Romów "Koczowiska i mieszkania - wspólna sprawa". Sędzia kazał go jednak wynieść z miejsca rozprawy.
Proces może potrwać wiele miesięcy
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 10 stycznia.
- Proces może być długi, bo i lista oskarżonych jest obszerna - informowała jeszcze przed rozpoczęciem sprawy Joanna Gołębiowska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Wzywali do opuszczenia koczowiska
W marcu, przed złożeniem pozwu do sądu, miasto wysłało do mieszkańców obozowiska dwa pisma. W jednym z nich urzędnicy napisali, że mieszkańcy łamią prawo, zajmując nielegalnie teren miejski. Drugie wzywało do opuszczenia koczowiska. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
- Miasto zdecydowało się na takie drastyczne kroki po wielokrotnych skargach na uciążliwe sąsiedztwo ze strony mieszkańców okolicznych bloków - tłumaczyła wówczas Anna Bytońska z wrocławskiego magistratu.
W kwietniu ówczesny rzecznik wrocławskiego Urzędu Miasta Paweł Czuma, powiedział, że jeśli sąd zdecyduje o eksmisji, to miasto zaproponuje Romom lokale socjalne. Wrocławscy urzędnicy zadeklarowali to również podczas spotkania z przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Amnesty International Polska, które odbyło się w kwietniu w Warszawie.
Tak wygląda wrocławskie koczowisko:
Amnesty International broni Romów
Głos w sprawie rumuńskich Romów zabrał też prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski. W liście otwartym do prezydenta Wrocławia napisał, że z niepokojem obserwuje "jak podsycane są przez niektóre grupy z Wrocławia antyromskie nastroje, które po ostatnich doniesieniach medialnych na temat obozowiska obywateli rumuńskich pochodzenia romskiego przy ul. Kamieńskiego, zaczęły gwałtownie narastać".
Romowie z Rumunii mieszkają na koczowisku przy ul. Kamieńskiego od kilku lat. W barakach, w których nie ma bieżącej wody, a prąd dostarczany jest przez agregaty, mieszka ok. 60 osób, w tym wiele dzieci. Mieszkańcy koczowiska żyją m.in. ze zbierania złomu oraz datków, które zdobywają na ulicy.
Nielegalne obozowisko Romów znajduje się przy ul. Kamieńskiego: Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: mir/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław