Przyjechali, by pomóc, a zostali zaatakowani. Szarpaniną i uderzeniami w twarz zakończyła się interwencja ratowników medycznych z Nysy (woj. opolskie). Napastnikom nie spodobało się to, że na karetkę czekali zbyt długo.
W jednym z klubów nocnych na terenie Nysy w sobotę nad ranem trwała impreza. W pewnym momencie dyspozytor pogotowia ratunkowego w Opolu otrzymał informację, że przed klubem leży nieprzytomny człowiek. Do zgłoszenia wysłano ambulans ze szpitala w Nysie.
- Zanim ratownicy dojechali dzwoniono i ponaglano załogę karetki i dyspozytora. Gdy karetka pojawiła się pod wskazanym adresem okazało się, że dwóch młodych ludzi, którzy byli przed klubem, nie było zainteresowanych pomocą - mówi Norbert Krajczy, dyrektor nyskiego szpitala.
Najpierw wyzwiska, później szarpanina
Byli za to zainteresowani wszczęciem awantury. Miało nie przeszkadzać im to, że obok leży człowiek naprawdę potrzebujący pomocy.
- W naszą stronę zaczęli krzyczeć, że czas nieodpowiedni, że na pomoc trzeba było długo czekać. Poleciał stek wulgaryzmów - relacjonuje jeden z zaatakowanych ratowników.
Później napastnicy przeszli od słów do czynów. Gdy kierowca karetki wyciągał z pojazdu nosze został zaatakowany. Jak informuje dyrektor szpitala efekt napaści to uraz nosa i twarzy, drugi z ratowników został poszarpany. Na miejsce wezwano policję.
- 24- i 27-latek naruszyli nietykalność cielesną ratowników medycznych, którzy podejmowali czynności służbowe. Funkcjonariusze zatrzymali napastników, obaj byli pijani - mówi sierż. Marta Kublin z nyskiej policji. I podkreśla, że w sprawie trwa dochodzenie.
Mężczyzna, który potrzebował pomocy trafił ostatecznie na szpitalny oddział ratunkowy. Po trzech godzinach i ogrzaniu się został wypuszczony do domu. Po zdarzeniu załoga karetki na trzy godziny została, przez dyspozytora, wyłączona z pracy.
Za atak na ratowników będących na służbie grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Do ataku doszło w Nysie:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław