Wrocławski sąd zwolnił ze szpitala psychiatrycznego Sebastiana K., który przyznał się do podpalenia drzwi wejściowych do biura poselskiego Beaty Kempy. Jak mówił rzecznik sądu, przy wydawaniu decyzji pod uwagę wzięte zostały informacje ze szpitala i opinie biegłych. Na mężczyznę nałożony został również obowiązek dalszego leczenia się.
Rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu podkreślił na wtorkowym briefingu prasowym, że sąd zastosował środek zabezpieczający wobec Sebastiana K., polegający na obowiązkowym leczeniu w poradni zdrowia psychicznego.
- Wydając rozstrzygnięcie sąd wziął pod uwagę informację ze szpitala, a jednocześnie opinie biegłych, z których to dokumentów wynika, że prawdopodobieństwo popełnienia przez Sebastiana K. czynu zabronionego o znacznej szkodliwości społecznej nie jest wysokie. A jednocześnie z dokumentów tych wynika, że może leczyć się w poradni zdrowia psychicznego i to należycie zabezpieczy społeczeństwo przed popełnieniem przez niego czynów zabronionych - powiedział rzecznik SO we Wrocławiu.
Jak mówił, sąd uwzględnił również fakt, że mężczyzna może liczyć na pomoc rodziny. Poteralski zaznaczył, że postanowienie sądu jest nieprawomocne i podlega zaskarżeniu.
Liczą na pomoc rodziny
Pytany o to, czy w kontekście wydarzeń z Gdańska, gdzie w wyniku ataku nożownika zginął prezydent tego miasta Paweł Adamowicz, nie jest ryzykowne, żeby taka osoba wychodziła na wolność, rzecznik odparł, że "nie możemy dzisiaj oceniać każdej osoby chorej przez pryzmat jednego zdarzenia w Gdańsku".
- Każda osoba chora jest badana psychiatrycznie i indywidualnie do niej są stosowane odpowiednie środki zabezpieczające - mówił sędzia.
Dodał, że po wydaniu postanowienia sądu prokuratura złożyła wniosek o wstrzymanie jego wykonania, jednak sąd tego wniosku nie uwzględnił i postanowienie podlega wykonaniu.
- Mężczyzna opuści szpital niezwłocznie. Dokumentacja została wysłana do szpitala i dyrekcja zwolni go po otrzymaniu dokumentacji - powiedział.
Poteralski poinformował też, że decyzję o tym, jak często mężczyzna będzie chodził do poradni zdrowia psychicznego, podejmie lekarz.
- Z drugiej strony będzie trwało postępowanie wykonawcze i będzie to pod kontrolą sądu. Sąd liczy też na pomoc rodziny, która może pomóc zaopiekować się mężczyzną, a jednocześnie dopilnować, żeby się leczył - tłumaczył sędzia.
Sprowadzenie niebezpieczeństwa
Do podpalenia drzwi do biura poseł Beaty Kempy doszło w nocy z 11 na 12 grudnia 2017 r. w Sycowie. Na elewacji budynku pozostawiono napisy o treści: H-7102 21.21. CALIFOR UBER ALES NIE. Biuro znajduje się na parterze budynku mieszkalnego w centrum miasta, w pobliżu rynku. Podejrzany został zatrzymany w miejscu swego zamieszkania na terenie powiatu oleśnickiego.
40-letniemu Sebastianowi K. zarzucono sprowadzenie niebezpieczeństwa na życie i zdrowie wielu osób oraz mienie w wielkich rozmiarach, czyli o czyn o charakterze terrorystycznym. Jak podawała prokuratura, z wyjaśnień Sebastiana K. wynikało, że działał z powodu przynależności politycznej poseł Beaty Kempy do partii, która współtworzy koalicję rządową.
Do szpitala zamiast do więzienia
W czerwcu ub.r. wrocławski sąd na wniosek prokuratury umorzył postępowanie prowadzone przeciwko K. i zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy, polegający na umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.
Prok. Tomasz Krzesiewicz z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu mówił wówczas, że środek zabezpieczający w postaci leczenia w zakładzie psychiatrycznym jest orzekany bezterminowo.
- Co sześć miesięcy będzie zbierała się komisja złożona z lekarzy psychiatrów i psychologa, która będzie wydawała opinię na temat stanu zdrowia podejrzanego, czy jest on w takim stanie, że może opuścić szpital psychiatryczny, czy nadal powinien w nim przebywać - powiedział prok. Krzesiewicz.
Autor: ib\kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Skrobotowicz