Kilkumiesięczny szczeniak trzymany był na dworze na łańcuchu, karmiono go spleśniałym chlebem, a za schronienie służyła mu obudowa po telewizorze. Na widok człowieka i wyciągniętej do niego ręki, pies kulił się. Wolontariusze TOZ Opole odebrali zwierzę starszej kobiecie.
W sobotę na telefon interwencyjny opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zadzwonił mieszkaniec miejscowości w gminie Grodków (woj. opolskie). Informator przekazał, że na jednej z posesji młody psiak trzymany jest w fatalnych warunkach. Wolontariusze udali się pod wskazany adres.
Historia się powtórzyła
Okazało się, że dwa lata temu TOZ interweniował dokładnie w tym samym miejscu. Wówczas blisko 90-letniej kobiecie odebrano szczeniaka za bicie go, przywiązywanie łańcuchem do stołu i trzymanie w złych warunkach - bez budy, jedzenia i dostępu do świeżej wody.
- To pani z mentalnością z czasów, kiedy pies był rzeczą do obrony obejścia. Nie rozumie, że psem trzeba opiekować się na bieżąco. No i sytuacja się powtórzyła. Pani wzięła od sąsiadów kolejnego, kilkumiesięcznego szczeniaka. Trzymała go na dworze, karmiła spleśniałym chlebem, a za schronienie służyła mu stara obudowa po telewizorze. Dodatkowo szczeniak na widok wyciągniętej dłoni kuli się i sika pod siebie, a kiedy człowiek zbliża się do niego, zastyga w bezruchu i tylko się trzęsie, wpatrzony w jeden punkt, jakby czekał na kolejny cios - mówi inspektor TOZ w rozmowie z tvn24.pl.
Zmiana na lepsze
Po zachowaniu szczeniaka wolontariusze podejrzewają, że był on systematycznie bity. Do tego zmarznięty i wychudzony. Pies został odebrany właścicielce, otrzymał pomoc weterynaryjną i już trafił do domu tymczasowego, gdzie na nowo uczy się ludzi.
- To jest wesoły szczeniak, takie słodkie, psie dziecko. Otrzymał imię Muffinek. Szybko się zaaklimatyzował, jest przyjazny do innych psów, pełen energii, lubi się bawić. Załatwia się na spacerze. Nastąpiła całkowita zmiana w jego życiu. Szczęście w nieszczęściu, że to piesek młody i nie był jeszcze zbyt długo trzymany na łańcuchu. W innym wypadku prędzej czy później by się wyalienował i zaczął być agresywny - podkreśla wolontariuszka TOZ i dodaje, że telefony się rozdzwoniły i nie brakuje chętnych do jego adopcji.
Wolontariusze rozważali, aby sprawę przekazać do sądu, jednak z uwagi na wiek kobiety postępowanie prawdopodobnie zostałoby umorzone. Wybrali inne rozwiązanie - rozmowę z jej dziećmi, które mają pouczyć mamę, że nie można w ten sposób zajmować się żadnym zwierzęciem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Opole