20-letni Kuba razem ze swoim tatą Przemysławem pokonali pełen dystans Ironmana - 3,8 kilometra pływania, 180 kilometrów jazdy na rowerze oraz 42,2 kilometra biegu. Do tych zawodów przygotowywali się kilka lat i, mimo początkowych niepowodzeń, udało im się spełnić marzenie. - Kilka prób się nie udało, ale Kuba nigdy się nie załamywał, tylko mówił, tato nie przejmujemy się, lecimy dalej i trenujemy, aby to ukończyć - opowiada mężczyzna.
Kuba cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, razem z rodziną mieszka w Legnicy (Dolnośląskie). Pewnego dnia postanowił z tatą pokonać pełen dystans Ironmana i się udało. 20 sierpnia w szwedzkim Kalmar wspólnie przepłynęli 3,8 kilometra, przejechali na rowerze 180 kilometrów, a na końcu przebiegli 42,2 kilometra. Pan Przemysław przez całą trasę ciągnął lub pchał wózek i kajak, w których był jego 20-letni syn Kuba.
Jak przyznaje, pomysł wystartowania w tych trudnych zawodach narodził się już kilka lat temu, po obejrzeniu pewnego filmu. - Przyjaciel Maciek pokazał nam film o rodzinie Hoytów, gdzie ojciec i niepełnosprawny syn walczyli właśnie z dystansem Ironmana. Kuba zobaczył, że jest taka opcja, zapytał mnie, czy mógłby też ze mną wystartować - opowiada pan Przemysław.
Przygotowania trwały trzy lata.
- Nie jest to prosta dyscyplina, trzy dyscypliny trzeba połączyć, ale jest to do zrobienia, jeżeli się chce i ma się silne wsparcie jak ja miałem - mówi tata 20-letniego Kuby i dodaje, że w trudnych momentach to syn go motywował. - Kilka prób się nie udało, ale Kuba nigdy się nie załamywał, tylko mówił, tato nie przejmujemy się, lecimy dalej i trenujemy, aby to ukończyć.
W tym roku czeka ich jeszcze maraton
Pan Przemysław wspomina, że już na początku pojawiły się pewne problemy. Nie mogli wystartować na swoim sprzęcie, bo uszkodził im się uchwyt do przyczepki dla Kuby. - Całe szczęście zaprzyjaźniona fundacja Fizjotriterapia pożyczyła nam wózek, na którym mogliśmy spełnić marzenie i ukończyć nasz dystans na pełnym Ironmanie - mówi.
Wyścig zajął im 14 godzin i 20 minut. Przez cały czas wspierała ich żona i mama, pani Patrycja. Byli też przyjaciele i reszta rodziny.
Pan Przemysław przyznaje, że na tym wyścigu się nie skończy. Jeszcze w tym roku, w październiku jadą na maraton do Dublina. Planują też przygotowania do kolejnego Ironmana.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja "Potrafię Pomóc"