Od 45 do 60 tysięcy złotych - takie odprawy dostali zdymisjonowani, po śmierci Igora Stachowiaka, komendanci policji. Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza".
W maju 2017 roku, po ujawnieniu przez Wojciecha Bojanowskiego, reportera "Superwizjera" TVN tego jak wyglądało zatrzymanie Igora Stachowiaka, stanowiska stracili: Arkadiusz Golanowski - komendant wojewódzki policji, jego pierwszy zastępca - Piotr Niziołek, Dariusz Kokornaczyk - komendant miejski policji we Wrocławiu oraz Arkadiusz Małecki, który był komendantem miejskim w dniu, w którym w komisariacie przy przy ul. Trzemeskiej zmarł 25-latek.
Wobec funkcjonariuszy wszczęto postępowania dyscyplinarne. Kilka miesięcy później okazało się, że cała czwórka złożyła wnioski o przejście na emeryturę. Jak, w listopadzie, udało się ustalić "Faktom" TVN, niemal całe kierownictwo dolnośląskiej policji stosowało różne uniki, aby nie odpowiedzieć dyscyplinarnie przed wewnętrzną komisją. Zarówno komendanci wojewódzki i miejski oraz ich zastępcy ani razu nie pojawili się na przesłuchaniach prowadzonych w ramach postępowania dyscyplinarnego.
Postępowanie zdymisjonowanych funkcjonariuszy komentował wówczas Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. - Prawo wykorzystali dla siebie i w tym sensie można zaopiniować w ten sposób, że nie zachowali się honorowo - mówił wiceszef resortu.
Wysokie odprawy, bo tak mówi ustawa
Teraz "Gazeta Wyborcza" opisuje: zdymisjonowani komendanci dostali wysokie odprawy. Jak wysokie? Jak podaje dziennik "na zakończenie służby otrzymali odprawy w wysokości sześciomiesięcznych uposażeń, czyli od 45 tys. (komendant miejski) do 60 tys. zł (wojewódzki)". I dalej: zdymisjonowany komendant wojewódzki do września będzie dostawał świadczenia w wysokości 100 proc. ostatniego uposażenia.
Skąd takie kwoty? - Wynika to z przepisów ustawy o policji. Z dniem przejścia funkcjonariusza na emeryturę prowadzone wobec niego postępowania muszą zostać umorzone, bo nie można prowadzić ich wobec kogoś, kto nie jest policjantem - wyjaśnia "Gazecie Wyborczej" mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. I tłumaczy, że odprawa byłym szefom dolnośląskiej i wrocławskiej policji się należała zgodnie z art. 114 i 115 ustawy.
Z kolei Golanowski ma prawo, zgodnie z art. 117 ustawy, do wypłaty świadczenia w pełnej wysokości rok po zakończeniu służby. To prawo przysługuje tym policjantom, którzy przepracowali 30 lat. Wprawdzie były komendant pracę rozpoczął w 1991 roku, ale do lat służby wlicza mu się także okres nauki.
"Każdemu funkcjonariuszowi odchodzącemu na emeryturę przysługuje taka odprawa. Należy podkreślić, że odprawa nie jest nagrodą a jej wysokość jest określona w obowiązujących przepisach" - napisano w stanowisku Komendy Głównej Policji zamieszczonym na Twitterze.
O komentarz pytamy prawnika. - W służbach mundurowych ciężko zastosować klauzulę nadużycia prawa dlatego te odprawy byłym komendantom się należą wyłącznie z mocy prawa. Przepisy nie przewidują żadnych wyjątków - mówi prof. dr hab. Monika Gładoch.
Stanowisko KGP w sprawie publikacji GW z dnia 12 lutego br. pic.twitter.com/McaTI5fbWj
— Polska Policja (@PolskaPolicja) 12 lutego 2018
Śledztwo na końcowym etapie, policjanci z zarzutami
Śledztwo w sprawie śmierci Igora Stachowiaka prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Zarzuty usłyszały cztery osoby - policjanci, którzy zatrzymywali 25-latka. Zarzuty dotyczyły przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Stachowiakiem. Zdaniem śledczych działanie byłych już funkcjonariuszy "nie ma związku przyczynowego" ze śmiercią mężczyzny. Czytaj więcej
Pod koniec stycznia Prokuratura Krajowa poinformowała, że śledztwo "znajduje się na końcowym etapie". Jak przekazano postępowanie powinno zakończyć się do końca lutego.
Zatrzymany, skuty kajdankami i rażony paralizatorem
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na wrocławskim Rynku. Kilka godzin później mężczyzna zmarł. Reporter "Superwizjera" TVN dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach z paralizatora widać leżącego na podłodze toalety mężczyznę. Jest skuty kajdankami i rażony paralizatorem.
Autor: tam/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN