Żydzi na Dolnym Śląsku odbudowywali po wojnie swoją tożsamość i instytucje. Stawiali przede wszystkim na kulturę i właśnie dlatego we Wrocławiu powstał zawodowy Dolnośląski Teatr Żydowski. Na budowę pracowali wszyscy: apelowano, sprzedawano cegiełki, organizowano bale i loterie fantowe. Zebrano ponad 16 mln złotych, ale po 19 latach od wielkiego otwarcia teatr przestał być żydowskim.
Ponad połowa polskich Żydów, którzy przeżyli II wojnę światową, osiedliła się na Dolnym Śląsku. Większość z nich zamieszkała w stolicy regionu. Żydzi zaczynali tu nowe życie i musieli zorganizować je od podstaw. Dlatego obok instytucji religijnych, rzeźni z koszernym mięsem, żydowskich stołówek i świetlic czy maleńkich sklepików, powstał też teatr.
- Dolnośląski Teatr Żydowski był teatrem profesjonalnym. Do życia został powołany jesienią 1946 roku. Miał działać we Wrocławiu, ale brakowało mu siedziby – mówi Anna Kałużna z Zakładu Studiów Żydowskich Uniwersytetu Wrocławskiego.
Powrót do utraconego świata
– Teatr pozwalał na nieprzerwane utrzymanie kontaktu z językiem jidysz. Po drugie dawał poczucie powrotu do przeszłości i do świata, który został zrujnowany przez wojenną zawieruchę. Dzięki niemu ocalali Żydzi mieli poczucie, że nie wszystko zostało stracone – dodaje.
I tłumaczy, że teatr cieszył się przychylnością polskich władz. W tym czasie decydenci cenili to co ludowe. A żydowską instytucję właśnie za taką uznano.
Ciężka dola aktora
Mimo łaskawego traktowania przez władze artyści na co dzień borykali się z problemami. Nie było miejsca na próby ani sali, gdzie odbywałyby się spektakle. Na brak odpowiedniego miejsca narzekali jednak nie tylko aktorzy, ale też członkowie żydowskiej społeczności. Do prasy trafiały listy oburzonych takim stanem rzeczy mieszkańców.
"Dziesiątki żydowskich domów kultury, sal teatralnych posiadamy na Dolnym Śląsku. Tylko w centrum, we Wrocławiu ich nie posiadamy. I to może spowodować przystopowanie impetu w rozwoju naszego życia kulturalnego" - pisali rozgoryczeni Żydzi, a ich listy publikowała gazeta "Niderszlezje".
Pomimo problemów organizacyjnych aktorzy próbowali działać na własną rękę. W ten sposób udawało im się wystawiać spektakle w dolnośląskich miastach i miasteczkach. By ułatwić im zadanie spółdzielnia "Solidarność" podarowała artystom autobus którym podróżowali ze swoimi kostiumami i rekwizytami.
Symboliczny gmach
W 1947 roku rozpoczęły się oficjalne poszukiwania siedziby dla żydowskich aktorów. – Wybrali niezniszczony w czasie działań zbrojnych budynek przy ul. Zapolskiej (dzisiejsza siedziba Teatru Polskiego – przyp.red.), ale wybór nie spotkał się z entuzjazmem władz miasta. W grę wchodziły też inne lokalizacje, ale w końcu stanęło na zrujnowanym gmachu byłego niemieckiego kina przy ul. Świdnickiej – przypomina Kałużna.
Według badaczki, zdecydowała dobra lokalizacja czyli bliskość centrum i żydowskiej ul. Włodkowica, jak i symbolika miejsca. – Podczas wojny w tym kinie co godzinę puszczano wojenne kroniki. Teraz gmach miał należeć do Żydów – argumentuje kobieta. To jeszcze bardziej mobilizowało przedstawicieli społeczności do działania.
Sardynki i kalesony w zamian za datki
Rozpoczęła się intensywna zbiórka funduszy na remont zdewastowanego budynku i przystosowanie go do nowych potrzeb. Pieniędzy szukano wszędzie. Wydano cegiełki w cenie od 50 zł do 1 tys. zł, a w miastach rozwieszano odezwy wzywające do wsparcia akcji.
"Jesteśmy przekonani, że nikt nie uchyli się od szczytnego obowiązku, jakim jest umożliwienie normalnego rozwoju naszego życia kulturalnego" – apelowano.
Jak donosiła ówczesna prasa, jeden z darczyńców miał ofiarować rekordową kwotę 100 tys. złotych. Organizowano też koncerty i bale podczas których gromadzono fundusze. – Można też było dobrowolnie się opodatkować, a jedna z gazet zorganizowała nawet na swoich łamach loterię fantową. Wygrać można było m.in. kalesony, sardynki i mleko. Ci, którzy nie mogli wspomóc finansowo przedsięwzięcia pracowali przy nim w ramach czynu społecznego – przypomina Kałużna. Zbiórki były skuteczne, bo na budowę zebrano ponad 16 mln złotych.
Sztuki dla każdego
Po dwóch latach prac przeplatanych żmudną zbiórką pieniędzy 2 kwietnia 1949 roku odbyło się uroczyste otwarcie gmachu. Teatrowi nadano imię Estery Racheli Kamińskiej, legendy żydowskiego teatru. Na widzów czekało niemal 500 miejsc siedzących, bufet i palarnia. Z kolei na aktorów nowoczesne sprzęty, przestronna scena i pracownie artystyczne. Nowy gmach miał być nie tylko siedzibą pierwszego powojennego zawodowego teatru żydowskiego na świecie, ale także centrum życia kulturalnego Żydów na Ziemiach Odzyskanych. - Teatr był popularny wśród wrocławian. Polacy chętnie chodzili na przedstawienia, frekwencja dopisywała. Repertuar był tu specyficzny, ale grano też światową klasykę – mówi badaczka.
Niecały rok później minister kultury podjął decyzję o upaństwowieniu teatru. Wrocławska scena połączyła się z łódzką i została przemianowana na Państwowy Teatr Żydowski z początkową siedzibą we Wrocławiu. Dyrektorką została legendarna Ida Kamińska, która kilka lat później została nominowana do Oscara. Ostatecznie, w 1955 roku władze placówki na stałe zadomowiły się w Warszawie. Od tej pory występy na wrocławskiej scenie były coraz rzadsze. - Z czasem kiedy postępowała emigracja widzów było coraz mniej - przyznaje kobieta.
Odbudowany i wyremontowany niedawno gmach stał się żydowskim domem kultury. Ze scenicznych desek od początku korzystali też aktorzy Teatru Polskiego.
"Bez rekompensaty i zadośćuczynienia"
W marcu 1968 roku na fali antysemickich nastrojów i działań władzy lokalna prasa pisała o olbrzymich opłatach jakie polska placówka musiała płacić na konto Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów, które administrowało budynkiem. Medialna nagonka zamknęła żydowski epizod sceny przy ul. Świdnickiej. Siedzibę przejął Teatr Polski, ale przez wiele lat nie decydowano się na oficjalne przekazanie budynku. Sprawa została rozwiązana dopiero w 1990 roku, gdy wojewoda przekazał gmach w wieczyste użytkowanie.
- Do chwili obecnej, bez jakiejkolwiek rekompensaty i zadośćuczynienia budynek wzniesiony przy ogromnym zaangażowaniu i godnym podziwu poświęceniu tej społeczności, pozostaje w rękach Teatru Polskiego we Wrocławiu - kwituje Kałużna.
Teatr działał we Wrocławiu przy ul. Świdnickiej:
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: W poszukiwaniu utraconego krajobrazu, Teatr Polski we Wrocławiu