Prokuratorzy z Kluczborka wszczęli śledztwo, by wyjaśnić, kto stoi za śmiercią zastrzelonego na Opolszczyźnie wilka Miko. Z kolei zabójcy wilka Kosego, który zginął na pograniczu Roztoczańskiego Parku Narodowego, szuka policja z Zamościa (Lubelskie).
- Prokuratura Rejonowa w Kluczborku wszczęła śledztwo w sprawie dokonanego zniszczenia w świecie zwierzęcym poprzez uśmiercenie wilka, który jest gatunkiem objętym ścisłą ochroną - informuje Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. I dodaje, że na tym etapie weryfikowane są przyjęte wersje śledcze, które mają doprowadzić do ustalenia tego, kto zabił zwierzę.
Za zabicie Miko, czyli dokonanie zniszczenia w świecie zwierzęcym, sprawcy lub sprawcom grozi do pięciu lat więzienia.
Najpierw uratowany przez ludzi
Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. art. 181§1 Kodeksu Karnego
Miko był wilkiem, którego udało się uratować po potrąceniu przez samochód. Po rehabilitacji wrócił do lasu. Na wolność wypuszczono go w marcu 2018 roku w Puszczy Bydgoskiej. Wilk miał założoną na szyję obrożę z nadajnikiem. Miko przywędrował na Opolszczyznę. Pokonał kilkaset kilometrów.
Dzięki obroży okazało się, jaki los, w połowie sierpnia, spotkał wilka. Z danych z czujnika z obroży wiadomo, że Miko żył, gdy pojawił się na otoczonym trzema ambonami polu. Chwilę później nadajnik przestał informować o funkcjach życiowych zwierzęcia.
Ciała nie ma, jest obroża
Ciała Miko do tej pory nie odnaleziono. Kilka kilometrów od pola odnaleziono za to obrożę zwierzęcia. - Żeby zdjąć obrożę, żeby ona wyglądała w ten sposób, jak ją znaleźliśmy, zakopaną, trzeba było mu uciąć głowę - powiedziała "Faktom" TVN dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
- Udostępniliśmy policji wszelkie niezbędne dane dotyczące myśliwych, którzy polowali w domniemanym okresie na terenie naszego obwodu. Jest to ewidencja pobytu myśliwych na polowaniu indywidualnym - mówi Bartosz Adamczyk, prezes zarządu koła łowieckiego nr 9 "Brzezina" w Opolu. I dodaje, że jest pewien tego, że "żaden myśliwy nie pozyskałby zwierzęcia podlegającego prawnej ochronie gatunkowej". Dlatego jego zdaniem za uśmiercenie zwierzęcia odpowiadają kłusownicy. - Zaczekajmy, aż odpowiednie organa przeprowadzą śledztwo. My na tę chwilę nawet nie wiemy, czy to był wilk. Nie widzieliśmy tuszy tego zwierzęcia - podkreśla Adamczyk.
Szukają zabójcy Kosego
Podobną sprawą zajmują się śledczy z Zamościa. Tam, na skraju Roztoczańskiego Parku Narodowego, zastrzelono wilka Kosego. Sześcioletni Kosy od stycznia tego roku wyposażony był w obrożę z nadajnikiem GPS/ GSM. - Zabezpieczyliśmy dokumentację łowiecką. Wspólnie z kołami łowieckimi ustalamy, kto w tym czasie wychodził na łowiska - przekazała asp. Dorota Krukowska-Bubiło z policji w Zamościu. Ciało Kosego, w przeciwieństwie do Miko, zostało odnalezione.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie Dla Natury "Wilk"