Uliczna sprzeczka o psa zakończyła się oskarżeniem o usiłowanie zabójstwa. Adrian C. odpowie za postrzelenie mężczyzny z repliki XIX-wiecznego rewolweru. Śledczy ustalili, że rana brzucha realnie zagrażała życiu przechodnia. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia w tej sprawie.
Wszystko wydarzyło się 21 marca 2017 roku przy ulicy Rogowskiej na wrocławskim Nowym Dworze. Wczesnym popołudniem Andrzej R. wybrał się ze swoim psem na spacer. Jego pupil zerwał się ze smyczy i pognał w kierunku pobliskich krzaków. Akurat przejeżdżał tamtędy na rowerze Adrian C. Stracił równowagę i się przewrócił.
"Rowerzysta zarzucił mężczyźnie, iż winę za jego upadek ponosi pies, który wbiegł mu pod koła. Między mężczyznami doszło do wymiany zdań, podczas której Adrian C. zachowywał się agresywnie wobec Andrzeja R. Krzyczał i wymachiwał rękoma. Rowerzysta w pewnym momencie kopnął psa" - informuje w komunikacie Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
C. miał zamiar odjechać, ale przeszkodzili mu w tym Damian G. i Krzysztof M., którzy obserwowali awanturę z niewielkiej odległości. Doszło między nimi do wymiany zdań. W pewnym momencie rowerzysta odstawił swój jednoślad na bok, zdjął plecak i wyciągnął spod kurtki pistolet. Celował to w Krzysztofa, to w Damiana.
Kłótnia zakończona strzałami
Mężczyźni zaczęli się szarpać. Pierwszy raz Adrian C. wypalił z broni w ziemię, w kierunku nóg Damiana G. Wtedy jeszcze nic się nie stało. Szarpanina trwała dalej. Zakończyła się dopiero po kolejnych strzałach. Z odległości niespełna dwóch metrów Adrian C. dwukrotnie postrzelił w brzuch Damiana G. Mężczyzna przyklęknął z bólu, ale nie dawał za wygraną. Próbował jeszcze drewnianym palem do podtrzymywania drzewek wytrącić broń z ręki Adriana, jednak z uwagi na ból wycofał się. Ostatecznie każdy poszedł w swoją stronę.
Dopiero po dotarciu do domu Damian G. zauważył ranę postrzałową. Szybko trafił do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili u niego uszkodzenie ściany pęcherza moczowego, co realnie zagrażało jego życiu. Mężczyzna musiał przejść dwie operacje.
W tym czasie policja ustaliła, kto miał strzelać. W związku z użyciem broni, do mieszkania Adriana C. wkroczył oddział antyterrorystów. W trakcie przeszukania lokalu zabezpieczono rewolwer czarnoprochowy. Po późniejszej analizie okazało się, że to replika rewolweru marki Remington z XIX wieku. Według polskiego prawa na taką broń nie potrzeba pozwolenia.
"W obronie własnej"
Adrian C. został przesłuchany. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Śledczym całą sprawę opisał zupełnie inaczej, niż przyjęła prokuratura w akcie oskarżenia.
"Oskarżony wyjaśnił, iż nie kopnął psa celowo, a wywrócił się, gdyż wszedł mu pod koła. Doszło do kłótni z właścicielem psa, do której włączyli się mężczyźni, którym miał grozić. Adrian C. wyjaśnił, iż to on został zaatakowany przez pokrzywdzonego i jego kolegę, którzy chcieli mu zabrać rower. Jak wyjaśnił, w przypływie paniki i pod wpływem stresu sięgnął po broń w obronie własnej" - tłumaczy rzecznik Małgorzata Klaus.
Mężczyźnie grozi co najmniej 8 lat więzienia, kara 25 lat, albo dożywocie. Adrian C. nie przyznaje się do zrzucanych mu czynów.
Autor: ib/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock