Zwolniony przed dwoma tygodniami laureat Oscara wzywa ministra kultury do publicznych przeprosin. Po raz kolejny odpiera też zarzuty ws. afery finansowej w Centrum Technologii Audiowizualnych. - Ostrzegali mnie, że jak wrócę do Polski to zostanę zgnojony - mówi z żalem Zbigniew Rybczyński.
- Od czasu kiedy ujawniłem nieprawidłowości zaczął być rozsiewany nade mną czarny PR. Oskarżanie mnie o jakiekolwiek czerpanie korzyści [z działalności CeTA - przyp. red.] jest chwytem rodem z epoki, o której myślałem, że już dawno w Polsce minęła. Dlatego wzywam ministra Bogdana Zdrojewskiego, aby mnie publicznie przeprosił. Jeżeli tego nie zrobi to skieruję sprawę do sądu o zniesławienie - mówi Zbigniew Rybczyński, pomysłodawca Centrum Technologii Audiowizualnych, które powstaje we Wrocławiu.
- Stawianie mnie w złym świetle, czy jakiekolwiek oskarżanie jest bardziej niż przykre. Trzeba przeżyć to co ja i być w takich miejscach na świecie, żeby zrozumieć jakie to jest dla mnie obrażające i naprawdę smutne - dodaje reżyser.
Wojna na oświadczenia
Po zwolnieniu z funkcji dyrektora artystycznego Rybczyński zwołał konferencję prasową. Poinformował na niej dziennikarzy o finansowych nadużyciach w CeTA. Kilka dni później Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wysłało do mediów informację, że "ewentualną odpowiedzialność za nadużycia może ponieść również Pan Rybczyński". W odpowiedzi reżyser opublikował oświadczenie, w którym wskazał m.in. błędy jakich miał dopuścić się resort. Z kolei ministerstwo stwierdziło, że to Rybczyński "podaje nieprawdziwe informacje".
- Ostatnie oświadczenie MKiDN jest pełne insynuacji i kłamliwych informacji. Jest dowodem nonszalancji władzy zarządzającej polską kulturą. Jest dowodem na brak wiedzy w podstawowych zagadnieniach nowoczesnej sztuki, której podstawą jest rewolucja technologiczna - twierdzi Rybczyński i dodaje: - Dziwi mnie, że minister nawet nie chciał się ze mną osobiście spotkać. Mimo, że wielokrotnie go o to prosiłem.
Przekręty dyrektora "tajemnicą poliszynela"
Zdaniem Rybczyńskiego sprawą nieprawidłowości w CeTA powinna zająć się prokuratura już półtora roku temu, po pierwszej kontroli zleconej przez ministerstwo. Właśnie wtedy miały wyjść na jaw pierwsze nieprawidłowości, których dopuścił się Robert Gawłowski, były dyrektor CeTA. CZYTAJ WIĘCEJ O WYNIKACH KONTROLI MINISTERSTWA.
- Ale sprawa Gawłowskiego i pieniędzy, które zniknęły były tajemnicą poliszynela w ministerstwie. Ministrowi zależało, żeby tego nie upubliczniać. A mógł sprawę skierować do prokuratury. Przez ten cały czas zlecano tylko kolejne kontrole, które potwierdzały, to co już ustalono - oskarża reżyser.
Już w zeszłym tygodniu prosiliśmy ministerstwo o komentarz do stawianych przez Rybczyńskiego zarzutów dotyczących kontroli. Oprócz oświadczeń skierowanych do Polskiej Agencji Prasowej, biuro prasowe ministerstwa ograniczyło się tylko do krótkiego komunikatu:
- W związku ze stwierdzonymi nieprawidłowości i uchybieniami wydano zalecenia pokontrolne. Dyrektor jednostki winien poinformować Biuro Audytu Wewnętrznego i Kontroli o sposobie wykonania zaleceń, wykorzystaniu wniosków lub przyczynach ich niewykorzystania albo o innym sposobie usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości. Niezwłocznie po otrzymaniu informacji od Dyrektora jednostki kontrolowanej, Biuro Audytu Wewnętrznego i Kontroli w MKiDN podejmie odpowiednie kroki prawne - czytamy w przesłanej nam odpowiedzi.
"Wrócisz do Polski to cię zgnoją"
- Gdy rozpoczynałem pracę nad CeTA w 2009 roku miałem wizję stworzenia najnowocześniejszego studio na świecie. Ale ministerstwo najwyraźniej nie zrozumiało, że można stać się potęgą gospodarczą w dziedzinie technologii obrazu. Może to nasze społeczeństwo? Może ludzie nie dorośli do takich pomysłów. Bo pomysł jest świetny, tylko realizacja jest straszna - mówi Rybczyński.
- Wiele osób mnie przestrzegało, żebym nie przyjeżdżał do Polski. Pierwszym był Stanisław Lem, potem Andrzej Seweryn, Stanisław Wenta. Mówili "Zbig, wiesz... Jesteś wielki jak jesteś na zachodzie. Wrócisz do Polski i cię zgnoją". A ja mówiłem im, że nie. Że ten kraj się zmienił. Tu są wspaniałe rzeczy. Ale okazuje się, że mieli rację - dodaje reżyser.
- Przyjechałem do Polski i miałem dobre nastawienie. Mógłbym zostać, ale pod warunkiem, że zmieni się dyrekcja CeTA i minister kultury - kwituje.
Doceniony filmowiec
O finansowej aferze we wrocławskim CeTA zrobiło się głośno, gdy Zbigniew Rybczyński publicznie poinformował, że "odkrył lewe umowy na kilkaset tysięcy złotych". Reżyser twierdzi, że to on wykrył aferę i został zwolniony ponieważ "się stawiał". Przekonuje też, że o nieprawidłowościach już wiosną 2012 roku informował Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Miał też w tej sprawie wielokrotnie pisać do ministra Bogdana Zdrojewskiego.
Po wzajemnych oskarżeniach ministerstwa i laureata Oscara sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie. Obecnie sprawą zajmuje się wrocławska prokuratura, a doniesienie złożone przez Roberta Banasiaka, obecnego dyrektora CeTA, który zwolnił Rybczyńskiego, dotyczy m.in. wyprowadzania publicznych pieniędzy i podrabiania dokumentów.CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
Zbigniew Rybczyński jest laureatem Oscara z 1983 roku za film krótkometrażowy "Tango". Jest także pomysłodawcą Centrum Technologii Audiowizualnych, które od 2009 roku powstaje we Wrocławiu. Studio zostało przekształcone z nieistniejącej już Wytwórni Filmów Fabularnych. CeTA wykorzystuje zdobycze technologii elektronicznej dzięki czemu jedynym ograniczeniem dla twórców jest ludzka wyobraźnia. Reszta to kwestia obróbki graficznej.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | D.Wudniak