Prokuratura Rejonowa w Kluczborku (województwo opolskie) prowadziła śledztwo, które miało wyjaśnić, kto zabił wilka Miko. Jednak, po kilku miesiącach, postępowanie zostało umorzone.
Miko był wilkiem, którego udało się uratować po potrąceniu przez samochód. Po rehabilitacji wrócił do lasu. Na wolność wypuszczono go w marcu 2018 roku na terenie Puszczy Bydgoskiej. Wilk miał założoną na szyję obrożę z nadajnikiem. Dzięki niej można było śledzić poczynania Miko. To dane z obroży pozwoliły badaczom ustalić, że wilk pokonał kilkaset kilometrów i zadomowił się na Opolszczyźnie. Także dzięki obroży okazało się, jaki los, w połowie sierpnia 2019 roku, spotkał Miko.
"Żeby zdjąć obrożę, trzeba było mu obciąć głowę"
Wiadomo, że Miko żył, gdy pojawił się na polu otoczonym trzema myśliwskimi ambonami. Jednak chwilę później nadajnik z obroży przestał informować o funkcjach życiowych zwierzęcia. Ciała Miko nie odnaleziono. Znaleziono za to obrożę z nadajnikiem. Zaledwie kilka kilometrów od pola, na którym obroża po raz ostatni nadała informację o tym, że drapieżnik żyje. - Żeby zdjąć obrożę, żeby ona wyglądała w ten sposób, jak ją znaleźliśmy, zakopaną, trzeba było mu uciąć głowę - powiedziała "Faktom" TVN dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". To samo mówił Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu: - Nie dałoby się ściągnąć obroży inaczej niż przez odcięcie głowy zwierzęcia.
Kilka miesięcy śledztwa
Śledztwo w sprawie śmierci wilka wszczęła Prokuratura Rejonowa w Kluczborku. - Dotyczyło ono dokonanego zniszczenia w świecie zwierzęcym poprzez uśmiercenie wilka, który jest gatunkiem objętym ścisłą ochroną - podkreśla Bar. W sprawie sprawdzano między innymi ewidencję pobytu myśliwych na polowaniu indywidualnym w dniu, w którym zginął wilk. Jednak jak twierdził Bartosz Adamczyk, prezes zarządu koła łowieckiego nr 9 "Brzezina" w Opolu, "żaden myśliwy nie pozyskałby zwierzęcia podlegającego prawnej ochronie gatunkowej". Takie zapewnienia nie wystarczały jednak śledczym. Zlecono badania genetyczne, które miały pomóc w ustaleniu tego, kto zabił Miko. DNA wilka, pozyskane w trakcie jego rehabilitacji, porównano z materiałem z 13 noży należących do myśliwych, którzy polowali w rewirze, w którym obroża zwierzęcia przestała wysyłać sygnał. Jednak nie znaleziono na nich śladów krwi należących do wilka. Efektów nie przyniosły też przesłuchania myśliwych.
Wciąż nie wiadomo kto zabił Miko
Dlatego po trwającym kilka miesięcy śledztwie podjęto decyzję o jego umorzeniu. - Taka decyzja podyktowana jest niewykryciem sprawców. Żadna z podjętych czynności nie pozwoliła na ustalenie osób odpowiedzialnych za śmierć zwierzęcia, a możliwości dowodowe zostały wyczerpane - informuje prokurator Bar. I informuje, że od decyzji o umorzeniu przysługuje zażalenie. Za zabicie Miko, czyli dokonanie zniszczenia w świecie zwierzęcym, sprawcy lub sprawcom grozi do pięciu lat więzienia.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie Dla Natury "Wilk"